Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

CCC znalazło patent na AZS (zdjęcia)

Paweł Tracz 0 95 722 69 37 [email protected] Z zawodniczkami rozmawiał: Janusz Dobrzyński
W ekstraklasie nie ma już zespołu, który szczyciłby się mianem ekipy niepokonanej u siebie. Ostatnim bastionem był Gorzów, ale w niedzielnych derbach "GL" patent na AZS Gorzów znalazło CCC Polkowice.

[galeria_glowna]

KSSSE AZS PWSZ GORZÓW - CCC POLKOWICE 66:78 (10:21, 16:19, 18:21, 22:17)

KSSSE AZS PWSZ GORZÓW - CCC POLKOWICE 66:78 (10:21, 16:19, 18:21, 22:17)

KSSSE AZS PWSZ: Richards 17, Anosike 16, Koryzna 10, Żurowska 6, Breitreiner 0 oraz Kaczmarczyk 15, Maruszczak 2, Czubak i Chaliburda po 0.

CCC: Carter 20, Mieloszyńska 16, Pierson 13, Jeziorna 9, Gajda 2 oraz Pietrzak 11, Robbins 7, Gajewska, Małaszewska i Rozwadowska 0.

Sędziowali: Jakub Zamojski (Wrocław) i Marcin Animucki (Łódź). Widzów 1200.

Przed dzisiejszym meczem kibice obu drużyn zastanawiali się, czy przypadkiem obie ekipy nie dogadały się co do wyniku. Od kilku dni wszyscy fani w Polsce doskonale wiedzieli bowiem, że wygrana polkowiczanek nad AZS-em w ostatniej kolejce zepchnie mistrzynie Polski, Wisłę Can Pack Kraków, na czwarte miejsce. A to oznaczałoby jedno: wiślaczki już w półfinale zmierzyłyby się z Lotosem PKO BP Gdynia. Wszelkie dywagacje wzięły jednak w łeb równo z pierwszą syreną.

Zaczęło się od dwóch pudeł gorzowianek. Kuriozalne było zwłaszcza to Justyny Żurowskiej, która nie trafiła sam na sam z tablicą. Wówczas nikt z gorzowskich fanów nie spodziewał się jednak, jak bardzo był to złowróżbny znak...

Bo skutecznością miejscowe nie grzeszyły praktycznie do końca. Już w 3 min było 8:2 dla CCC. Trener Dariusz Maciejewski poprosił o czas, ale ten niewiele pomógł, bo przyjezdne nadal nie zwalniały tempa. Nic dziwnego. Skoro gospodynie rozpoczęły bardzo nerwowo, to rywalki nie miały litości.

Na chwilę koleżanki poderwała Agnieszka Kaczmarczyk, ale za moment Justyna Jeziorna popisała się celną trójką i AZS znów miał "ósemkę" plecy. Kosz CCC był jak zaczarowany, bo gorzowiankom nic nie wpadało. Nawet z linii rzutów wolnych było fatalnie, a pudłowała nawet zwykle niezawodna Nicky Anosike. Z taką grą miejscowe nie miały prawa wygrać ze znakomicie dysponowanym przeciwnikiem.
Bo dzisiaj "pomarańczowe" grały jak z nut! I to nie tylko liderki z Amishą Carter na czele. Bo skoro zza linii 6,25 m pewną rękę miała nawet młoda Anna Pietrzak, to o czym tu dyskutować. CCC było lepsze od AZS-u w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. M.in. podania gorzowianek bardziej przypominały zabawę w "piłka parzy" niż sensowne rozegranie akcji. Rozczarowywała zwłaszcza Samantha Richards, która w ogóle nie przypominała zawodniczki, którą pamiętamy z początku sezonu.

Stało się jasne, że jedynym sposobem na rozmontowanie szczelnej defensywy CCC mogą być tylko rzuty z dystansu. Ale nie dość, że miejscowe prawie w ogóle nie podejmowały takich prób, to jeszcze jak na złość równo z syreną kończącą pierwszą kwartę, taką skuteczną próbę wykonała Justyna Jeziorna.

Po wznowieniu wcale nie było lepiej. Akademiczki stać było tylko na pojedyncze zrywy, więc CCC utrzymywało bezpieczną przewagę (w 19 min 40:24 dla gości). Przez trzy kwarty w gorzowskim obozie wysoką formę prezentowali tylko... kibice, którzy cały czas żywiołowo dopingowali.

