- Osady z oczyszczalni składowane są nad podziemnym zbiorniku wody, to kwestia czasu, kiedy dojdzie do skażenia - mówią mieszkańcy Osowej Sieni. Właściciel terenu twierdzi, że ma stosowne pozwolenia.
Kilkudziesięciu mieszkańców wsi chciało spotkać się z włodarzami gminy i powiatu w sprawie składowania w ich okolicy odpadów. - Niestety przyjechali tylko urzędnicy odpowiedzialni za ochronę środowiska - opowiadali zrezygnowani.
Gmina nie pomoż
Mieszkańcy Osowej Sieni od pięciu lat walczą z lokalnym przedsiębiorcą, który przywozi i składuje na okolicznych polach osady z oczyszczalni ścieków. - Żeby to tylko było z samej Wschowy, to dałoby się wytrzymać, ale to paskudztwo przyjeżdża tutaj z Wielkopolski i Dolnego Śląska - mówią. - Pola wokół całej Osowej Sieni są zasłane osadami, które cuchną. Przez to w lecie dokuczają nam roje much.
Jak dodają, w niektórych miejscach przez ciągłe nawożenie poziom gruntu znacznie się podwyższył. - Chcemy wiedzieć skąd i ile tych osadów trafia do nas - dodaje sołtys wsi Helena Nikolin. - Myślę, że w tej chwili żaden z urzędników nie wie, na które pola wywozi się to paskudztwo. Odsyła się nas do inspektoratu ochrony środowiska w Zielonej Górze. A przecież tu we Wschowie łatwiej i szybciej można sprawdzić nieprawidłowości, które regularnie zgłaszamy.
- Gmina nie ma takiej władzy, żeby to kontrolować, bo w jej zakresie obowiązków leży tylko gospodarka odpadami komunalnymi - tłumaczy Marian Kociubiński z wydziału ochrony środowiska w ratuszu. - A tu sprawa dotyczy odpadów przemysłowych.
Trzeba chronić wodę
- Ciekawe co zrobią nasze władze, kiedy okaże się, że woda jest skażona - pyta Zbigniew Majewski. - Kiedy trzeba będzie dowozić nam wodę beczkowozami. Zresztą nie tylko nam, bo cała gmina korzysta z tego podziemnego jeziora. Już teraz trzeba chronić ten teren.
Jak dodaje, na tym obszarze składowane są nie tylko osady z oczyszczalni. Problem w tym, że zbiornik nie ma wytyczonych dokładnych granic i co za tym idzie strefy ochronnej. - Pierwszy krok w kierunku jego ochrony został zrobiony. Minister zalecił opracowanie projektów dla czterech zbiorników w kraju, ten jest jednym z nich - wyjaśnia Zbigniew Marciniak, odpowiedzialny za ochronę środowiska w powiecie.
Właściciel pól twierdzi, że działa legalnie. - Jeśli łamię prawo, to może zająć się tym policja lub prokuratura - mówi Zbigniew Tarka. - Ja mam wszystkie stosowne dokumenty.
Dodaje również, że zamieszanie wokół jego działalności to uboczny skutek wiejskich wyborów. - Nowa rada sołecka zawsze na początku kadencji robi takie zamieszanie - przekonuje Z. Tarka. - To jak zwykle niedługo się uspokoi. Nie ma innej możliwości zagospodarowania osadów z oczyszczalni. Nawet w okolicy Zielonej Góry trafiają one na pola.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?