Bartosz Zmarzlik po mistrzowsku rozegrał Grand Prix. Falubaz Zielona Góra zrobił coś, co w tym sezonie nie udało się jeszcze żadnej drużynie. Ale Stal Gorzów go przebiła. Szymon Kozica, dziennikarz „Gazety Lubuskiej”, komentuje żużlowe wydarzenia weekendu.
Iście królewską żużlową ucztę mieliśmy w sobotni wieczór na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Bartosz Zmarzlik po mistrzowsku rozegrał piąty w tym sezonie turniej z cyklu Grand Prix. Nie miało znaczenia to, jak atakował. Wyprzedzał rywali piekielnie rozpędzony pod bandą, po przycince na szczycie łuku wychodził z czwartej pozycji na pierwszą. Ta jazda wyglądała zacnie. Do tego wyśmienita sytuacyjna akcja na przeciwległej prostej w finale. Czapki z głów, ręce do oklasków! Na półmetku wyścigu o tytuł mistrza świata na czele klasyfikacji wciąż mamy swojego człowieka. Zmarzlik lideruje wspólnie z Emilem Sajfutdinowem i Leonem Madsenem. Przy okazji wielkiego zwycięstwa odżyła dyskusja, czy Zmarzlik nie potrafi wygrywać ważnych biegów. Dyskusja zgoła akademicka i wyraźnie podszyta zakompleksieniem. Jak to mówią myśliciele: opinia jest jak rzyć - każdy ma własną. Jeszcze słowo o występie Patryka Dudka, który w sobotę zafundował kibicom huśtawkę nastrojów. Z jednej strony - będąc w fatalnej sytuacji po trzech seriach startów, wjechał do półfinału. Z drugiej - spadł z pierwszego miejsca na piąte w klasyfikacji mistrzostw.
Emocji nie brakowało też w meczach żużlowej ekstraligi. Na początek Falubaz Zielona Góra w piątek zrobił coś, co w tym sezonie nie udało się jeszcze żadnej drużynie - wygrał w Grudziądzu. Zwycięstwo 46:44 przypieczętował w ostatnim wyścigu (jak w pierwszym pojedynku obu ekip) Martin Vaculik. Nazajutrz przysłuchiwałem się ożartej dyspucie, jak to sędzia Artur Kuśmierz wypaczył wynik i okradł Falubaz z kilku punktów. Hola, hola! Sędzia jest od przestrzegania przepisów (nie wnikam teraz, czy są one mądre i życiowe, czy niekoniecznie) i ma obowiązek karać ostrzeżeniami zawodników, którzy po włączeniu zielonego światła ruszają się pod taśmą, utrudniając start. Drugie ostrzeżenie w meczu skutkuje zaś wykluczeniem z biegu. Piotr Protasiewicz w wyścigu XI i Nicki Pedersen w XIII pod taśmą się ruszali. A ponieważ mieli już po jednym ostrzeżeniu - zostali wykluczeni. Ot, cała spiskowa teoria dziejów... Kontrowersji szukałbym za to w spotkaniu Motor Lublin - Włókniarz Częstochowa. Na starcie XIII biegu „kulał się” Fredrik Lindgren (zauważyła to nawet moja żona). Sędzia Michał Sasień nie zareagował. Wyścig zakończył się zwycięstwem Włókniarza 5:1, a cały mecz remisem 45:45.
Wynikiem tej konfrontacji żywo zainteresowana była Stal Gorzów, która toczy pojedynek (na razie korespondencyjny) z Motorem, a stawką jest szósta lokata w tabeli i bezpieczne utrzymanie w ekstralidze. Nie da się ukryć, że remis był dla Stali korzystny. Motor wywalczył tylko punkt, a pewnie miał apetyt na dwa (na trzy raczej nie, bo w Częstochowie uległ 38:52). Stal w poniedziałek podejmowała Unię Leszno, więc teoretycznie o punktach mogła pomarzyć. Tymczasem przebiła nawet wyczyn Falubazu, jako pierwsza w tym sezonie pokonując mistrza Polski! Popisała się genialnym pościgiem, bo po XI biegu przegrywała 29:37. Wielki mecz Rafała Karczmarza, wielki mecz Szymona Woźniaka, wielki mecz Krzysztofa Kasprzaka. I chyba jakoś raźniej będzie się jechało za tydzień do Lublina...
