Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chory chłopiec zgubił aparat za 70 tys. zł. Dzięki temu urządzeniu Tomek mógł się śmiać

Anna Maciejewska [email protected]
- Dzwonię po komisariatach i sklepach, pytam - mówi ze łzami w oczach mama chłopca. - Przygotowaliśmy z dziećmi ulotki i plakaty z apelem o pomoc. Z całego serca wierzę, że ktoś kto znajdzie aparat nie zniszczy go i nie wyrzuci, tylko odniesie do najbliższego komisariatu. Można też zadzwonić pod numer 516 06 56 80. Nie potrafię powiedzieć jak bardzo będziemy wdzięczni.
- Dzwonię po komisariatach i sklepach, pytam - mówi ze łzami w oczach mama chłopca. - Przygotowaliśmy z dziećmi ulotki i plakaty z apelem o pomoc. Z całego serca wierzę, że ktoś kto znajdzie aparat nie zniszczy go i nie wyrzuci, tylko odniesie do najbliższego komisariatu. Można też zadzwonić pod numer 516 06 56 80. Nie potrafię powiedzieć jak bardzo będziemy wdzięczni. Fot. Andrzej Szkocki
- Jeszcze, kiedy staliśmy przy kiosku przy pl. Grunwaldzkim miał aparat na uchu - wspomina Urszula Romankiewicz mama chłopca. - Potem spojrzałam na niego na przystanku, jak siedział na ławce. Urządzenia już nie było. Ten, kto je odnajdzie, podaruje mojemu synowi drugą szansę na w miarę normalne funkcjonowanie.

W środę po godz. 17, kiedy pani Urszula z dwunastoletnim synem, córką i zięciem czekała na tramwaj zorientowała się, że Tomek, nie ma na uchu aparatu, który pozwala dziecku na odbieranie dźwięków z otoczenia. Szukali wszędzie, przeczesali całą okolicę przystanku. Niestety.

Tomek jest najmłodszym dzieckiem pani Urszuli. Wychowuje go sama, ale chętni do pomocy są także syn i córka. Są starsi i prowadzą dorosłe życie, ale nie zapominają o bracie i kiedy tylko mogą, zajmują się nim. Pani Urszula pracuje w banku, w domu jest dopiero popołudniami a Tomek wymaga stałej opieki. Takie życie nie jest łatwe.
Chłopiec urodził się w 26 tygodniu ciąży, lekarze stwierdzili, że przyczyną było zatrucie ciążowe.

- Trzy miesiące spędził w szpitalu, leżał w inkubatorze - wspomina wzruszona matka. - Okazało się, że niedowidzi i miał wylew krwi do mózgu, co skończyło się porażeniem mózgu. Miał też trudności z oddychaniem, był praktycznie bez płuc i by się choć trochę rozwijały dostawał silne leki. Te prawdopodobnie uszkodziły mu nerwy słuchowe.

Tomek nosił aparaty słuchowe nie pomagały mu jednak one tak, jak mógł to zrobić nowoczesny implant ślimakowy z zausznym procesorem mowy. Okazja, by wszczepić to urządzenie pojawiła się rok temu.

- W ośrodku przy ul. Niedziałkowskiego zaproponowano nam badania w szpitalu przy ul. Unii Lubelskiej. Tomek zakwalifikował się do operacji. W sierpniu robili mu badania a w grudniu miał już wszczepiony implant - opowiada pani Urszula. - Pod skórą znajduje się cześć magnesowa, na uchu pozostałe urządzenia, które przed snem zawsze ściągaliśmy.
Dzięki niemu Tomek zaczął rozpoznawać dźwięki instrumentów, odgłosy zwierząt, słyszał nadjeżdżający samochód i zaczął się śmiać.

- Zawsze tylko się uśmiechał. Odkąd miał implant zaczął się śmiać na głos i wydawać dźwięki - wspomina mama Tomka. - Znacznie lepiej funkcjonował. Po utracie aparatu to się zmieniło.

Tomek uczy się w szkole specjalnej w Policach. Potrafi tylko za pomocą piktogramów powiedzieć o swoich potrzebach.
W sklepie medycznym pani Urszula usłyszała, że taki implant w zależności od modelu kosztuje ok. 50 do 70 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska