Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego prezes Falubazu Robert Dowhan nie mógł odwołać meczu z Unią Leszno?

Marcin Łada
fot. Tomasz Gawałkiewicz
Rozmowa z Robertem Dowhanem, prezesem ZKŻ-u SSA Zielona Góra.

- Czy kolejka ekstraligi musiała się odbyć tego samego dnia, w którym polska reprezentacja walczyła o Puchar Świata?
- Po niedzieli okazuje się, że warto było przełożyć Puchar Świata na poniedziałek. Kilku zawodników miałoby może problem w Anglii, ale myślę, że to nie jest silniejsza liga niż polska. Poza tym, czemu mamy zawsze ustępować innym federacjom? To tylko gdybanie, bo zaskoczyła nas pogoda i szybkość podejmowanych decyzji. Zrobiono to, żeby w niedzielę rano odjechać Puchar i zdążyć wieczorem na ligę. Okazało się to działaniem na siłę, bo zawody w Lesznie się przeciągały. W przyszłości trzeba to zaplanować trochę inaczej.

- Kto podejmował i jakie decyzje?
- W sobotę w Lesznie było zebranie prezesów, w którym nie uczestniczył Marian Maślanka i ja. W trosce o naszą ligę prezesi zdecydowali, że Puchar odbędzie się w niedzielę rano. Ale to raczej odniosło odwrotny skutek. Powstała wrzawa wokół meczu w Zielonej Górze. Zawodnicy pędzili na złamanie karku do Torunia i Gorzowa. Zdrowy rozsądek podpowiada, że, jak wspominałem, należało przełożyć finał Pucharu na poniedziałek. Stało się inaczej.

- Mówi pan, że najlepszym terminem był poniedziałek. Dlaczego prezesi nie pomyśleli podobnie?
- Gospodarze, a przede wszystkim BSI (właściciel praw do organizacji Drużynowego Pucharu Świata - dop. red.) nie chcieli się na to zgodzić. Bo zwrot pieniędzy za bilety, mniej kibiców... Prezesi niby wybrali mniejsze zło, ale ze stratą dla polskiej ligi.

- Zawodnicy najpierw ryzykowali zdrowiem pędząc na złamanie karku po polskich drogach, a później jeszcze na torze.
- To pokłosie sobotniej decyzji, złej pogody oraz tego, że takie imprezy odbywają się dzień po dniu. A przecież mamy wolne terminy, kiedy polska liga ma dwa tygodnie przerwy. Przed następnym sezonem trzeba uważniej układać kalendarz i uwzględnić zaskakującą pogodę. Przywiązaliśmy się, że Grand Prix i Puchar Świata odbywają się w sobotę. A dlaczego nie w środę albo czwartek, kiedy mamy jakieś święto? Jeśli ranga imprezy jest duża, to myślę, że nie ma się co obawiać o frekwencję.

- Nie dało się odwołać przynajmniej spotkania Falubazu z Unią w Zielonej Górze?
- To nie jest tak, że da się coś zmienić godzinę przed meczem. Taki jak nasz organizuje się miesiąc wcześniej. To cały cykl obejmujący ogromny sztab ludzi i instytucji. To się tylko tak wydaje, że możemy sobie żonglować: dziś jedziemy, a jutro nie.

- Goście mieli podobno inne zdanie?
- Po godzinie 14.00, kiedy byłem jeszcze w Lesznie, rozmawiałem z prezesem Dworakowskim. Chciał, żebyśmy odwołali zawody, a uzasadnienie było takie, że nie zdąży bodaj kierownik drużyny i zawodnicy. To ważne powody, ale podjęcie takiej decyzji około 15.00 nie było możliwe choćby z powodów regulaminowych. Mógł to zrobić tylko sędzia, na przykład ze względu na zły stan toru. Poza tym wszyscy, z kibicami włącznie, byli gotowi na mecz. Musiałem uszanować wysiłek organizatorów, fanów i samych żużlowców, bo żaden z zielonogórskich nie zadzwonił i nie powiedział, że nie chce startować.

- Prezesi będą zawsze stali po stronie swych klubów. Czy nam nie brakuje silnej centrali, która to wszystko skoordynuje i podejmie się arbitrażu w spornych sprawach?
- O tym się mówi i koniec. Szkoda, że nie ma takiej instytucji. Może pomogłaby choćby w sprawie nowego terminu meczu z Unią. Od rana walczymy z pismami, bo Leszno chce jechać w środę. Nam to nie pasuje z powodów organizacyjnych, a przy tym nie mamy Nielsa Kristiana Iversena. Zgłosiliśmy piątek, ale z kolei wśród rywali zabraknie Leigh Adamsa. Wyciągamy rękę i przystaniemy na każdy termin, w którym oba zespoły mogą wystąpić w pełnych składach. Zaproponowaliśmy 29 lipca, ale prezes Dworakowski odparł, że to go nie interesuje i niech się inni martwią.

- Czyli zielonogórski klub.
- Nie tylko. Częstochowa ma trzy zaległe spotkania i musi je odjechać do XIII kolejki, a więc w tym tygodniu. To zaczyna wpływać na wyniki i układ tabeli. Dziś Bydgoszcz w roli faworyta (rozmawialiśmy przed południem - dop. red.), bo Włókniarz bez Nickiego Pedersena, Lee Richardsona i Woffindena. Polonia łatwo dopisuje trzy punkty, a Wrocław musiał walczyć z zespołem w optymalnym składzie i teraz dostanie po głowie. Mogą to być kluby X, Y, Z, chodzi mi o sytuację, bo nie jestem stronnikiem żadnej z wymienionych drużyn. Chciałbym, żeby matematyka i chłodna kalkulacja nie górowały nad duchem sportu. Na razie dzwonią kibice, a my nie możemy im powiedzieć nic konkretnego, bo jesteśmy uzależnieni od decyzji Unii i Speedway Ekstraligi.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska