Nerwowa atmosfera w parkingu "Żurawi" mówiła jakby sama za siebie.
Za nami wyjątkowy mecz i wcale nie ze względu na dramaturgie, której po prostu nie było. ZKŻ Kronopol rozbił rywali na wyjeździe 59:33, a do tego zrobił to w imponującym stylu. Miejscowi wygrali tylko raz, a poza tym nie istnieli.
- Poszło nam bardzo dobrze. Przed zawodami mówiłem, że ten tor będzie nam pasował - skomentował szkoleniowiec ZKŻ-u Kronopolu Aleksander Janas. - Mały oddech złapaliśmy w Zielonej Górze po meczu z Wrocławiem, a po zwycięstwie w Rzeszowie będzie już tylko dobrze. Wszyscy zawodnicy świetnie się czuli i widać, że potencjał rośnie.
Ważne punkty
Kapitan naszych Grzegorz Walasek konsekwentnie odmawia komentarzy i wyjątku nie zrobił nawet po bardzo udanym spotkaniu. - Punkty w Rzeszowie były bardzo ważne, bo zwyciężyliśmy z rywalem o miejsce w szóstce - zgodził się ocenić Piotr Protasiewicz. A czy to długo oczekiwane przebudzenie? - Ja takich rzeczy nie powiem, bo za tydzień znów możemy płakać czy szukać dziury w całym. Wydaje mi się, że ostatnie występy nie są najgorsze, idziemy w miarę równo. Mam nadzieję, że Rafał wróci do drużyny i na własnym torze z Toruniem pokażemy się z dobrej strony.
Jedynym zawodnikiem, który nie do końca dostroił się do pozostałych był Grzegorz Zengota. Nasz junior przyzwyczaił, że pnie się w górę i nagle stanął.
- To nie jest wina silników. Zgubiłem gdzieś formę, którą miałem wcześniej - przyznał "Zengi" i dodał, że nie przytłoczyło go także przejście na zawodowstwo, bo choć ma więcej na głowie, potrafi sobie z tym poradzić. - Wybieram się na krótki trzydniowy odpoczynek. Muszę się trochę zregenerować, bo może to po prostu zmęczenie materiału.
Tajemnicza równiarka
W obozie "Żurawi" przez cały mecz trwała gorączkowa praca i nerwowe narady. Wynik okazał się jednak kiepski. - Najgorsze, że podobnie było w Częstochowie - powiedział kierownik drużyny Jacek Ziółkowski. - Gdyby to był jednorazowy słaby występ, moglibyśmy mówić o wypadku przy pracy. Ale zaczyna mi się wydawać, że wypadkiem była wygrana w Tarnowie. Zawodnicy jadą słabo, a Scott Nicholls ma pretensje, że nie wystartował w biegu nominowanym. Przecież jechał rewelacyjnie i wywalczył aż cztery punkty na swym torze. Powinno mnie to rzucić na kolana. Nie rzuciło - dodał sarkastycznie.
A tor, który wyraźnie służył naszym? - Był rewelacyjny, padł rekord, a zawodnicy z Zielonej Góry po prostu byli lepsi. Niektórzy mówili, że był nierówny. To co, Ricky Kling, który pokonał Kennetha Bjerre miał równiarkę przed kołem? - dorzucił Ziółkowski i pobiegł na naradę, która jeszcze długo po meczu trwała w rzeszowskim parkingu.
Skąd my to znamy?
"Ten klub to my"
Jeszcze jedno. W tle zwycięstwa uparcie przebijały okrzyki grupy fanów Falubazu, którzy nie doczekali się zawodników na koronie stadionu. "Chodźcie do nas!", "Ten klub to my!" - skandowali, a obok powiewał transparent: "Ekstraklasa bez Cichońskiego i Janasa". Zawodnicy nie wyszli. Obrazili się za gwizdy po meczu z Atlasem, czy to znak solidarności z działaczami?
- Każdy podziękował z osobna - powiedział "PePe". - Takie transparenty są w trakcie sezonu nie na miejscu. Czas na podsumowania i oceny będzie po nim. Takie coś na pewno nie wpływa pozytywnie na sytuację w klubie.
- Grupa kibiców, która przyjechała do Rzeszowa chyba nie wie, że wszyscy pracujemy nad zmianami, by drużyna lepiej się spisywała - przyznał Janas. - Zarząd obserwuje co się dzieje w klubie i to oni powinni zdecydować, kogo zmienić jeśli zajdzie taka potrzeba. Jeśli robię coś złego, a przyjdzie ktoś inny i zrobi to lepiej, mogę odejść choćby w tej chwili...
Marcin Łada
0 68 324 88 14
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?