Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

By uratować królika zabrakło paru minut

Michał Iwanowski
Królik „Bugs” pana Macieja zdechł. Czy zawinili policjanci?
Królik „Bugs” pana Macieja zdechł. Czy zawinili policjanci? fot. archiwum
Pan Maciej pędził przez miasto z umierającym królikiem na rękach. Zanim dotarł do weterynarza, zatrzymali go policjanci.

A zanim wlepili mu mandat za przechodzenie przez jezdnię w niedozwolonym miejscu, na ratunek dla królika było już za późno.

Pan Maciej jest zbulwersowany. Napisał list do redakcji "GL", by - jak mówi - ostrzec innych przed niefrasobliwym postępowaniem funkcjonariuszy policji. Królik pana Macieja o imieniu "Bugs" był okazem zdrowia, ale we wtorek nagle zachorował. Zaczął się dusić, przestał się ruszać. Nie było czasu do stracenia.

- Pędem pobiegliśmy z siostrą do weterynarza - relacjonuje pan Maciej. - Trzymałem Bugsa na rękach. Tak się spieszyłem, że przebiegłem przez jezdnię, nieopodal pasów dla pieszych.

Wszystko działo się błyskawicznie. Akurat obok przejeżdżał radiowóz policyjny. Funkcjonariusze zawołali pana Macieja.

- Krzyczałem, że nie mam czasu, że królik mi umiera - przekonuje mieszkaniec. - Ale na policjantach nie zrobiło to wrażenia. Zostałem złapany, wrzucony do radiowozu i potraktowany jak groźny przestępca. A królik w tym czasie piszczał z bólu.

Według relacji pana Macieja, cała procedura trwała ok. 20 minut, zanim został wypisany mandat na 50 zł. W końcu wraz z siostrą wzięli zwierzaka, a czekający u weterynarza w kolejce pacjenci puścili ich bez kolejki. Królik był już w stanie krytycznym. Dostał pięć zastrzyków, ale po godzinie zdechł.
Właściciel królika winą za śmierć swego pupila obarcza policjantów. - Weterynarz potwierdził, że o jego życiu decydowały minuty i tych minut właśnie zabrakło - mówi.

Co na to policja?
- Policjanci mogą odstąpić od czynności służbowych, jeśli w grę wchodzi bezpieczeństwo lub życie, nawet jeśli jest to życie zwierzęcia - mówi Grzegorz Pogodziński z zespołu prasowego komendy wojewódzkiej policji w Gorzowie. - Ale każda sytuacja jest inna. Trzeba patrzeć indywidualnie, a ja nie wiem jak wyglądała ta interwencja w Nowej Soli.
Rzeczniczka nowosolskich policjantów Teresa Janusz tłumaczy: - Może nie jestem obiektywna, ale naprawdę trudno obciążać nas winą za śmierć tego królika. To nie była żadna złośliwość. Policjanci zawołali tego pana, bo chcieli go tylko pouczyć. Ale on ich zignorował. To się działo na bardzo ruchliwej niebezpiecznej krajowej "trójce". Swoim czynem ten pan narażał także swoje życie. Policjanci muszą robić wszystko, by temu przeciwdziałać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska