- W kuli pod iglicą była tuleja, ale jej nie ruszamy bez pani konserwator zabytków - mówi Tomasz Furtak. - Wspólnie z pracownikami budowlanymi spisaliśmy protokół i tuleję zamknęliśmy w sejfie.
(fot. fot. Arkadiusz Smykowski)
- Nie uprzedzono mnie o tym zamiarze, więc nawet nie mogliśmy zaprosić "Gazety" do uczestnictwa w tym ciekawym akcie, szkoda - żałuje Tomasz Furtak, dyrektor domu kultury. - Raptem w czwartek fachowcy z firmy remontującej zamek poprosili nas, pracowników domu kultury, na świadków zdejmowania z dachu wieży zamkowej iglicy z metalową chorągiewką, gdzie widniała data "1870" oraz kuli, która była pod nią.
Szef domu kultury, obok którego stoi remontowany zabytek, jest zainteresowany wszelkimi poczynaniami wokół zamku, gdyż po wykonaniu niezbędnych prac gmach przejdzie pod zarząd domu kultury.
Iglica została zatem zdjęta z wieży na czas remontu i po odnowieniu wróci na miejsce. Jednak tego rodzaju czynnośćzawsze budzi ciekawość. Jest bowiem starą tradycją, iż do kuli pod iglicą wkłada się różne przedmioty i dokumenty dla odczytania przez potomnych. Co było w zamkowej kuli?
- Okazało się, iż w kuli była tuleja, ale jej nie ruszaliśmy bez pani konserwator zabytków - informuje T. Furtak. - Wspólnie z pracownikami budowlanymi spisaliśmy protokół i tuleję zamknęliśmy w sejfie.
Czekamy niecierpliwie na ciąg dalszy...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?