W ostatniej kwarcie Maciejewski postawił wszystko na jedną kartę i na parkiecie pojawiły się dwie rozgrywające. Gorzowianki rozpoczęły pogoń i w 35 min zniwelowały stratę do 14 "oczek" (50:64). Gdyby chwilę później wariacki rzut Richards znalazł drogę do kosza, mogło być jeszcze ciekawie. Ale pech nie opuścił AZS-u ani na moment.

Piłka tylko zatańczyła na obręczy, a za chwilę kolejna trójka Darii Mieloszyńskiej w zasadzie przypieczętowała zasłużony sukces polkowiczanek. Czasu na świętowanie i rozdrapywanie ran w zasadzie nie ma, bo już w środę nasze zespoły czekają pierwsze mecze ćwierćfinałowe.

Trzy pytania do Edyty Koryzny, zawodniczki KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.

1. Czy przed meczem rozpatrywałyście wariant, że dla układu par w fazie play off korzystniejsza może być porażka z CCC?
- Nie. Myślę, że nikt w zespole nie rozpatrywał takiej ewentualności. Zdałyśmy się na los, bo uważam, że musimy wygrywać każdy mecz, a nie oglądać się na to, co zrobią rywalki. Nigdy nie dopuszczam do swojej myśli żadnych kalkulacji matematycznych - ani w pierwszej minucie meczu, ani w ostatniej.

2. Od początku gry widać było, że paraliżują was nerwy. To z poczucia siły rywalek?
- Patrząc generalnie, polkowiczanki rozegrały z nami świetne spotkanie. Po raz pierwszy zaprezentowały pełnię swoich możliwości w niedawnym meczu z Wisłą, a teraz z nami, po raz drugi. Widać u nich wielki skok formy, my natomiast nie zrealizowałyśmy podstawowych założeń na ten mecz. I nie wiem, gdzie szukać przyczyn, że popełniłyśmy tak dużo błędów. A żeby nawiązać kontakt z takim zespołem, jak CCC, trzeba zagrać nie na sto, a na 120 procent swoich możliwości!

3. W ćwierćfinale trafiacie na Ineę AZS Poznań. Czy takie było wasze życzenie?
- Nie, nie miałyśmy konkretnych życzeń. Chciałyśmy zagrać jak najlepiej, i tak powinno być do końca rozgrywek. Jesteśmy więc na siebie złe po tym meczu, ale mam nadzieję, że jeszcze się odbudujemy, wyciągniemy właściwe wnioski, bo nadal wierzymy w obronę medalu. Każda z nas zasypia co dzień z tą myślą...

- Dziękuję.

Trzy pytania do Justyny Jeziornej, kapitana CCC Polkowice

1. Jakie było wasze podstawowe założenie taktyczne na to spotkanie?
- Gorzowianki słyną w lidze z twardej, agresywnej gry na całym boisku, a także z szybkiej, skutecznej kontry. Naszym założeniem było więc zabezpieczenie się przed takimi właśnie akcjami i myślę, że to się nam w pełni udało. Dominowałyśmy zwłaszcza w walce pod tablicami, prezentowałyśmy też wyższą skuteczność rzutową od gorzowianek, szczególnie za trzy punkty.

2. Czy spodziewałyście się, że tym razem gorzowianki nie stawią wam praktycznie większego oporu?
- No nie, opór nam stawiały, choć faktem jest, właściwie przez cały mecz to my kontrolowałyśmy przebieg wydarzeń na parkiecie. Przyznam, że przed meczem nie sądziłyśmy, że tym razem zwycięstwo przypadnie nam bez większych problemów. Rywalki popełniały znacznie więcej błędów niż w poprzednich meczach z nami.

3. W półfinale może być dalszy ciąg gorzowsko-polkowickiej batalii. Kto tym razem byłby faworytem?
- To byłoby już prawdopodobnie całkiem inne spotkanie, bo i jego stawka byłaby znacznie większa, a skład kadrowy rywalek chyba jednak silniejszy. Ale jesteśmy zdeterminowane walczyć w tym sezonie o jeden z medali i wierzę, że go zdobędziemy. Mamy obecnie silniejszy zespół niż w ubiegłym sezonie, bo przede wszystkim znacznie bardziej wartościowe są nasze trzy Amerykanki. Dlatego, jestem optymistką!

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska