W 2009 roku w naszym województwie doszło do 103 wypadków z udziałem osób poruszających się na jednośladach. 14 osób zginęło, 103 zostały ranne. W sumie motocykliści uczestniczyli w 36 wypadkach. W tym roku doszło już do dwóch wypadków z udziałem motocykla. To i tak mniej niż przed rokiem. - Wtedy od stycznia do lutego doszło do trzech wypadków z udziałem motocyklistów - wylicza Artur Chorąży z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie.
Martwa strefa
Jak słabo widoczni są motocykliści możemy sprawdzić samemu. W przypadku jednośladów tzw. "martwa strefa", czyli miejsce w lusterku, w którym nie widzimy wyprzedzającego nas pojazdu, jest dużo większa. Dzieje się tak zawsze, niezależnie od tego, jak mamy ustawione lusterka wsteczne. To dlatego kierowcy samochodów powinni wszystkie swoje manewry sygnalizować odpowiednio wcześniej. - Najgorzej jest wiosną, kiedy pojawiamy się na dogach i kierowcy nie są do tego przyzwyczajeni. Zdarza się, że zajeżdżają drogę, nie spoglądają w lusterka - tłumaczy Tomasz Bazylewicz, szef klubu motocyklowego Bachus w Zielonej Górze. Dodaje jednak, że często winni są też sami motocykliści. - Zdarza się, że wstydzimy się za naszych kolegów. Kupują maszyny o bardzo dużej mocy i wypróbowują je na drogach z normalnym ruchem. W innych krajach Europy są tory, gdzie można sprawdzić swoje umiejętności, u nas tego niestety nie ma i ludzie ci wyjeżdżają na ulice. To naganne zachowanie, często kończy się wypadkiem i śmiercią - przyznaje T. Bazylewicz.
Często jednak to również kierowcy specjalnie utrudniają poruszanie się po drogach motocyklistom. - Często widać to na światłach. Jest korek, stoi sznureczek aut, podjeżdża motocyklista lub osoba na motorowerze. To mały pojazd, spokojnie może przejechać między pojazdami i ustawić się przed sygnalizacją. Niektórzy jednak celowo zajeżdżają drogę, uniemożliwiając przejazd. Sam byłem świadkiem, jak kierowca widząc nadjeżdżający motocykl otworzył drzwi. W Niemczech, Włoszech, czy Hiszpanii takie zachowanie byłoby nie do pomyślenia. Tam kierowcy i motocykliści szanują siebie nawzajem - wyjaśnia T. Bazylewicz.
Potwierdza to Jacek Głosiński, przedstawiciel handlowy, który tygodniowo pokonuje około tysiąc kilometrów. - Tak, są kierowcy którzy zajeżdżają drogę motocyklistom. Robią to złośliwie, stwarzając tym samym zagrożenie dla siebie i innych - mówi.
Bezpieczna jazda i wzajemny szacunek
Jaki jest sposób na bezpieczną jazdę? - Trzeba co jakiś czas spoglądać w lusterka. Wtedy zauważymy nadjeżdżający od tyłu motocykl - tłumaczy T. Bazylewicz. Sam również jeździ autem, więc problem zna z dwóch stron. - I kontrolujemy prawe i lewe lusterko, bo czasem motocykliści wyprzedzają samochód z prawej strony. Niebezpiecznie jest też wtedy, kiedy motocyklista wychyla się w ostatniej chwili i wyprzedza samochód. Często te pojazdy mają ogromną moc i duże przyspieszenie. Wtedy można ich nie zauważyć - dorzuca J. Głosiński.
Zagrożeniem dla posiadaczy jednośladów są też dziurawe drogi. - Po zimie strach jeździć, dlatego często robimy wypady do Niemiec. Tam kierowcy nas traktują jak równorzędnych użytkowników drogi i asfalt jest porządnej jakości - mówi szef Bachusa.
Czy jednak w naszym kraju ze wzajemnym szacunkiem kierowców i motocyklistów do siebie jest aż tak źle? - Na szczęście jest coraz lepiej. Wielu kierowców, widząc za sobą motocykl, zjeżdża i ustępuje drogę. Doceniamy to - mówi T. Bazylewicz. W jaki sposób motocykliści dziękują za ustąpienie miejsca na drodze? - Wysuwamy na bok i prostujemy nogę, najczęściej prawą. To oznacza "dziękuję". Niektóre motocykle nie mają bowiem świateł awaryjnych, a oderwanie ręki od kierownicy jest bardzo niebezpieczne - odpowiada motocyklista.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?