Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czwarty rozbiór Polski

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
Natalia Lebiediewa. Historyk, członek Rosyjskiej Akademii Nauk. Specjalistka zajmująca się zbrodnią katyńską, procesem norymberskim i historią Kominternu. W Zielonej Górze gościła z wykładami na zaproszenie Muzeum Ziemi Lubuskiej i Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Natalia Lebiediewa. Historyk, członek Rosyjskiej Akademii Nauk. Specjalistka zajmująca się zbrodnią katyńską, procesem norymberskim i historią Kominternu. W Zielonej Górze gościła z wykładami na zaproszenie Muzeum Ziemi Lubuskiej i Uniwersytetu Zielonogórskiego. fot. Mariusz Kapała
- Wyobraźcie sobie rosyjską gazetę z takim tytułem na okładce i fotografią przedstawiającą żołnierzy Wehrmachtu i Armii Czerwonej jako sojuszników - tak przed miesiącem prof. Natalia Lebiediewa przypominała Rosjanom agresję na Polskę 17 września 1939.

- Lubi pani obalać mity. Najpierw udowodniła, że zbrodnię w Katyniu dokonało NKWD, a nie Niemcy, teraz pisze o czwartym rozbiorze Polski, pokazując Hitlera i Stalina jako sojuszników, którzy razem planowali tę wojnę i ściśle ze sobą współpracowali. To chyba trudna prawda dla Rosjan. Jak przyjęli ją czytelnicy?
- "Nowaja Gazieta" była jedyną w Rosji przypominającą to wydarzenie (tekst ukazał się 16 września - dop. red.). Stali czytelnicy pozdrawiali mnie po przeczytaniu artykułu. Zwolennicy władz i tradycyjnie myślący nie chcą takich informacji, bo są dla nich nieprzyjemne. Ale jeżeli będziemy milczeli, nas również może czekać taki sam los. Nie można udawać, że czegoś nie było. Badam te sprawy i piszę o nich nie tylko w interesie Polski, ale głównie mojego kraju. Żeby się to nigdy nie powtórzyło. A prawda jest taka, że agresja na Polskę była zaplanowana we współpracy z Niemcami.

- Nie dotyczy to tylko samych działań wojennych, ale również stosunku do ludności cywilnej.
- Niedawno odkryłam notatkę Berii, który napisał ją do Stalina 12 grudnia 1940 roku. Podaje dane o akcji NKWD na zachodniej Ukrainie i zachodniej Białorusi od września 1939 roku do grudnia 1940 roku. Aresztowano wtedy 407.000 ludzi. Do tego dochodzi 275.784 osób, które deportowano. W sumie represje dotknęły prawie 700.000 ludzi. Przeważali Polacy, ale byli też Ukraińcy i Białorusini. Akcja dotykała wszystkich. Takich liczb do tej pory nigdzie nie publikowano, ani w polskiej, ani w rosyjskiej literaturze. Liczbę deportowanych znaliśmy. Aresztowanych nie. Memoriał podawał około 92.000. Okazuje się, że było ich cztery razy więcej.

- Ta akcja była również z góry zaplanowana i wcześniej przygotowana?
- Początkowo planowano atak Armii Czerwonej w nocy z 12 na 13 września. Ale Warszawa wciąż się broniła i termin przesunięto na 17 września. Równolegle z rozkazem ataku na Polskę do akcji wkroczył szef bezpieki Beria. Odpowiednia dyrektywa została wydana już 8 września. Przy każdej armii powołano grupy operacyjne enkawudzistów, które miały złamać polskie struktury państwowe i rozpocząć sowietyzację tych terenów. Dokładnie opisano, co mają robić i w jaki sposób. Kogo aresztować, jak przejmować organy polskiej władzy, brać pod kontrole banki, poczty, telegrafy, urzędy. Jak zakładać organizacje komunistyczne. To był szczegółowy program sowietyzacji. Później ten program został zastosowany po zajęciu krajów nadbałtyckich. Tylko tam przebiegał łagodniej. Na zachodniej Ukrainie i Białorusi odbywało się to bardziej gwałtowniej i bezwzględnie. Szybciej. Trzeba pamiętać, że na 13 milionów obywateli mieszkało tu tylko 3 miliony Polaków. Dlatego wykorzystywano animozje narodowościowe. Początkowo sowiecka władza miała poparcie społeczne.

- Do tego dochodziła ścisła współpraca z Niemcami?
- 17 września o 2.00 Stalin wezwał do siebie ambasadora Niemiec Schulenburga. Poinformował go o planowanym ataku na Polskę. Nawet pokazał notę, którą za chwilę miał dostać polski ambasador. Co ciekawe, Stalin uwzględnił uwagi Schulenburga i wprowadził do niej poprawki. Wycofał się na przykład ze stwierdzenia, że wkraczająca Armia Czerwona ma obronić Ukraińców i Białorusinów przed Niemcami.

- Chciałbym jeszcze przejść do sprawy Katynia. Dlaczego zajęła się pani tym tematem?
- Pracowałam nad książką o procesie norymberskim. Wtedy przeglądałam w naszym archiwum dokumenty dotyczące mordu w Katyniu. Miałam do dyspozycji materiały niemieckiej komisji i komisji Burdenki (powołana przez Stalina, która badała groby w Katyniu - dop. red.). Kiedy patrzyłam do dokumentów niemieckich, to wyglądało na to, że zrobili to nasi, sowieccy żołnierze. Kiedy jednak oglądałam dokumenty komisji Burdenki, to wydawało mi się, że Niemcy. Nie miałam pewności, kto jest winien. W końcu znalazłam analizę wysłaną do Mołotowa, w której porównywano metody rozstrzeliwania jeńców w Katyniu i Orle. Były identyczne. Czyli musieli zrobić to Niemcy! Wtedy był to sensacyjny dokument. Chciałam go opublikować w książce o procesie norymberskim.

- Ale nie zrobiła pani tego.
- Kiedy zaproponowałam opublikowanie tego dokumentu, sekretarz radzieckiej delegacji na procesie norymberskim Arkadij Poltorak powiedział mi: "Natasza nie rób tego. Dopóki nie sprawdzisz dokładnie sprawy, niczego nie publikuj". Myślę, że on znał prawdę. Dostęp do archiwów nie był łatwy. Pierwsze dokumenty znalazłam za Gorboczowa, powołując się na jego politykę. W archiwum wojskowym trzeba było mieć na przykład zgodę szefa sztabu wojsk wewnętrznych ZSRR. Zainteresowałam się dokumentami jednostek konwojowych. Kiedy poznałam numer batalionu, który ochraniał obóz w Katyniu, nie mogłam już zrezygnować. Jak pies gończy, który natrafił na trop i musi nim podążać. Skoro zajęłam się taką tajemnicę, musiałam ją wyjaśnić. Różne dokumenty znajdowały się w czterech archiwach. Większość tajna. Są bardzo dokładne. Tysiące kartek opisujących dzień po dniu: ilu ludzi załadowano do wagonów, ilu przewożono, ilu wyładowano i... zadanie wykonano. Koniec. Żadnych uwag, co dalej. Oznacza to jedno - rozstrzelano ich.

- Czy pani zdaniem Katyń to ludobójstwo?
- Niewątpliwie to zbrodnia. Ale nie nazwałabym tego ludobójstwem, które sprowadzało się do unicestwienia całego lub części narodu. Tu mordowano ludzi nie ze wzglądów narodowościowych, ale pozycji i rangi społecznej. Chodziło o zlikwidowanie elit i potencjalnego zagrożenia, gdyby oficerowie znów trafili do wojska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska