Żagański klub został zdegradowany za zaległości w Urzędzie Skarbowym, ZUS i brak monitoringu na stadionie - taką decyzję ogłosił prezes Jerzy Woźniak. Problem jednak w tym, że formalnie nic jeszcze nie wiadomo. Ani klub, ani LZPN nie otrzymali pisma z centrali, na podstawie którego mogą podjąć dalsze działania. Prezes LZPN zapowiada, że związek chętnie pomoże Czarnym odwołać się od tej decyzji, ale musi mieć podstawy prawne. - Dlatego na razie tylko nerwowo czekamy, bo bez pism nic nie możemy zrobić. Nie zastanawiamy się jeszcze, co się stanie, jeśli żaganianie złożą wniosek o licencję na grę w trzeciej lidze. Jeśli jednak to zrobią, to automatycznie spada Pogoń Świebodzin - tłumaczy Henryk Gruchociak.
Za opcją trzecioligową są także włodarze Żagania. - Jesteśmy za tym, żeby rozpocząć sezon w trzeciej lidze i spokojnie wszystko w klubie uporządkować - powiedział Paweł Lichtański, rzecznik Urzędu Miasta. Podobnie twierdzi Woźniak, choć zwraca uwagę na inne kwestie. - Już w ubiegłym roku mówiłem, że Żagania nie stać na drugą ligę. Wtedy jednak dostałem zapewnienie od burmistrza, że pieniądze są i mamy się utrzymać. Utrzymaliśmy się, a teraz okazuje się, że kasy nie ma, więc i tak spadamy. Jaki w tym sens? - pyta prezes. - Klub w ogóle nie przystąpił do konkursu, a prezes domaga się pieniędzy. Na jakiej podstawie? I gdzie mamy je przelać - na konto zajęte przez komornika? - dopytuje Lichtański. - Co miesiąc dostawaliśmy wniosek o stypendia dla zawodników, które wynosiły aż 50 tysięcy złotych! - dodaje. - Chyba dobrze, że ktoś podjął tę decyzję za nas i na niższym szczeblu zbudujemy nowy zespół, tańszy w utrzymaniu. Spokojnie ogarniemy sytuację, przestaniemy generować nowe długi. I wtedy dopiero odpowiemy sobie na pytanie: czy warto bić się o coś więcej? - stwierdza Woźniak.
Problemy na linii miasto-klub ciągną się od jakiegoś czasu. Każda ze stron odbija piłeczkę w drugą stronę. - W klubie potrzebny jest ktoś, kto faktycznie zacznie działać, a nie tylko mówić o planie naprawczym. O tym słyszymy od roku i co się zmieniło? Ktoś musi dogadywać się z wierzycielami. Miejskie pieniądze nie są po to, żeby spłacać długi - stwierdził Lichtański.
Przepychanki trwają, a długi rosną. W klubowej kasie pustki. - Na dziś mamy 46 tysięcy złotych zaległości wobec PZPN. Do tego dochodzą długi w ZUS, Urzędzie Skarbowym i LZPN. Tymczasem pieniędzy od miasta nie dostałem. Gdzie jest pan Kowal? Ostatni raz rozmawiałem z nim trzy tygodnie temu. Teraz słyszę, że w innych miastach włodarze pojechali do Warszawy i walczą o licencję. A u nas? - dopytuje Woźniak. - Burmistrz co roku wysyłał do związku wszelkie potrzebne dokumenty, był w stałym kontakcie telefonicznym z członkiem Komisji Licencyjnej. W tym roku klub nie dołączył do dokumentów żadnego papierka, który przedstawiałby ugodę z wierzycielami i plan spłaty - odpowiada mu Lichtański.
Na razie więc nic nie wiadomo. Zawodnicy trenują, ale większość z nich rozgląda się za nowymi klubami. Już odeszli Fabian Pawela, Mariusz Szuszkiewicz, Piotr Galuś, Adam Kłak, Władysław Siamin i Michał Wróbel, a więc trzon zespołu. Następni w kolejce są Filipe i Galdino, do wzięcia jest także Benjamin Imeh. - Czasami lepiej się cofnąć, żeby potem pójść do przodu. Broniłem Czarnych jak niepodległości i nie opuszczę klubu. Zbudujemy kadrę złożoną z młodych chłopaków z okolicy i zobaczymy, na co nas stać - podsumował Woźniak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?