Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byli szefowie szpitala w Gorzowie stanęli przed sądem

Piotr Jędzura
Piotr Jędzura
Proces byłych szefów gorzowskiego szpitala: Andrzeja Szmita i Kamila Jakubowskiego (z prawej) ruszył wczoraj w Zielonej Górze.
Proces byłych szefów gorzowskiego szpitala: Andrzeja Szmita i Kamila Jakubowskiego (z prawej) ruszył wczoraj w Zielonej Górze. Piotr Jędzura
- Jednym podpisem narazili podatników na stratę 4,2 mln zł - twierdzi prokurator. Obrońca: - Zrobiliśmy krok do uniewinnienia.

Sprawa ma swój początek w 2011 r. Sytuacja gorzowskiego szpitala była w tym czasie beznadziejna. Pieniędzy brakowało dosłownie na wszystko. – Codziennie rano dzień pracy zaczynałem od raportu, czy dojechało mleko i czy mamy czym nakarmić pacjentów – opowiadał wczoraj Kamil Jakubowski, ówczesny wicedyrektor. Gorzowski szpital należał do najbardziej zadłużonych w kraju. Miał na karku kilkuset wierzycieli. Krążyło nad nim widmo komornika, który w każdej chwili mógł wejść do placówki. Narastały niezapłacone rachunki za gaz, prąd czy leki.

W czerwca 2011 r. szpital zaciągnął pożyczkę od firmy Elektus z Lublina wysokości 10 mln zł. Miała być krótkoterminowa. Jej koszt wynosił około 53 tys. zł. Pożyczka została jednaka szybko przekształcona w długoterminową, od której prowizja wyniosła już 1,5 mln zł. Pieniądze nie zostały jednak spłacone, trafiły za to na lokaty szpitala. W rezultacie pożyczkę spłacił Urząd Marszałkowski w Zielonej Górze. Jej ostateczny koszt wyniósł aż 4,2 mln zł.

Teraz prokuratura postawiła ówczesnego dyrektora gorzowskiego szpitala Andrzeja Szmita i jego zastępcę K. Jakubowskiego w stan oskarżenia. Obaj oskarżeni wyjaśniają, że musieli wziąć pożyczkę, bo nie mieli innej możliwości.

Prokuratura uważa jednak, że Szmit i Jakubowski dopuścili się niegospodarności i narażenie kasy szpitala na tych 4,2 mln zł strat. Obaj nie przyznają się do stawianych im zarzutów. – Kiedy zaciągaliśmy pożyczkę, szpital miał ćwierć miliarda złotych długu – mówił A. Szmit wczoraj, podczas pierwszego dnia procesu w Zielonej Górze. Zapewnił, że pieniądze z pożyczki od firmy Elektus gwarantowały dalsze funkcjonowanie jednego z największych szpitali w kraju (1100 łóżek) bez zamykania oddziałów. - Mało tego zapewniły też wypłaty dla około 1650 osób zatrudnionych w lecznicy - mówił Szmit.
Kłopoty ze spłatą pożyczki krótkoterminowej spowodowały jej szybkie przekształcenie w długoterminową. To wygenerowało ogromne koszty. Powodów takiej decyzji zdaniem oskarżonych było wiele. NFZ nie zapłacił szpitalowi w terminie za usługi wykonane ponad plan. Urząd Marszałkowski w Zielonej Górze jako organ założycielski szpitala również nie pomógł mu finansowo. Mało tego, nakazał spłacanie pożyczki zaciągniętej od województwa lubuskiego. Do szpitalnej kasy nie trafiły pieniądze ze sprzedaży przekształconych gruntów należących wcześniej do lecznicy. Andrzej Szmit dodatkowo sugerował w sądzie, że cała sprawa była spowodowana również niechęcia do jego osoby ze strony Elżbiety Polak, wtedy wice-, a dziś marszałka województwa.

- Robiłem wszystko, aby zapewnić płynność leczenia w szpitalu – mówił A. Szmit, który jest lekarzem, dziś także szefem pogotowia w Gorzowie. W sądzie powiedział, że czasem należy nawet złamać prawo, kiedy ma to na celu dobro pacjenta. Zaznaczył, że dla niego ratowanie i leczenie ludzi jest na pierwszym miejscu. – Wiem, że nie powinienem tego mówić w sądzie – podkreślił A. Szmit.
- Jestem dobrej myśli. Czuję się niewinny – mówił tuż po rozprawie Jakubowski (dziś szef szpitala w Międzyrzeczu).
- Zrobiliśmy dziś pierwszy krok do uniewinnienia. Wyjaśniliśmy sądowi, że innej drogi nie było, bo szpital tonął przecież w długach – komentował mecenas Jerzy Synowiec, obrońca Andrzeja Szmita.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska