Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afganistan: Zwiadowcy w siłach szybkiego reagowania

mjr Szczepan Głuszczak (dab)
Żołnierze z Międzyrzecza podczas dyżuru w siłach szybkiego reagowania zatrzymali mężczyznę przewożącego ponad 100 kg narkotyków.
Żołnierze z Międzyrzecza podczas dyżuru w siłach szybkiego reagowania zatrzymali mężczyznę przewożącego ponad 100 kg narkotyków. mjr Szczepan Głuszczak
Siły Szybkiego Reagowania to z angielska QRF, czyli Quick Reaction Force. Taki pododdział pełni dwudziestoczterogodzinny dyżur w każdej polskiej bazie w prowincji Ghazni. Ostatnio dyżur pełnili w nim zwiadowcy z międzyrzeckiej brygady.

Żołnierze sił szybkiego reagowania udzielają wsparcia walczącym pododdziałom lub zabezpieczają działania innych jednostek. Wykorzystywani są w podbramkowych sytuacjach, kiedy potrzebna jest w szybka, skuteczna i dysponująca dużym potencjałem bojowym pomoc.

Jak wygląda służba w QRF? Można to opisać w dwóch słowach: czekanie i niewiadoma. Przed kilkoma dniami dyżur w tym pododdziale pełnili żołnierze grupy rozpoznawczej stacjonujący w bazie zgrupowania bojowego Bravo w Warriorze.

- Przynajmniej raz w miesiącu mój pluton jest wyznaczany na służbę w QRF. Czasami się zdarza, że mamy więcej zadań jako siły szybkiego reagowania. Generalnie służba trwa 24 godziny. W czasie jego trwania pozostajemy w ciągłej gotowości. Po ogłoszeniu sygnału mamy dosłownie kilkanaście minut, by stawić się patrolem gotowym do wyjazdu przy TOC-u, gdzie dowódcy precyzują nam zadanie - opowiada ppor. Dawid Ząbek, dowódca plutonu.

Broń musi byc jak lustro

Podczas służby w pododdziale QRF żołnierze cały czas są przygotowani do walki.
(fot. mjr Szczepan Głuszczak)

W trudnych, afgańskich warunkach bardzo ważna jest sprawność sprzętu i uzbrojenia polskich żołnierzy. Dlatego też po odeskortowaniu aresztanta zwiadowcy pojechali poza bazę Warrior, gdzie dokonali testu wszystkich środków ogniowych. Na początku strzelały 30 mm. armaty zamontowane na transporterach "Rosomak", oraz wielkokalibrowe karabiny maszynowe z pojazdów mrap. Następnie swoją broń strzelecką i wyborową przetestowali żołnierze desantu.

- Od uzbrojenia zależeć może nasze życie, dlatego musimy utrzymywać je w jak najlepszej kondycji. Bardzo często jeździmy na testy ogniowe i równie często czyścimy oraz konserwujemy naszą broń - podkreślił sierż. Robert Lisiecki, dowódca 2. sekcji z 1. zespołu rozpoznawczego.

Zatrzymali ciężarówkę z narkotykami

Na szczęście noc przebiegła bez żadnych niespodzianek i żołnierze mogli w spokoju zregenerować siły po wyczerpującym konwoju, jaki przeprowadzili dzień wcześniej z bazy Ghazni. Następnego dnia po śniadaniu przyszły pierwsze wezwania dla zwiadowców. - Otrzymaliśmy zadanie przejęcia afgańskiego kierowcy oraz dużej ilości narkotyków, które próbował przemycić w swojej ciężarówce - zaznaczył ppor. Ząbek.

Afgańczyk szmuglował w swojej ciężarówce ponad 100kg środków odurzających. Został zatrzymany, a następnie przesłuchany i oddany Afgańskim Siłom Bezpieczeństwa. Informacje o przemycie zdobyli oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz zespołu Rozpoznania Osobowego HUMINT Sił Specjalnych.

Granat w winoroślach

Kiedy żołnierze wrócili do bazy i rozpoczęli obsługę sprzętu po strzelaniu, otrzymali kolejne wezwanie z Taktycznego Centrum Operacyjnego TOC (z ang. Tactical Operations Center). Niedaleko bazy odnaleziono niewybuch. Dodatkowo dostali do wsparcia saperów z grupy inżynieryjnej zgrupowania Bravo. Kiedy dojechali na miejsce, w winoroślach odnaleźli pocisk do ręcznego granatnika przeciwpancernego RPG. Po chwili saperzy zdetonowali niebezpieczne znalezisko na miejscu.

- Granat RPG stanowił realne zagrożenie dla okolicznych mieszkańców i rolników, którzy tutaj pracują na terenie rodzynkarni. Mógł też zostać odzyskany materiał wybuchowy i w przyszłości użyty do produkcji improwizowanych ładunków wybuchowych - zaznaczył saper chor. Jacek Hanyż.

Na tym wydarzeniu dyżur zwiadowców w QRF się skończył. Wiele niewiadomych, zaskoczenie i wieczne czekanie towarzyszyły żołnierzom Grupy Rozpoznawczej podczas ich ostatnich 24 godzin. - Nie ma reguły, jeżeli chodzi o częstotliwość wyjazdów. Ich intensywność zależy przede wszystkim od sytuacji w rejonie odpowiedzialności. Może być tak, że przez całą dobę nigdzie nie wyjedziemy, ale mieliśmy też i takie przypadki, że prawie cały dyżur spędziliśmy poza bazą. Powraca się z zadania, a po chwili dostajemy informacje o zagrożeniu w innym miejscu w naszej strefie. Tak w skrócie wygląda jeden dzień dyżuru - podsumował dowódca plutonu ppor. Ząbek.

Żołnierze 1. zespołu rozpoznawczego wywodzą się z plutonu rozpoznawczego 1. batalionu piechoty zmotoryzowanej Ziemi Rzeszowskiej oraz kompanii rozpoznawczej 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej z Międzyrzecza i Wędrzyna, wchodzącej w skład Czarnej Dywizji - 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska