Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Niemcy potrafią się bawić?

Wojciech Obremski tel. 0 95 758 07 61 [email protected]
Wybierasz się do Niemiec? Pamiętaj, że kochają oni spokój i porządek. Toteż jeśli słuchasz w domu muzyki, powinieneś wiedzieć, że czasem wystarczy tylko kilka decybeli więcej, by do twoich drzwi zapukała policja.

- Środek weekendu, sobota, piję sobie z kumplem piwko, z głośnika sączy się muzyka - opowiada nam Przemysław Wołowicz, który jakiś czas temu wybrał się do Niemiec do znajomego.

- Owszem, muzyka nie była za cicha, toteż raz po raz się przekrzykiwaliśmy - wspomina Przemek. W pewnej chwili usłyszał głośne walenie do drzwi. - Poderwałem się z kolegą z miejsca, zaglądamy przez wizjer, a za drzwiami dwóch policjantów! - opowiada. Twierdzi, że mundurowi nakazali, by natychmiast ściszyć muzykę. - Ja na to, że jest dopiero 20.00, a żadnej imprezy tu nie ma. Osiągnąłem tylko to, że wlepili mi 10 euro kary - dodaje zdenerwowany.

Lepiej nie hałasować

Warto pamiętać, że Niemcy, mimo, że także lubią się pobawić, robią to, delikatnie mówiąc, w sposób bardziej stonowany od naszego. Ich imprezy kończą się zazwyczaj o 22.00, wesela są dużo skromniejsze, niż nasze, a w sylwestrowe noce ulice pustoszeją już krótko po północy. - Kiedyś byłam na weselu w Berlinie, to myślałem, że śnię - opowiada Katarzyna Pawlikowska. - Na stole były tylko jakieś serowe koreczki i paluszki, muzyki prawie w ogóle nie było, a o 21.00 wszyscy rozeszli się do domów. Dodam, że średnia wieku gości to 25 lat - nie kryje zdziwienia Kasia. Według niej u nas byłoby to nie do pomyślenia.

Podobnie jest z imprezami domowymi. O ile młodzi Niemcy podczas takich spotkań potrafią "wysiedzieć" prawie do rana, to starszym nigdy by to nie przyszło do głowy. Chwytają za to za słuchawkę i wykręcają 112. Policja zjawia się błyskawicznie, uciszając imprezowiczów. Oporni, a tych jest wśród Niemców niewielu, mogą liczyć na spory mandat.

Barszczyk to nie wszystko!

Wielu Niemców, którzy odwiedzają nasz kraj, nie może się nadziwić, że na polskich imprezach zamiast paluszków królują wystawne dania, a wesela są długie oraz huczne.

- Kiedyś byłam ze swoim Frankiem na weselu w moim rodzinnym mieście w Polsce - mówi Dorota, która wyszła za Niemca. - Kiedy podali barszczyk i przystawki, mój mąż rzucił się na nie i zmiótł prawie wszystko ze stołu - opowiada. - Gdy jakiś czas później na stół wjechały ogromne, parujące półmiski z różnorodnym mięsem, Frank posmutniał. Spytałam go, dlaczego. Odpowiedział mi, że sądził, iż przystawki i zupka to już wszystko, dlatego chciał się najeść do syta - śmieje się Dorota. Co zatem zrobił Frank? - Najedzony poszedł się przespać... w naszym aucie - wspomina dziewczyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska