Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się stało?

JANCZO TODOROW 0 68 363 44 60 [email protected]
Robert Wierzbicki płacze, gdy widzi niemowlęcy wózek albo bawiące się w piaskownicy dzieci. To wszystko z tęsknoty za córeczką, której nie może widywać, ani chodzić z nią na spacery.

Dwuletnia Wiktoria mieszka w tym samym mieście co jej ojciec. Więc nie odległość jest przeszkodą, żeby dziewczynka mogła się cieszyć ojcowską miłością, chodzić z tatą na spacery i huśtawki. To nie odległość a upór matki. Jak dotąd nie pomagają ani perswazje, ani grzywny, które nakłada na rodzicielkę sąd. - Bo w Polsce tak jest, niby rodzice dziecka mają równe prawa, ale zawsze wygrywają matki - denerwuje się R. Wierzbicki. - Jest postanowienie sądu, że mogę się spotykać z dzieckiem, regularnie płacę alimenty, ale to niewiele znaczy, bo matka nie chce, żebym odwiedzał Wiktorię i tyle. I jestem bezradny.

Co się stało?

Robert poznał dziewczynę cztery lata temu. Miał już ranę w sercu po nieudanym małżeństwie. Wtedy bardzo pragnął dziecka, ale nie było mu dane długo cieszyć się małą Kingą, dziecko zmarło po tygodniu. Może to sprawiło, że małżeństwo się rozpadło. Potem poznał swoją nową miłość. Nie zamieszkali razem, ale spotykali się regularnie, planowali wspólną przyszłość. Ucieszył się, kiedy dowiedział się, że dziewczyna jest w ciąży. Kupił wyprawkę, zatroszczył się, żeby niemowlęciu niczego nie zabrakło. Był szczęśliwy, że to dziewczynka, uwierzył, że jego los się odmienił i znowu jest ojcem. Sielanka jednak nie trwała długo. Po trzech miesiącach dziewczyna przestała wpuszczać go do domu, o widzeniu z dzieckiem nie było mowy. - Nie wiem co jej się stało, byłem zrozpaczony, nie chciało mi się wierzyć, że moje szczęście znowu legło w gruzach. Za nic na świecie nie mogła wytłumaczyć, dlaczego nie pozwala mi widywać córeczki. Może chodziło o pieniądze? Przecież dziecku niczego nie brakowało. Była partnerka mieszka z matką, pewnie to ona ją nastawiła przeciwko mnie, bo to one wspólnie mnie wyzywają, kiedy próbuję odwiedzić dziecko - żali się Robert.

Dalej tak samo

Ojciec Wiktorii przyznaje, że niemal wpadł w obsesję. Im bardziej jest odtrącany od dziecka, tym bardziej go pragnie, chce z nim być i troszczyć się o nie. Założył sobie kalendarzyk zdarzeń, w małym notesie skrupulatnie wpisuje dni i godziny, kiedy spotykał się z dzieckiem, kiedy go przeganiano, kiedy były interwencje policji i posiedzenia sądu. To wszystko jako dowód, że niczego nie zmyśla, że pragnie dla tego dziecka zrobić wszystko, na co go stać. Składał skargi do sądu, matkę karano grzywną, ale niczego sobie z tego nie robiła. - Gdybym ja tak się zachowywał, to dawno zrobiliby ze mną porządek - denerwuje się Robert. - Ale jak widać matki mają większe prawa. W połowie maja ub. roku chciałem zrobić dziecku zdjęcie. Wtedy była partnerka mnie pobiła, zrobiłem sobie obdukcję. Po mojej interwencji w sądzie zawarliśmy ugodę w sprawie spotkań z córeczką. Ale dalej jest to samo. Dziecka nie widuję miesiącami, matka ma taki kaprys i nie wpuści mnie do mieszkania. A jak raz na jakiś czas wpuści, to z dzieckiem mogę rozmawiać w korytarzyku na klęczkach, bo nawet krzesła nie poda.
Ojciec Wiktorii marzy o tym, żeby pójść z dzieckiem na spacer, na lody czy na huśtawki. Ale to marzenia nie do spełnienia. Bo matki nikt nie przekona.

Opinia ma pomóc

- Sąd nic innego nie może zrobić, jak tylko ukarać matkę grzywną - mówi Krystyna Krywińska, przewodnicząca wydziału rodzinnego i nieletnich w sądzie rejonowym. - W ostateczności można zastosować areszt, ale dla dobra dziecka tego się nie robi. Takie sprawy są bardzo trudne. Na ostatniej rozprawie sąd postanowił skierować ojca i matkę dziecka do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyki Konsultacyjnej w Zielonej Górze. Tam specjaliści - psycholodzy i pedagodzy - zbadają maleństwo i rodziców. Potem opracują opinię, która odpowie na pytanie - czy dobro dziewczynki wymaga, aby spotykała się z ojcem, tak jak domaga się on w swoim wniosku. Może ci właśnie specjaliści uświadomią matce, że postępuje niewłaściwie.
- Będę walczył do upadłego o Wiktorię. Nie mam wątpliwości, że jest moim dzieckiem, dawno ją uznałem, po co matka robi mi na złość? Chcę się troszczyć o córkę i ją wychowywać. Nie jestem alkoholikiem, dobrze zarabiam, mogę jej zapewnić byt - mówi R. Wierzbicki.
Spotkaliśmy matkę Wiktorii przed salą sądową, kiedy czekała na rozprawę. Chcieliśmy poznać motywy jej zachowania i zapytać dlaczego ojciec nie może spotykać się z dzieckiem. Nie chciała z nami rozmawiać ani odpowiedzieć na żadne pytanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska