Dlaczego przerwano derby? Kibice są wściekli (wideo)

Półtorej godziny kibice żużla siedzieli na stadionie im. Edwarda Jancarza, czekając na decyzję sędziów w sprawie niedzielnego meczu Stali Gorzów ze SPAR Falubazem Zielona Góra. W czasie derbów rozegrano tylko jeden wyścig, w którym podwójne zwycięstwo odnieśli gospodarze. W drugim biegu na pierwszym łuku upadek zaliczył Adam Strzelec. To spowodowało przerwanie zawodów. Goście od początku mieli uwagi do stanu gorzowskiego toru. W nocy z soboty na niedzielę w Gorzowie padał deszcz, tor nasiąknął wodą. Mecz był zagrożony. Sędziowie podjęli decyzję o zbronowaniu i ponownym ubiciu pierwszego łuku dopiero około godziny 17.00. Na tor wyjechał ciężki sprzęt. Dosypano suchą nawierzchnię, samochody ubijały rozorany chwilę wcześniej fragment. Do akcji wkroczył nawet ciągnik, wyposażony w specjalne palniki gazowe, który miał osuszyć tor. Zobacz też Znamy już nowy termin lubuskich derbów Stal Gorzów - SPAR Falubaz Zielona Góra Odbyła się próba toru. Po niej, po ponad półgodzinnym opóźnieniu, zdecydowano się rozpocząć zawody. Po upadku Adama Strzelca okazało się jednak, że zdaniem sędziów i drużyny SPAR Falubazu pierwszy łuk był zbyt niebezpieczny. Nawierzchnia była dziurawa, niektórzy zawodnicy mieli problem, żeby pokonać tę część toru. Ich zdaniem nawierzchnia nie miała takiej samej przyczepności na całej długości. Po przerwaniu spotkania sędziowie udzielili wywiadu tylko jednej stacji telewizyjnej. Nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami, ani wyjaśniać swojej decyzji. Rafał Dobrucki, trener SPAR Falubazu Zielona Góra przyznał, że gospodarze robili wszystko, żeby doprowadzić tor do normalnego stanu, ale prace rozpoczęły się zbyt późno. Zdaniem trenera Stali Gorzów Piotra Palucha tor nadawał się do jazdy. Kibice, którzy około godziny 21 opuszczali gorzowski stadion, byli wściekli.