Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Łapicki: - Nie lubię młodych reżyserów, bo robią głupstwa

Anna Białęcka 76 833 56 65 [email protected]
Andrzej Łapicki - 85 lat, aktor teatralny i filmowy, reżyser, pedagog, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Na scenie debiutował w 1945 roku jako Kuba w “Weselu” Wyspiańskiego. Ostatnio, w 2008 roku, grał w "Iwanowie” na deskach Teatru Narodowego. Zagrał w kilkudziesięciu filmach, pierwszy raz w 1946 konspiratora w "Zakazanych piosenkach”, po raz ostatni w 1999 roku Księdza w "Panu Tadeuszu”. Jego ślub z 25-letnią Kamilą Mścichowską dał niezłą pożywkę wielu plotkarskim portalom internetowym.
Andrzej Łapicki - 85 lat, aktor teatralny i filmowy, reżyser, pedagog, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Na scenie debiutował w 1945 roku jako Kuba w “Weselu” Wyspiańskiego. Ostatnio, w 2008 roku, grał w "Iwanowie” na deskach Teatru Narodowego. Zagrał w kilkudziesięciu filmach, pierwszy raz w 1946 konspiratora w "Zakazanych piosenkach”, po raz ostatni w 1999 roku Księdza w "Panu Tadeuszu”. Jego ślub z 25-letnią Kamilą Mścichowską dał niezłą pożywkę wielu plotkarskim portalom internetowym. fot. Anna Białęcka
- Małżeństwo to nie są tylko te sprawy, nad którymi ci dyskutanci z Pudelka się ślinią - zapewnia aktor Andrzej Łapicki. - Małżeństwo to pewna wspólnota, to jest porozumienie, to łączące zainteresowania. A my z Kamilą to mamy.

- Widać, że jest pan w dobrej formie, jakby na przekór swoim 85 latom. Ma pan jakieś plany zawodowe?
- Właściwie planów żadnych nie mam. Marzeń też żadnych nie mam, bo większość z nich już się spełniła. Staram się po prostu jakoś przyzwoicie przeżyć ten ostatni kawałek czasu, który mi został. Przeżyć intensywnie. I udaje mi się to, zwłaszcza ostatnio. Czuję się spełniony.

- Czy to znaczy, że nie dostaje pan propozycji, czy też nie korzysta z nich?
- Wymykam się pani, a pani swoje. Jestem wciąż aktorem Teatru Narodowego. Co pewien czas jakieś tam propozycje padają. Ale ja wiem, że już przecież niewiele mogę zagrać. Nie będę eksperymentował. Podjąłem się pewnej próby, ale była nieudana. Po śmierci Zapasiewicza powstała luka w obsadzie "Tanga". Chciano ją mną wypełnić. Ale nie mogłem się uzgodnić z reżyserem, jaki charakter ma ta sztuka. Mimo jego wielkiego nazwiska. Ja uważałem, że jest to komedia, i to śmieszna komedia, a on uważał, że jest to straszna tragedia. Spędziliśmy kilka tygodni na przekonywaniu się. I on wygrał, a ja już dałem sobie spokój. Na pewno też nie będę grał u żadnego z młodych reżyserów, bo ani ja ich nie kocham, ani oni mnie nie kochają.

- A czym sobie na pana niechęć zasłużyli ci młodzi reżyserzy?
- Nie lubię ich, bo robią głupstwa. Jak muszę oglądać przez godzinę i 15 minut na scenie, i to na pierwszym planie, nieatrakcyjne genitalia młodego człowieka, to mnie zmusza do myślenia, że to wszystko nie ma nic wspólnego ze sztuką. Nabieram przekonania, że reżyser wyładowuje tylko swoje kompleksy. Ja nie bawię się w taki teatr. Nie mówię, że wszyscy młodzi reżyserzy tacy są. Ale z każdą premierą można się przekonać, że tu o nic nie chodzi i jest to bezmyślne. Ja jestem tak stary, że już mogę o każdym źle powiedzieć. Mnie w ogóle teatr interesuje, życie w teatrze, to taki świat odrębny i miło być częścią tego świata. Ale prawdziwego teatru.

- Może to nie wina reżysera, a spory wynikają z tego, że jest pan po prostu trudnym aktorem?
- Jak mnie się dobrze obsadzi i rola mi się podoba, to wszystko idzie gładko.

- Objął pan patronem tegoroczne Polkowickie Dni Teatru. Co pana skłoniło do tego by zawitać do miasteczka na prowincji?
- Ciekawość. Chciałem sprawdzić co to za miejscowość, w której nie ma teatru, a odbywają się takie teatralne imprezy, taki teatralny festiwal. Wszyscy koledzy, którzy tutaj gościli w minionych latach, wyrażali się o tej imprezie bardzo dobrze. Gorąco mnie namawiali, żebym skorzystał z zaproszenia. A taką osobą która mnie ostatecznie skłoniła do przyjazdu był Leszek Mądzik, mówił, że jest świetnie. I faktycznie jest świetnie.

- Kiedy szukałam informacji na pana temat wyszukiwarki internetowe pełne były informacji o pana ślubie z Kamilą Mścichowską, 25-latką, kobietą młodszą od pana o 60 lat.
- Dobrze, że chociaż to jest na mój temat.

- Jest pan bohaterem plotkarskich gazet i portali, takich chociażby jak Pudelek. Sporo tam kąśliwych komentarzy internautów na wasz temat. Rusza to pana?
- Tak teraz jest, że każdy może wszystko powiedzieć lub napisać. Ale właściwie to mnie wcale nie obchodzi. To jednak nie znaczy, że jak przeczytam to szlag mnie nie trafia. Ale rozumiem, że takie są to czasy. Po ślubie miałem jednak także wiele słów poparcia, od ludzi starszych, od tych, którym się życie kończy. Mówili, że miałem wspaniały pomysł na to, żeby sobie przedłużyć dawność i młodość, chociaż intelektualną. Starzy koledzy pewnie mi zazdroszczą. Plotkowanie na nasz temat denerwuje, ale to miałem wliczone koszta.

- Ale chyba nie sądził pan - osoba znana ze sceny, kina i telewizji, że taki związek przejdzie bez echa?
- No tak. Ale nie rozumiem jednego - dlaczego to oburza? Bo gdy 50-latek rzuca żonę, zostawia dzieci i bierze sobie młodszą o kilkadziesiąt lat towarzyszkę życia, atrakcyjniejszą, to jakoś nie budzi sensacji. Nie oburza, że ktoś rujnuje jedną rodzinę, drugą rodzinę. To normalne, bo chłop przecież musi. A myśmy nikogo nie skrzywdzili, nie zrobiliśmy nic nieprzystojnego, ani nic nieobyczajnego. Gdy wdowiec jak ja bierze pannę za żonę to jest coś dziwnego. Małżeństwo to nie są tylko te sprawy, na które ci dyskutanci z Pudelka się ślinią. Małżeństwo to pewna wspólnota, to jest porozumienie, to wspólne zainteresowania. A my z Kamilą to mamy.

- Więc mimo wszystko warto było...
- Ten związek dał mi takiego kopa do życia. Bo ja już tak sobie przysychałem w tym fotelu, patrząc w telewizor, gapiąc się na ligę angielską, Tuska czy Kaczyńskiego. Można uświerknąć siedząc tak w szlafroku przez cały dzień. Wie pani, jak nudna jest samotna starość? Zacząłem się nudzić po śmierci pierwszej żony. I nagle zobaczyłem, że to nie musi być koniec życia. Przekonałem się, że może być przy mnie ktoś z kim można porozmawiać, pójść do teatru i pogadać o teatrze, bo moja żona na teatrze się zna. Jesteśmy z tego samego środowiska. I to jest fajne, od tego odmłodniałem. I wcale nie czuję różnicy wieku.

- Zapewnia pan, że nie ma planów zawodowych. A plany życiowe?
- Przyzwoicie dożyć do końca.
- Dziękuję.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska