CZARNI ARENA ŻAGAŃ - MIEDŹ LEGNICA 0:1 (0:0)
CZARNI ARENA ŻAGAŃ - MIEDŹ LEGNICA 0:1 (0:0)
Bramki: Grzegorzewski (69).
CZARNI ARENA: Siamin - Wróbel, Galuś, Olejniczak, Filipe - Pałys (od 46 min Okuniewicz), Janus (od 46 min Galdino), Kłak, Szuszkiewicz, Pawela (od 76 min Jankowski) - Imeh.
MIEDŹ: Bledzewski - Starosta, Mowlik, Woźniczka, Zasada - Gawlik, Garuch (od 46 min Nowacki), Szewczuk (od 81 min Hempel), Madejski - Lenkiewicz (od 86 min Zieliński), Zakrzewski (od 69 min Grzegorzewski).
Żółte kartki: Imeh - Mowlik, Szewczuk, Zakrzewski, Nowacki. Sędziował Artur Aluszyk (Szczecin). Widzów 800.
Przeczytaj też:Czarni Żagań przegrali z Miedzią Legnica
Jeśli po meczu z Ruchem Zdzieszowice trener żagańskiego zespołu Romuald Szukiełowicz nie był załamany, to już po pojedynku z Miedzią ma do tego pełne prawo. Sporo kibiców miało w pamięci wynik z jesieni, kiedy Czarni przegrali w Legnicy aż 6:0, co doprowadziło do dymisji Janusza Kudyby. Obawy fanów nie były bezpodstawne, bo legniczan nazywa się "małym Realem" - większość zawodników ma doświadczenie wyniesione z ekstraklasowych boisk. Nic więc dziwnego, że to Miedź faworyzowano przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
I przyjezdni już w 2 minucie pokazali swoją moc. Po wrzutce Tomasza Szewczuka najlepiej w polu karnym odnalazł się mierzący zaledwie 154 cm Marcin Garuch. Na tym jednak zakończyli strzelanie, a piłkę - i to dosłownie - przejęli gospodarze. Patrząc momentami na ten mecz, można było odnieść wrażenie, że to Czarni walczą o awans do pierwszej ligi. Z bardzo dobrej strony pokazał się Filipe Andrade. To właśnie jego dośrodkowania siały sporo zamętu pod bramką Andrzeja Bledzewskiego. Swoich sił próbowali Benjamin Imeh, Fabian Pawela, Dawid Pałys - wszyscy bez skutku. Miedź odpowiadała jedynie nieśmiałymi atakami. I faulami - po jednym z nich Artur Janus zszedł z boiska ze złamanym nosem.
Legniczanie obudzili się dopiero w drugiej połowie. Tomasz Szewczuk, Damian Lenkiewicz i Zbigniew Zakrzewski już pewnie widzieli piłkę w siatce, ale na ich drodze stawał Władysław Siamin, który w tym meczu chciał udowodnić Bogusławowi Baniakowi, że za wcześnie go skreślił. Trener sam zresztą przyznał po meczu: - Patrząc na Władka dzisiaj, trochę żałuję, że go oddałem. Zanim jednak Baniak mógł odetchnąć, w 69 minucie wprowadzony pół minuty wcześniej Jakub Grzegorzewski wykorzystał wrzutkę Piotra Madejskiego i zdobył jedyną bramkę w tym meczu.
- To jest jakiś zły sen. Cztery rożne, pół sytuacji i Miedź wygrywa spotkanie. Znów fortuna nie była po naszej stronie. Szkoda mi tych chłopaków, bo nie zasłużyli na dwie porażki z rzędu. Wspierają się, tworzą drużynę, zostawiają serce na boisku, a poza nim naprawdę ciężko pracują i prowadzą się odpowiednio - ubolewał Szukiełowicz. - Dziękuję kibicom za to, że przyszli, bo zobaczyli chyba, że warto nas oglądać - dodał. Baniak z kolei był pod wrażeniem gry gospodarzy. - Potrzebowaliśmy tych punktów i cieszę się, że udało się je zdobyć. Muszę jednak podkreślić, że trener Szukiełowicz, u którego uczyłem się zawodu, stworzył tu znakomity zespół. Porównując go do tego, sprzed kilku miesięcy, to jestem pełen podziwu - powiedział.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?