Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barbórkowy bieg ma stuprocentowego faworyta. I znów wygrają... wszyscy

Darisz Chajewski
W niedzielę 2012 zawodniczek i zawodników stanie na starcie 32. Barbórkowego biegu o Lampkę Górniczą. O jego długiej tradycji mówi organizujący zawody Ryszard Ptasznik

32. Bieg o Lampkę Górniczą… Trzydzieści lat temu na biegających ludzi patrzono jeszcze jak na egzotyczne zjawisko, na dziwaków… Rzeczywiście wszystko zaczęło się od wewnętrznej, zakładowej imprezy, a teraz mamy bieg o charakterze nie tylko ogólnofirmowym, ale i międzynarodowym. Wówczas bieganie nie było modne, startowała garstka biegaczy i nawet nikt nie myślał o takich rzeczach, jak zamykanie ruchu ulicznego. Jest takie zdjęcie, które bardzo
lubię, na którym uczestnicy biegli slalomem między jadącymi samochodami. Wówczas też nagrodą za uczestnictwo była herbata i ciepły pączek na mecie. Dziś to także oficjalne rozpoczęcie obchodów Dnia Górnika.

W październiku? Przed laty bieg odbywał się w listopadzie, często w sypiącym śniegu i z piaskarkami przygotowującymi trasę. Wówczas sami biegacze prosili, aby start był wcześniej. Stąd przyspieszyliśmy datę startu. W tym roku jest to właśnie 22 października.

Zaczęło się zatem w 1985 roku w Zakładach Górniczych Lubin? Cóż, nasza kopalnia zawsze się charakteryzowała ludźmi z pasją. Turystyczne, wędkarskie… Tradycyjnie staraliśmy się tę aktywność wykorzystać w okresie górniczego święta. Chociażby zawody strzeleckie, gdy zawodnicy walczyli o puchar dyrektora. Wszyscy chcieliśmy pokazać, że kopalnie, górnicy to nie tylko fedrunek, ale masa ludzkich zainteresowań, które staramy się wspierać. Gdy pojawiła się grupka biegaczy, wraz z nimi powstał pomysł, aby to bieganie włączyć w obchody naszego święta.

Kiedy przestała to być niszowa impreza? Gdy przejąłem jej organizację, jakieś osiem lat temu, na starcie stawało już 200 – 300 zawodników. Wtedy także postanowiliśmy, że będzie ich coraz więcej. Od trzech lat liczymy ich już w tysiącach. Sądzę, że zdobywamy markę, może to także sprawa naszych postępów w organizacji tej imprezy. W tym roku pakiet startowy opłaciło 2012 zawodników i listę startową za-mknęliśmy już trzy tygodnie temu, gdyż stwierdziliśmy, że na taką liczbę jesteśmy przygotowani. Ale już myślimy, aby dokonać korekt trasy, aby mogła pomieścić liczniejszą grupę startujących.

Podobno to już bieg międzynarodowy? Ukraińcy, Węgierka, Japończyk, a nawet trzech Kenijczyków…

Kenijczycy? Czyli jeśli chodzi o wygraną, to jest już pozamiatane? Dwa lata temu wygrał Polak.

Cóż, teraz pora ścigać się jeśli nie z Bostonem i Londynem, to przynajmniej z Warszawą… Takich ambicji nie mamy, ale trzeba sobie podnosić poprzeczkę coraz wyżej. Przy-szły rok to 2,5 tys. uczestników i uważam ten cel za zupełnie realny. Jednak najbardziej cieszy mnie, gdy nazajutrz po biegu otwieram nasz zakładowy portal i czytam na stronach wszystkich zakładów, oddziałów relacje, porównanie wyników poszczególnych zawodników. Widać, że ludzie tym żyją.

I znów mówimy o modzie na bieganie. Raczej na aktywność, na wszelkie jej formy. Widać to chociażby po liczbie osób ubiegających się o karty benefit i po tym, jak bardzo przekroczę przeznaczony na to budżet. To też sprawa pokoleniowa. Przed laty aktywność pracowników koncentrowała się na imprezach integracyjnych, festynach, a najwyżej zawodach wędkarskich. Dziś to sport jest w centrum, chociaż wędkarze naturalnie przetrwali i są bardzo aktywni. Jednak wpływ na popularność biegu, mam nadzieję, ma także rosnąca marka zawodów, która przyciąga wielu ludzi z całej Polski, także z Lubuskiego. Impreza znajduje się w wykazie imprez biegowych. Wśród uczestników mamy panią po siedemdziesiątce z Poznania, która często do nas przyjeżdża i gdy jej kiedyś na naszej barbórkowej imprezie zabrakło, wszyscy się martwiliśmy.

Czy ma na dodatek na imię Barbara? O, to byłby zbyt duży zbieg okoliczności. To pani Maria. I przyjeżdża nie tyle po
nagrody, co dla samego miana najstarszej uczestniczki biegu.

Czy to nie jest dziwne, że tak wiele imprez organizuje się z przymiotnikiem „barbórkowy”? 20. rok tutaj pracuję, przyszedłem z samorządu. Początkowo, gdy obserwowałem to wszystko, tę celebrację, wydawała mi się ona nieco przesadna, śmieszna, o wyraźnym rysie… folkloru. Im dłużej tutaj pracuję , tym lepiej to wszystko rozumiem. Z jednej strony ten stres wynikający z pracy pod ziemią, napięcie… Takie imprezy są odskocznią, dają relaks i poczucie pewnej wspólnoty. Integrują. Stąd nie dziwi mnie wielość przedsięwzięć niezależnie od charakteru, czy sportowe, biesiadne, czy też pokazujące tradycję, jak skok przez skórę, czy Pochód Lisa Majora.

Podczas tradycyjnych karczm piwnych widać rywalizację między oddziałami, zakładami górniczymi… A podczas biegu? Rywalizacja jest wpisana w te nasze biegi, chociażby w tradycyjne zawody szty-garskie, sztafety dyrektorskie, zakładowe. Emocje i ducha zdrowej rywalizacji widać również po biegu. Ba, dwie drużyny wystawiła nawet Centrala KGHM.

Tak bogata firma chyba serwuje atrakcyjne nagrody. Tłum chętnych i Kenijczycy na starcie… Nagroda od lat jest taka sama, trzy tysiące złotych, to nie jest kwota, która może stanowić o popularności naszego biegu. Ale może przy przyszłym pomyślimy o retuszu. Prosimy zresztą uczestników o podpowiedzi, co należy udoskonalić.

Pakiet startowy 25 zł. Na tym raczej trudno się wzbogacić… Bo i przecież nie o to chodzi. Od trzech lat stosujemy opłatę startową i wprowadzaliś¬my ją z pewną taką nieśmiałością. Dlaczego? Oto wcześniej bywało, że biegacze się zapisywali, a później wstawali rano i jednak dochodzili do wniosku, że nie mają ochoty tego dnia się spocić. Tymczasem my przygotowujemy aprowizację, napoje, medale… Był to strzał w dziesiątkę. Nie ma już takich niestałych w uczuciach zawodników, a do nas nie trafiły skargi. W skład pakietu wchodzą roz¬maite gadżety i rzeczy, przydatne drobiazgi. W tym roku zimowa czapka do biegania.

Wertujemy album z fotografiami. Sporo tutaj rodzin… I to nie tylko wśród biegaczy. O tutaj mamy zawodnika biegnącego z wózkiem z niemowlakiem. Jednak staramy się, aby była to impreza rodzinna i stąd wraz z Fundacją KGHM Polska Miedź organizujemy konkurs kibicowania dla najmłodszych. Chodzi o to, aby w naszą zabawę wciągnąć całe rodziny, ale także nauczyć najmłodszych kibico-wania. Dzieciaki się przygotowują, szykują transparenty, baloniki, hasła… To tworzy niepowtarzalną atmosferę. My ze swej strony organizujemy loterię z fantami, a klasa najlepiej dopingująca jedzie na wycieczkę.

Logistyka?Już 23 października, czyli nazajutrz po zakończeniu tegorocznego, będziemy pracowali nad organizacją 33. biegu. Myślę, że zajmuje się tym jakichś 50 ludzi w ogóle z KGHM, nie tylko moi pracownicy z kopalni Lubin, ale także z Regionalnego Centrum Sportu, które ma doświadczenie z wszelkimi formalnościami, chociażby załatwieniem pozwoleń ze strony samorządu.

Punkty newralgiczne? Pogoda, a na nią nie mamy wpływu. Przez lata mieliśmy szczęście, ale na przykład w ubiegłym roku padał deszcz i było niefajnie. O ile biegacze z tym sobie poradzą, o tyle dla widzów i najmłodszych zawodników to przestaje być zabawa.

Kierowcy nie narzekają na utrudnienia w ruchu? Myślę, że lubinianie już się przyzwyczaili. Zresztą, to raptem dziesięć kilometrów, a to oznacza, że nawet najwolniejszym biegaczom zajmie to najwyżej 1,5 godziny.

Faworyci tegorocznego biegu? Dla mnie wszyscy. I w ten sposób mój typ się zawsze sprawdza, gdyż wygrywają wszyscy. Liczy się bieg, uczestnictwo, a nie miejsce na podium. I naszym zwycięstwem jest to, że jesteśmy tego dnia razem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska