Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czasem pogrożę laską

Leszek Kalinowski
Bronisława Musiałowicz, lat 100, urodziła się w Iwli koło Krosna. Mąż pracowała jako majster w poszukiwaniu nafty i gazu. Jedyna córka była polonistką. Dziś jubilatka ma wnuka, trzy prawnuczki i jednego prawnuka. Mieszka na os. Zacisze.
Bronisława Musiałowicz, lat 100, urodziła się w Iwli koło Krosna. Mąż pracowała jako majster w poszukiwaniu nafty i gazu. Jedyna córka była polonistką. Dziś jubilatka ma wnuka, trzy prawnuczki i jednego prawnuka. Mieszka na os. Zacisze. fot. Ryszard Poprawski
Rozmowa z Bronisławą Musiałowicz, która wczoraj skończyła 100 lat

- Sylwester ma więc dla pani szczególne znaczenie?
- O tak, zwłaszcza że swoje urodziny 31 grudnia obchodzi moja prawnuczka Agnieszka, a po północy ja. Podwójna impreza będzie i w tym roku. I pyszne jedzenie.

- Ale chyba pani jest na diecie?
- Jem wszystko, co mi dadzą. Lubię pierogi, które robi prawnuczka. Wędliny. Kawkę…

- Słyszałem, że i colę lubi pani sobie popić?
- I coca-colę. I chipsy lubię. I frytki. A nawet kropelki…

- Kropelki?
- Pani doktor kazała na lepsze krążenie, to moja prawnuczka daje mi kielicha koniaku na noc (śmiech).

- Nigdy nie narzekała pani na zdrowie?
- Kiedy w czasie II wojny światowej bomba wpadła do naszego domu, zachorowałam na serce. Trzy tygodnie leżałam w szpitalu. To był jedyny raz. Ostatnio tylko trochę słuch mi się popsuł. No i jestem najmniejsza w rodzinie. Nawet prawnuczki mnie przerosły.

- Słuchają pani?
- Słuchają. A jeśli nie, to pogrożę laską i jest dobrze (śmiech).

- Mówią, że pani wymodliła im wszystkie zaliczenia i egzaminy?
- Moje prawnuczki są już po studiach. Modliłam się w ich intencji. Może pomogło też to, że jestem matką chrzestną arcybiskupa, który był w Rzymie przy Janie Pawle II. Kiedyś przyjeżdżał, pisał. Od pewnego czasu nie daje znaku, ma teraz 76 lat, więc pewnie dostał sklerozy (śmiech).

- Ale pani na pamięć nie narzeka?
- Pamiętam wszystko. Jak się wychowywałam nad Wisłokiem. Jak przed I wojną chodziłam dwa lata do szkoły. Jak rodzice przyjechali z Ameryki i wybudowali dom, który został zbombardowany podczas II wojny światowej. Jak znaleźliśmy się na zachodzie Polski.

- Recepta na długowieczność?
- Jestem dzieckiem dwóch wojen. Przeżyłam śmierć męża, córki (miała 55 lat), zięcia. Mimo wielu zmartwień, zawsze staram się spokojnie podchodzić do życia. I mam szczęście do kochającej mnie rodziny.

- Nawet portret pani namalowali?
- Z okazji setnych urodzin zaprzyjaźniona z nami artystka Irena Bierwiaczonek namalowała mój portret. Prawnuczki chciały mieć w domu dwie prababcie. No to mają.

- Dlaczego wszystkim gościom rozdaje pani miętusy?
- Bo jestem od nich uzależniona. W podziękowaniu za życzenia odwdzięczam się tym, co lubię najbardziej.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska