MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Świebodzina Dariusz Bekisz: car czy burmistrz?

Krzysztof Fedorowicz
Urodził się w 1962 r. w Świebodzinie, technolog żywności. Żonaty, syn Jakub.Na stanowisku burmistrza Świebodzina zasiada od 5 lipca 1994 roku
Urodził się w 1962 r. w Świebodzinie, technolog żywności. Żonaty, syn Jakub.Na stanowisku burmistrza Świebodzina zasiada od 5 lipca 1994 roku Fot. Paweł Janczaruk
Dariusz Bekisz został burmistrzem w wieku 32 lat. Dziś do 48. urodzin brakuje mu dwóch miesięcy. Złośliwi zastanawiają, czy utrzyma się na stołku do emerytury i nazywają go Putinem Świebodzina. Jedno jest pewne: Bekisz rządzi twardą ręką.

Czy zwycięstwa wyborcze przychodzą Bekiszowi łatwo? - Zawsze wygrywam dopiero w drugiej turze. W pierwszej osiągam jakieś 48 procent głosów, a w drugiej około 65-68 - stwierdza.

Jednak trochę gorzej było podczas ostatnich wyborów - w których najtrudniejszym konkurentem okazał się Tomasz Możejko - w pierwszej dostał nieco ponad 43 proc., a w drugiej 58. - Niedobrze jeśli sukces przychodzi zbyt łatwo, bo człowiek może stracić czujność - komentuje z uśmiechem Bekisz, który kończył Akademię Rolniczą w Poznaniu jako technolog żywności, a później zrobił podyplomówkę z zarządzania kadrami.

Czy tym ostatnim studiom zawdzięcza fakt, że tak doskonale radzi sobie z radnymi? Że bardzo często za konkretnymi uchwałami głosuje 100 procent rajców, mimo że koalicja dysponuje zaledwie 11 spośród 21 głosów?

- Jestem szefem największego ugrupowania, jakim jest Forum Samorządowe. I staramy się, by uchwały były sensowne i logiczne, a jeśli potem cieszą się dużym poparciem, to znaczy, że są po prostu dobre! - uważa Bekisz.

Mieczysław Czepukowicz z opozycyjnej Platformy Obywatelskiej mówi o Bekiszu, że jako szef miasta jest konsekwentny. - Zna się chłop na rzeczy! - twierdzi. - Sprawuje swój urząd dobrze. Chociaż... powiem tak: uważam, że jedna osoba nie powinna być burmistrzem dłużej niż przez dwie, trzy kadencje. Bo nowy burmistrz podchodzi do swojej pracy z większym sercem. Chodzi o świeżość spojrzenia na problemy. Zresztą, jak przychodzi nowa miotła, to inaczej zamiata. Uważam również, że trzeba przewietrzyć urząd, by pracowali tam kompetentni urzędnicy, a nie byli wójtowie czy starostowie, którzy nie potrafią znaleźć pracy inaczej niż po znajomości. Z tych powodów w nadchodzących wyborach wybrałbym innego.

- A jak to jest, że radni jak jeden mąż głosowali za budżetem? - pytam radnego.

- Potrafi ułagodzić wszystkich - odpowiada. - To zręczny gracz polityczny. Ja głosowałem za, bo przez całą kadencję starałem się o budowę hali sportowej przy gimnazjum nr 3, a burmistrz znalazł na ten cel milion złotych w nowym budżecie. W podobny sposób potrafi współpracować z innymi radnymi.

Sam Bekisz odetchnął z ulgą, że przepis, który uściślałby liczbę burmistrzowskich kadencji, które mogłaby sprawować jedna osoba, na razie nie jest szeroko podejmowany przez polityków na Wiejskiej. - Chociaż, gdyby wszedł, to w wyborach mógłby wystartować mój zastępca, a potem ja zasiadłbym na fotelu zastępcy - stwierdza. - Rzecz w tym, że jeśli połowę dorosłego życia spędza się na takim stanowisku, to potem bardzo trudno wrócić do wyuczonego zawodu, a w wielu przypadkach jest to wręcz niemożliwe.

- A czy to prawda, że w nadchodzących wyborach samorządowych pan będzie starał się o posadę starosty, a urzędujący starosta wystartuje na burmistrza? - pytam.

- To bzdury! - odpowiada Bekisz. - Sam niekiedy rozpuszczam plotki. Ostatnio mówię na przykład, że w skarbcu znajdującym się w podziemiach ratusza znajduje się fragment bursztynowej komnaty...

Burmistrz opowiada o tym z właściwą sobie przekorą, bo przypomnijmy, że to właśnie on nie zgodził się na otwarcie odkrytego podczas remontu ratusza tajemniczego pomieszczenia, mimo że wielu mieszkańców Świebodzina chce wiedzieć, co się w nim kryje.

