Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciągle mam to we krwi

Marcin Łada
Władysław Kozakiewicz. 54 lata, wielokrotny mistrz i rekordzista Polski w skoku o tyczce, rekordzista świata (5,78) i mistrz olimpijski z Moskwy (1980). Żonaty z Anną Balmas, mają dwie córki: Katarzynę i Małgorzatę. Mieszka w Gdyni.
Władysław Kozakiewicz. 54 lata, wielokrotny mistrz i rekordzista Polski w skoku o tyczce, rekordzista świata (5,78) i mistrz olimpijski z Moskwy (1980). Żonaty z Anną Balmas, mają dwie córki: Katarzynę i Małgorzatę. Mieszka w Gdyni. fot. Aleksander Majdański
Rozmowa z Władysławem Kozakiewiczem, gościem specjalnym memoriału im. Tadeusza Ślusarskiego w Żarach

- Cały czas był pan blisko startujących, gestykulował, rozmawiał. Ciągnie wilka do lasu? - Choć minęło wiele lat, ciągle mam to we krwi. Wiem z praktyki co zmienić, poprawić, czego potrzebują zawodnicy. Czuję się na zawodach jak u siebie i staram się pomagać. Poprawiałem rozbieg, światło, przekazałem kilka uwag... robię to niemal automatycznie.

- Choć wyniki nie były najważniejsze, jak pan ocenia poziom imprezy? - Zawody były rewelacyjne. Chłopcy musieli skakać wysoko, ale nie wszystkim się udawało. Trochę usprawiedliwia ich fakt, że na takim rozbiegu jak ten w Żarach, jest to trudne zadanie. Poza umiejętnościami, trzeba mieć także odrobinę fantazji.

- Zaskoczyło pana zwycięstwo Adama Kolasy? - Nie. On regularnie skacze takie wysokości (5,60 - dop. red.) i nie jest to dla mnie zaskoczenie. Moim zdanie powinien skakać najwyżej na świecie. Jest dobrze zbudowanym i wyćwiczonym zawodnikiem, ma postawę mistrza. Gdyby był dobrze prowadzony i odrobinę poprawił technikę, może skakać bardzo, bardzo wysoko.

.

- Póki co, tylko nasze panie dominują na światowych arenach. - Mogą dominować dalej i nie ma w tym dla mnie żadnego problemu. Jest to nowa dyscyplina i pewnie jeszcze długo będzie się poprawiała. U mężczyzn poprzeczkę wysoko zawiesił Siergiej Bubka i skoczyć wyżej niż on, jest naprawdę trudno. No, chyba, że tyczki trochę się zmienią. Poza tym trzeba mieć talent, warunki fizyczne i przede wszystkim dobrego trenera.

- Dlaczego podkreślił pan szczególnie tego ostatniego? - Symbioza zawodnika ze szkoleniowcem jest bardzo potrzebna. To nie piłka nożna i jeżeli człowiek zmienia trenera co trzy lata, nie uda się zbudować porozumienia. Właśnie Adam Kolasa nie ma komfortu w tej dziedzinie. Jeżeli dodamy do tego kontuzję i parę innych drobiazgów, zbierze się spory bagaż, który mu ciąży. Jest jednak młody i szybko sobie z tym poradzi.

- Przewiduje pan renesans w skoku o tyczce mężczyzn? - Są chude i tłuste lata. Te drugie już przeżywaliśmy i teraz jest trochę słabiej. Ale na pewno będzie lepiej.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska