Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Gordon, wybitny gorzowski malarz, współpracował z SB?

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
fot. archiwum
- Andrzej!? On był za dobry, żeby donosić. Nawet przekląć nie potrafił - zapewnia Piotr Steblin-Kamiński, przyjaciel Andrzeja Gordona. - Przy wódzie mógł coś powiedzieć, ale agentem nigdy nie był.

Gordon był wybitnym malarzem i grafikiem, jednym z najwybitniejszych artystów żyjących w powojennym Gorzowie. Członek legendarnego "Stolika numer 1", który w latach 70. i 80. decydował o kulturalnym obliczu miasta. Dziś ma swoją gwiazdę na Starym Rynku. Tymczasem w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej figuruje jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Marcin. Pozyskany do współpracy 18 lipca 1972, nr ewidencyjny teczki GO449. Prowadził go por. Alfred Siwek - oficjalny "opiekun" środowiska kulturalnego i gorzowskiej inteligencji. W ewidencji przy nazwisku malarza są informacje, które potwierdzają, że chodzi właśnie o "tego" Gordona: zawód wolny, artysta-plastyk, wykształcenie wyższe, data i miejsce urodzenia, imiona rodziców.

Sprawa ujrzała światło dzienne dzięki badaniom Marty Marcinkiewicz z oddziału IPN w Szczecinie. Historyk w artykule, który ukazał się w kwartalniku "Dzieje Najnowsze", napisała o prężnie działającej opozycji w Gorzowie i działaniach SB wobec prób utworzenia struktur Konfederacji Polski Niepodległej. W 1979 r. do miasta przyjechał Romuald Szeremietiew. SB o tej wizycie próbowała dowiedzieć się czegoś więcej właśnie poprzez "Marcina". W meldunku sporządzonym przez Siwka czytamy: "W okresie pobytu R. Szeremietiewa u J. Sikory podjęta została przez nas próba wysłania do mieszkania J. Sikory sprawdzonego TW ps. "Marcin", który jest jednym z najbliższych jego kolegów. Starania TW ps. "Marcin" odnośnie nawiązania kontaktu z J. Sikorą nie dały pozytywnego rezultatu, gdyż ten tłumaczył się brakiem czasu i przełożył spotkanie na termin późniejszy".

- Chciałam się dowiedzieć, kim była osoba ukryta pod tym pseudonimem. Złożyłam wniosek w archiwum. Z wypisu wiadomo, że był nim Andrzej Gordon - tłumaczy Marcinkiewicz. - Z dokumentów wynika, że nie tylko był zarejestrowany jako tajny współpracownik, ale też współpracował z SB.
W Gorzowie sprawą jako pierwszy zajął się dr Dariusz Rymar, szef Archiwum Państwowego. W publikacji w "Nadwarciańskim Roczniku Historyczno-Archiwalnym", który ma się ukazać lada dzień, też powołuje się na artykuł Marcinkiewicz.
Dotarliśmy do przyjaciół Gordona. Nie wierzą, że mógł współpracować z bezpieką. - To informacja wręcz nieprawdopodobna. Andrzej nie interesował się polityką. Wystarczyła tygodniowa znajomość z nim, by się o tym przekonać - mówi Alicja Sikora. To w domu jej i męża Jerzego (dziś już nie żyje) nocował w czasie drugiego pobytu w Gorzowie Szeremietiew. W trakcie tej wizyty został razem z A. Sikorą zatrzymany na ulicy przez SB.

Steblin-Kamiński komentuje sprawę jeszcze bardziej obrazowo: - Spośród gorzowskich intelektualistów Andrzej był najmniej przydatny bezpiece. Charakterologicznie był zbyt dobry, by donosić. Do tego w nic się nie pakował, w żadne podziemie. Nie mógł nawet nic wiedzieć. Poznałem go w latach 70., kiedy miał jeszcze pracownię przy Pionierów. W tamtych czasach był młodym plastykiem, który politykę miał w dupie. Żył z malarstwa, ale nie potrzebował pieniędzy.
Wojciech Szczepanowski, zaangażowany w utworzenie KPN w Gorzowie, mówi Rymarowi: "Andrzej był prostolinijny, nawet naiwny. Możliwe, że udzielał komuś informacji, nie zdając sobie sprawy, że mówi do esbeka. Andrzej miał artystyczną wiedzę, nikomu zaszkodzić nie mógł".

- Esbecy mogli robić raporty z jawnych dyskusji, które odbywały się przy Stoliku numer 1 - dodaje Steblin-Kamiński. - Przez pracownię Andrzeja przewijało się mnóstwo ciemnych typów, także agenci, z którymi piliśmy. Wiedzieliśmy, kim są, oni z kolei wiedzieli o nas wszystko. Bezpieka stawiała alkohol, a po spotkaniu esbecy pisali raporty, choćby po to, by rozliczyć koszty przed przełożonymi. Jeśli przy wódzie Andrzej coś im powiedział, to nieświadomie. Nigdy nikomu nie zaszkodził, bo nawet nie umiał.
Z materiałów SB wynika, że TW "Marcin" został wyrejestrowany 23 stycznia 1990, a dziesięć dni wcześniej materiały dotyczące jego współpracy zniszczono.
Gordon zmarł we wrześniu 1992. Przyjaciele znaleźli go w jego pracowni przy ul. Wełniany Rynek. Przyczyną śmierci był wylew. Z jego rodziną nie udało się nam skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska