Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawny areszt krośnieńskich pograniczników to dziś Strzeżony Ośrodek dla Cudzoziemców

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Ludmiła i Olga przerażone czekają na dzień, gdy będą musiały opuścić ośrodek. Czeka je albo deportacja, albo ukrywanie się w Polsce... Do swoich krajów nie chcą wracać, w końcu mieszkają u nas kilkanaście lat.
Ludmiła i Olga przerażone czekają na dzień, gdy będą musiały opuścić ośrodek. Czeka je albo deportacja, albo ukrywanie się w Polsce... Do swoich krajów nie chcą wracać, w końcu mieszkają u nas kilkanaście lat. fot. Dariusz Chajewski
We wtorek rano z ośrodka dla cudzoziemców przekazano stronie niemieckiej dwóch bezpaństwowców, którzy okazali się Egipcjanami. To kierunek wyjątkowy, bo... odwrotny do tradycyjnego.

Strzeżony Ośrodek dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim... Tak nazywa się dziś dawny areszt krośnieńskich pograniczników. Co zmieniło się oprócz nazwy? Wszystko. Osoby nielegalnie przekraczające granice są już rzadkością. Najczęściej do jednej z ośmioosobowych cel trafiają tzw. dublińczycy. Czyli cudzoziemcy starający się o status uchodźcy w Polsce, którzy w międzyczasie ruszyli na zachód. Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy skrupulatnie nam ich odsyłają.

- Rosjanie narodowości czeczeńskiej i Gruzini ani myślą pozostać w naszym kraju - mówi szefujący aresztowi Andrzej Kamiński. - Niedawno przebywała u nas Czeczenka z trójką dzieci. Zapewniała, że stara się o status uchodźcy ze względu na wojnę. Zaproponowaliśmy jej dzieciom naukę polskiego. Odpowiedziała, że to nie jest potrzebne, ale chętnie by widziała naukę niemieckiego...
Jednorazowo może tutaj się znaleźć 66 osób, mogą przebywać tutaj rok. W Polsce podobnych ośrodków jest sześć, ale nasz jest jedynym na zachód od Wisły. Trafiają tutaj zatrzymani za nielegalny pobyt w Polsce, cudzoziemcy "oddawani" nam z innych krajów w ramach readmisji i wreszcie niedoszli uchodźcy.
Co człowiek to historia. Była na przykład ciężarna obywatelka Burundi, która musiała opuścić ośrodek. Pokręciła się trochę po mieście i wróciła... Nie miała dokąd pójść.

- Nasz kapelan odwiózł ją do Zielonej Góry, dał pieniądze na bilet, aby dotarła do ośrodka dla uchodźców - opowiada zastępca komendanta ośrodka Mikołaj Femlak. Więcej nie mogli dla niej nic zrobić.
Były trzy małżeństwa, które pobrały się za kratami i jedna wielka miłość - między Rosjanką i Tamilem. Gdy on opuszczał ośrodek, ona groziła samobójstwem. Jednak codzienność to jedno wielkie dmuchanie na zimne. Wiadomo, że w jednej celi nie można usadowić Gruzina i Rosjanina. Trzeba orientować się w mapach konfliktów na Bliskim i Dalekim Wschodzie. Wartownicy muszą wizytować cele co najmniej co dwie godziny. Nie w smak to muzułmanom, bo ich kobietom może właśnie zsunąć się chustka z twarzy. A ramadan... To cała historia.

- Niedawno mieliśmy potworną awanturę na spacerniaku. Pewien Wietnamczyk pojawił się tam w krótkich spodenkach - opowiada Kamiński. - Muzułmanie byli wściekli, gdyż tam były ich kobiety.
Norma żywieniowa na cały dzień to 8,45 zł. Żaden luksus, ale cele zadbane, kuchnia, świetlica, spacerniak. I wszystko tak, jak w "prawdziwym" areszcie. Były głodówki, były próby buntu, oczywiście w skali mini. Z reguły wszyscy "goście" robią wszystko, aby stąd wyjść i ponownie ruszyć na zachód. Z reguły okazuje się, że są śmiertelnie chorzy niemal na wszystko od żółtaczki po AIDS. Opowiadana jest historia Czeczenki, którą z ośrodka wywożono na noszach, aby mogła dotrzeć do szpitala w Zielonej Górze. Kilka godzin później telefonowała z Niemiec... Przekroczenie granicy ją uleczyło.

- Ci zatrzymani różnią się ogromnie od tych, których zatrzymywaliśmy na granicy przed laty - dodaje Femlak. - Przede wszystkim są wykształceni, znają języki. Niedawno mieliśmy Libańczyka, który znał siedem języków. Dla nas to skarb, żal było wypuszczać...
Na drugim biegunie tej historii znajdują się Ludmiła i Olga, które przerażone czekają na dzień, gdy je wypuszczą... Kochają Polskę, ale nasz kraj ich nie chce, mimo że mieszkały tutaj po kilkanaście lat. Losy tych dwóch kobiet, Mołdowianki i Białorusinki, poznacie w najbliższym sobotnio-niedzielnym Magazynie "GL".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska