Józefa Wyka przez rodzinę i znajomych była nazywana Małgorzatą, bo swojego imienia nie lubiła. W 1995 r. wyjechała do Niemiec - rzekomo za pracą - i ślad po niej zaginął. Tymczasem 4 czerwca 1996 r. dwaj urzędnicy z Lottum w holenderskiej Limburgii na granicy z Niemcami znaleźli ciało zamordowanej i zgwałconej dziewczyny. Zwłoki leżały w lasku otoczonym różanymi (70 proc. holenderskich upraw róż jest w tym regionie). Nikt jej nie rozpoznał, nazwano ją więc Rozenmeisje (Różana Dziewczyna).
Holendrzy uroczyście ją pochowali i odtąd dbali o jej grób, składając na nim świeże róże. Dopiero w 2007 r., dzięki badaniu DNA, policja trafiła do niemieckiej Kolonii, gdzie zatrzymała podejrzanych o morderstwo. Ustalono też tożsamość Rozenmeisje. Okazała się nią gorzowianka Józefa Wyka. Opisywaliśmy tę historię na przełomie października i listopada zeszłego roku. Dotarliśmy do jej rodziny. - Za to, co zrobił Gosi, niech zgnije w więzieniu! - mówiła o zabójcy jej przybrana matka Danuta Jurdeczka - Wyka.
Więcej na ten temat przeczytasz w sobotnio-niedzielnym (26-27 lutego) papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?