Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cygan musi zrobić więcej

Wojciech Wyszogrodzki
Edward Dębicki to poeta, autor i kompozytor. W 1955 r. założył Cygański Teatr Muzyczny Terno, a od 22 lat organizuje w Gorzowie Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich Romane Dyvesa. Nagradzany medalami i odznaczeniami, m.in. Gloria Artis czy Zasłużony dla kultury polskiej.
Edward Dębicki to poeta, autor i kompozytor. W 1955 r. założył Cygański Teatr Muzyczny Terno, a od 22 lat organizuje w Gorzowie Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich Romane Dyvesa. Nagradzany medalami i odznaczeniami, m.in. Gloria Artis czy Zasłużony dla kultury polskiej. fot. Kazimierz Ligocki
- Jest totalnym nieporozumieniem myślenie, że amfiteatr powinien pękać w szwach. Co miastu dadzą gwiazdy zapełniające widownię? - pyta EDWARD DĘBICKI, twórca Cygańskiego Teatru Muzycznego Terno.

- Po co Gorzowowi Romane Dyvesa?
- Na całym świecie dbają o różnorodną kulturę. Jesteśmy w Unii, będziemy poznawać inne kultury, na razie nam obce. Musimy przyzwyczaić się do inności. Kwiat, który miałby jeden kolor, byłby nudny, smutny. Tylko wielobarwny bukiet daje piękno. Mogę wypowiadać się na ten temat, bo się na tym znam. Kulturę trzeba poznać i ją pielęgnować. Robię festiwal Romane Dyvesa od 22 lat, mam więc doświadczenie. Dostałem propozycję organizacji festiwalu w Serbii, tam nie mówią o pieniądzach, tylko o wartości. Przypuszczam, że Gorzów jest szczęśliwy, że ma taki festiwal i takich Cyganów.

- I niczego nie trzeba zmieniać?
- Kiedy słyszę, jak ktoś twierdzi, że Romane Dyvesa jest przestarzałym festiwalem, to - na litość boską - czy on wie, co mówi? Nasza obecność wzbogaca Gorzów. To nie jest tak, że Cygan śpiewa swoje pioseneczki. To jest też polska kultura. Festiwal nie polega jedynie na tańcu i śpiewie, jest też sympozjum, poezja, są wystawy. Jeśli w mieście uznają, że ten folklor jest niepotrzebny, nie będę się upierał. Kultura jest w Gorzowie nijaka, bo niekompetentni ludzie zajmują stanowiska i chcą decydować. Często wypowiadają się o niej osoby, które w ogóle nie znają się na tym. Dla nich obcowanie z kulturą to bycie na imprezie, klaskanie i piwo. W debacie na łamach pana gazety padają propozycje, by skomasować domy kultury. Tak już było w komunizmie, gdzie tworzyliśmy kołchozy. Jest różnica między klubem a domem kultury. Niech ta kultura żyje - i ta mniejsza, i ta większa.

- A jako organizatorowi, który wkłada wiele serca w to przedsięwzięcie, nie jest panu przykro, gdy z roku na rok na widowni zasiada coraz mnie ludzi? Nie myśli pan o zmianie formuły?
- Nie myślę o zmianach. Jeśli pójdę w komercję i będę zwracał uwagę, ile jest zajętych miejsc na widowni, festiwal straci na wartości. Mogę zaprosić takich artystów, którzy wypełnią amfiteatr po brzegi. Ja jednak jestem wierny tej głębszej kulturze, klasyce cygańskiej, która przetrwała różne style muzyczne na całym świecie i nadal jest ceniona i popularna. Trzeba patrzeć w przyszłość, ale nie można zapominać o tradycji. Tak jest z Romane Dyvesa. Miasto małym nakładem ma spore wydarzenie. Od urodzin człowieka pieniędzy zawsze brakowało i tak będzie nadal.
Jest totalnym nieporozumieniem myślenie, że amfiteatr powinien pękać w szwach. Co miastu dadzą gwiazdy zapełniające widownię? Do amfiteatru wchodzi 5 tys. osób, ja cieszę się, jak połowa miejsc jest zajętych. Nie liczę tylko na Gorzów, co trzecia osoba na widowni jest z zagranicy. Nie chodzi o ilość, ale o jakość i o promocję. A Gorzów to wyjątkowo trudne miasto. W Warszawie od 6 lat organizuję Romane Dyvesa i z roku na rok jest więcej widzów.

- Mecenas Synowiec proponuje sprowadzenie do Gorzowa zespołu Gogol Bordello. Może więc skorzystać z okazji, gdy będzie w Kostrzynie na Przystanku Woodstock?
- Po co wrzucać dwa grzybki do barszczu? Kto będzie chciał, pojedzie tam na darmowy koncert. Muszę panu powiedzieć, że znam kilku Cyganów występujących z Madonną, zapraszali mnie na jej koncert w Warszawie. Okazuje się, że oni też występują z Gogol Bordello, o którym słyszałem dużo wcześniej, ale były to marzenia nie do spełnienia ze względu na koszty. Cieszę się jednak z zainteresowania festiwalem osób wpływowych w mieście i może uda się to zrealizować. Tymczasem zaprosiłem zespół o podobnym stylu, znany w świecie, który nagrywał muzykę m.in. do filmu Kusturicy.

- Urzędnicy od kultury boją się z panem rozmawiać? Mam wrażenie, że myślą "dajmy mu tę kasę, bo jest niereformowalny, uparty i nie wtrącajmy się"…
- Wiem, że takie krążą opinię na mój temat. Gdybym z niektórymi osobami siedział i pił wódkę, klepaliby mnie po ramieniu i mówili "to jest swój chłop". Kiedy ja walczę o swoje, to jestem niedostępny, zarozumiały i chodzę z nosem do góry. Tak nie jest. W Polsce Cyganie są inaczej traktowani. Ma rację mój syn Manuel. Mówi mi: ty musisz zrobić trzy razy tyle co Polak, żeby ciebie dostrzeżono, bo stereotypy nadal są żywe. W "Polityce" po festiwalu w Opolu napisano, że wygrała cygańska piosenka ze słowami Janusza Kofty, śpiewana przez Edytę Geppert. O kompozytorze nie wspomniano.
Największym patronem Romane Dyvesa jest ministerstwo spraw wewnętrznych i administracji, wcześniej było ministerstwo kultury i to przede wszystkim dzięki ich wsparciu finansowemu Romane Dyvesa miało szansę zaistnieć. Mamy wyznaczane cele do realizacji. To nie są koncerty, które mają wypełnić amfiteatr, tylko ochrona tożsamości, zachowanie tradycji. Owszem, myślimy też o nowych formach, bo nie można bez przerwy odgrzewać bigosu. Wiemy, co jest na rynku muzyki cygańskiej na świecie. Jeśli jednak mamy sprowadzić tutaj gwiazdę wielkiego formatu, miasto nie może dawać jedynie 50 tys. zł na dwudniowy, międzynarodowy festiwal. Potrzebujemy też większego wsparcia logistycznego. Czy ktoś kiedyś pomógł nam w zainteresowaniu TVP naszym festiwalem? A wiem, że osoby wpływowe w mieście mogły to zrobić. Co w sprawie festiwalu robi promocja miasta?
Ale wszyscy już się przyzwyczaili, że Dębicki sobie poradzi.

- Miasto jako jeden sponsorów musi jednak patrzeć na popularność imprezy…
- Telewizja też mówi, że musi dbać o oglądalność. Ja im na to, będziecie mieli jeszcze większą, jak położycie na stół człowieka i po kawałku będziecie odcinali mu kończyny. W Warszawie w teatrze też nie ma kompletu widzów. Dlaczego wymagamy, by na Romane Dyvesa nie było wolnych miejsc? Owszem, mogę tak zrobić, ale muszę dostać zdecydowanie więcej pieniędzy. Co nam z tego, że jakiś artysta przyjedzie, poklaszczemy mu i pojedzie? Radość jednego wieczoru. Dla miasta ważni powinni być artyści działający na jego rzecz tutaj i promujący je na świecie.

- Dziękuję za rozmowę.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska