Nasz szkoleniowiec podkreślał, że, jak to ujął, by to najdziwniejszy tydzień w jego trenerskiej karierze. - Gdy w sztabie liczyliśmy, że któraś z zawodniczek wróci po chorobie czy też mikrourazie, to wypadała nam następna koszykarka. Wtedy, gdy przygotowaliśmy coś w obronie i w ataku, to nie było komu tego przećwiczyć na treningu. Do końca nie wiedziałem, czy będzie mogła grać Carolyn Swords, Natalie Hurst, czy Paulina Misiek, a więc podstawowe zawodniczki. To była totalna masakra [ta pierwsza ma kontuzjowane kolano, dwie ostatnie są przeziębione, tak jak też Miah Spencer - dop. red.]. Nerwy oraz drżenie, czy któraś z koszykarek wróci do drużyny i w jakim składzie wystąpimy w tym spotkaniu i co będziemy grać. To jest lekkie nasze usprawiedliwienie - mówił opiekun akademiczek.
Sobotnie starcie było też wyjątkowe dla byłych zawodniczek gorzowskiego klubu. Justynę Żurowską-Cegielską dopingował nie tylko jej mąż Krzysztof, ale również inni kibice. Podobnie jak Agnieszkę Szott-Hejmej.
- Serce mi krwawi oraz jestem rozdarta. Ciężko rzuca mi się do tych koszy, bo mam stąd dużo wspomnień. Zazwyczaj zawsze, gdy gram mecze w Gorzowie, to rozglądam się po trybunach, cały czas ktoś do mnie coś woła i trudno jest mi się skoncentrować. Widać, że trakcie samego spotkania brakuje mi trochę skupienia, bo mam sentyment do tej hali. Zawsze mam to samo uczucie, jak tu przyjeżdżam. Gorzów to miejsce, w którym wychowałam się - uśmiecha się Szott-Hejmej.
Więcej we wtorkowej (6 marca) "Gazecie Lubuskiej.
OBEJRZYJ TEŻ Konferencja po meczu AZS AJP Gorzów – Artego Bydgoszcz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?