- Lubię zabawę w głuchy telefon. Zawsze ciekawiło mnie jak krąży informacja. A tak serio to wiem, że w skarbcu po prostu niczego nie ma. Wiem, że w latach 70. otwarto tamte wrota.

W wielu sprawach - tak jak w tej - burmistrz jest nieprzejednany. Na łamach "GL" wiosną ubiegłego roku opisywaliśmy sprawę Józefa Janczy, wychowanka domu dziecka, któremu burmistrz odebrał mieszkanie komunalne. - Urzędnicy twierdzą, że podnajmowałem lokal, ale to nieprawda! - zarzeka się lokator. - Jednak najpodlej poczułem się u burmistrza, który na dzień dobry powiedział mi, że ja dla niego nie istnieję! Przyszedłem po pomoc, a on mi tak przywalił...

Rzeczywiście, burmistrz wydaje się traktować ludzi z góry: szybko do rozmówcy zaczyna mówić per "ty", a radnych opozycji wymienia z imienia - jest więc Mirek (dawny naczelnik miasta Mirosław Algierski), jest Mietek (Czepukowicz) czy Szczepan (Bartkiewicz).

Sprawa Janczego znajdzie finał w sądzie, lokator odwołał się od decyzji burmistrza. - Wiem że Janczy podnajmował mieszkanie i że przegra - przekonuje burmistrz. - Wszystkich, także wychowanków domów dziecka, będę traktował równo wobec prawa!

Jednak Bekisza pewnego razu… poniosło. W 2004 roku na podlewanej alkoholem oficjalnej imprezie z okazji policyjnego święta w obecności prawie 200 osób dał "po pysku" emerytowanemu funkcjonariuszowi.

Wcześniej wymachiwał rękami, groził i przeklinał. Można powiedzieć, że Dariusz Bekisz miał szczęście: nie dostał wyroku za pobicie. Sąd orzekł, że burmistrz ma naprawić szkodę płacąc 5.000 zł na rzecz pokrzywdzonego, przeprosić go na łamach "GL", powstrzymać się od nadużywania alkoholu, wpłacić 2.472 zł na rzecz warsztatów terapii "Postęp" w Świebodzinie, przez rok oddać się pod dozór kuratora. Tak też się stało.

Gdy dziś pytam Bekisza o pobicie policjanta, odpowiada krótko: - To była wpadka. A ten człowiek nie był policjantem, tylko milicjantem. Wiem coś o tym, bo w stanie wojennym przesiedziałem 1,5 roku w więzieniu.

W Biuletynie Informacji Publicznej Instytutu Pamięci narodowej czytamy, że 9 lutego 1982 Bekisza zatrzymano pod zarzutem sporządzania oraz rozpowszechniania "ulotek zawierających fałszywe wiadomości mogące wywołać niepokój publiczny oraz rozruchy" w czasie obowiązywania stanu wojennego. "Dnia 11.02.1982 Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Zielonej Górze wydała nakaz aresztowania. Dnia 09.03.1982 sprawa została skierowana do Sądu Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, który wydał wyrok skazujący na 4 lata pozbawienia wolności oraz pozbawienie praw publicznych na okres 3 lat. W dnia 26.07.1983 zwolniony na mocy amnestii." - czytamy w biuletynie.

Jeden z przegranych kandydatów w ostatnich wyborach na burmistrza oczywiście nie jest dobrego zdania o Bekiszu. Jego zdaniem podziemne ideały Bekisza nie mają nic wspólnego z jego stylem uprawiania władzy.

- Mówiliśmy na niego car watażka ataman - stwierdza proszący o anonimowość były konkurent polityczny. - Rządzi jednoosobowo i otacza go zamknięty krąg władzy. Przewodniczącym rady miasta jest Tomasz Olesiak, który jednocześnie pełni funkcję sekretarza powiatu, także starosta Zbigniew Szumski reprezentuje Forum Samorządowe, a żona sekretarza miasta Edmunda Miary jest radną powiatową. I taki zamknięty układ nie prowadzi do niczego dobrego.

Tymczasem wspomnianą radną powiatową Urszulę Miarę irytują takie spekulacje. - Dzięki bardzo dobrej współpracy miasta ze starostwem zyskuje Świebodzin i cały powiat - stwierdza krótko. - Zamiast kłótni mamy inwestycje.

A rządy twardej ręki? Sam burmistrz przyznaje, że tak jest. - Nie mam wyjścia - stwierdza D. Bekisz z rozbrajającą szczerością. - Zawsze uważałem, że tak trzeba, skoro to ja reprezentuję jednoosobowy zarząd i to ja za wszystko odpowiadam.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska