Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co dalej z naszymi prawami jazdy? - pytają byli kursanci szkoły jazdy "Marchewa"

Wojciech Olszewski 68 387 52 87 [email protected]
- Dopóki nie zapadnie wyrok skazujący właścicieli szkoły jazdy, nie można rozważać sytuacji jej kursantów – uważa prawnik "Marchewy” Paweł Poźniak.
- Dopóki nie zapadnie wyrok skazujący właścicieli szkoły jazdy, nie można rozważać sytuacji jej kursantów – uważa prawnik "Marchewy” Paweł Poźniak. Fot. Wojciech Olszewski
Byli kursanci szkoły jazdy "Marchewa" walczą o swoje prawa jazdy. Chcą złożyć do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez starostę i naczelnika wydziału komunikacji. "GL" tymczasem dotarła do podobnych spraw w Polsce.

- Kto się za nami ujmie i pomoże zachować prawa jazdy? Jakie mamy zrobić najlepsze do tego kroki? - pytają byli kursanci szkoły jazdy "Marchewa", którym grozi utrata uprawnień. Spotkali się ze starostą Małgorzatą Lachowicz-Murawską, rozmawiali też z właścicielami i prawnikami szkoły jazdy.

Zdesperowani chcą złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez starostę i naczelnika wydziału komunikacji. Ich zdaniem wydana w lutym br. decyzja o wykreśleniu szkoły z tzw. rejestru usług regulowanych z dniem 1 sierpnia 2006 jest rażącym naruszeniem prawa. Według kursantów prawo zadziałało tu wstecz. Bronią swoich praw jazdy argumentem, że skoro "Marchewa" do 2009 roku widniała w rejestrach, nie mogli wiedzieć, że wydane im uprawnienia nie są legalne.

Zarzucają wydziałowi komunikacji, że przeprowadzone w tym czasie coroczne kontrole szkoły, również nie wykazały ewentualnych nieprawidłowości. - Jeśli przez okres 2006 do 2009 starosta ani wydział komunikacji podczas kontroli nie dopatrywali się żadnych uchybień ze strony szkoły to tym bardziej my, zwykli kursanci, nie byliśmy w stanie tego zrobić. Ponadto z ust pracowników wydziału komunikacji padały zapewnienia, że szkoła działa legalnie - czytamy w piśmie, pod którym zebrano podpisy.

- Starosta nowosolski i prokurator działają na szkodę kursantów szkoły. Starosta żagański postąpił inaczej - mówi prawnik reprezentujący szkołę jazdy "Marchewa" Paweł Poźniak. -Uchylenie decyzji jest prawem a nie obowiązkiem starosty. Pani starosta chce z tego prawa skorzystać, chociaż ma inne możliwości: zawieszenie postępowania lub wydłużenie o kolejny czas do chwili rozstrzygnięcia przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze decyzji o wykreśleniu szkoły jazdy "Marchewa" z rejestru, od której się ta cała sprawa zaczęła. Jego zdaniem dopiero w tym przypadku można mówić o tym, czy szkoła działała legalnie, czy nielegalnie.

- O tym możemy mówić wyłącznie wtedy, gdy zapadnie prawomocny wyrok skazujący właścicieli szkoły jazdy. Do tej chwili prawnie sytuacji poszkodowanych ludzi nie można rozważać. Tymczasem trzeba patrzeć na dobro kursantów. Do momentu wyczerpania naszych trybów odwoławczych, ludzie nie tracą uprawnień do kierowania pojazdami. A pani starosta chce ich tego pozbawić i przerzucić odpowiedzialność z siebie na SKO - dodaje P. Poźniak.

Wyjaśnia, że właścicielka szkoły jazdy złożyła do SKO wniosek o stwierdzenie nieważności decyzji starosty o zakazie prowadzenia szkoły jazdy. - Procedura jest już wszczęta, czekamy na decyzję w tej sprawie - informuje prawnik szkoły.

Udało nam się ustalić, że nowosolska sprawa nie jest odosobniona. Podobne problemy mieli w 2008 roku kursanci z Mrągowa i Morąga. W obu przypadkach starostowie wydali podobne decyzje, jak urząd w Nowej Soli: cofające przyznane wcześniej uprawnienia. Jednak części kursantów udało się zachować prawa jazdy. Czy jest to światełko nadziei dla 140 nowosolan?

Kursanci jednej ze szkoły jazdy w Mrągowie ukończyli kurs i zdali państwowy egzamin. Jednak później okazało się, że w szkole prawdopodobnie fałszowano zaświadczenia lekarskie i karty godzin jazdy. O sfałszowanie dokumentów oskarżono… byłych kursantów. W mrągowskim sądzie rejonowym w Mrągowie toczyło się 12 spraw. Sąd warunkowo umorzył postępowania, nakładając na kursantów kary 100-200 zł na cel społeczny i wyznaczając okres próby.

Z kolei z Morągu kursantom groziła utrata praw jazdy, bo szkoła działała nielegalnie. Jej właściciel wbrew sądowemu zakazowi prowadzenia działalności, wydawał swoim kursantom zaświadczenia o ukończeniu kursu. Sprawa dotyczyła 55 osób. - Nie ma do dziś jednoznacznego wyroku w tej sprawie. Część decyzji SKO utrzymała uprawnienia wydane kursantom, część nie. Nie rozumiem tego, bo byłem przekonany, że SKO wyda jednakowe orzecznictwo - usłyszeliśmy od urzędnika wydziału komunikacji w Morągu. Nie chciał on wypowiadać się pod imieniem i nazwiskiem, bo sprawa do dziś wzbudza ogromne emocje i urzędnicy wolą się nie wypowiadać.

W Morągu starosta cofnął swoje decyzje przyznające prawa jazdy. Byli kursanci składali indywidualne odwołania do SKO, tam ku zaskoczeniu ludzi doszło do podziału w decyzjach. Wszystkie odwołania kursantów od tej decyzji SKO, składane do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, zostały przez sąd odrzucone.- Ważne tu są szczegóły, każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie. Widać było, że SKO wraz z kolejnymi odwołaniami zmienia zdanie na niekorzystne dla kursantów. Potem pojawiły się sygnały, że SKO jest skłonne rozstrzygać decyzje zgodnie z oczekiwaniami kursantów. Ale w dalszym ciągu nikt nie rozstrzygnął merytorycznie sprawy - mówi urzędnik z wydziału komunikacji z Morąga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska