Sprawę zielonogórskiego ginekologa, który leczył kobiety w ramach ubezpieczenia, opisujemy od miesiąca (pierwszy raz 19 listopada br. w tekście pt. Lekarz zniknął). Owsianowski z dnia na dzień zlikwidował swoją praktykę i wyjechał. Pacjentki dowiadywały się o tym z kartki na drzwiach gabinetu. Przyszły do redakcji "GL" z prośbą o pomoc, bo nikt nie wiedział, gdzie są ich karty chorobowe.
- Jak on mógł nas tak potraktować! - krzyczały wzburzone. - Przecież leczył nas przez kilka lat. Dokumenty są nam potrzebne do dalszego leczenia.
Doniesienie na lekarza
Kilka dni po pierwszym artykule dostaliśmy informację, że pacjentki mogą odbierać swoje karty w mieszkaniu w jednym z zielonogórskich wieżowców. Ale w podanym terminie nikt tam nie dyżurował. Lekarz po raz kolejny zakpił z pacjentek.
Zgłaszaliśmy sprawę w Narodowym Funduszu Zdrowia i wojewodzie. Bez skutku. Dlatego 7 grudnia w imieniu Czytelniczek złożyliśmy doniesienie do prokuratury na postępowanie ginekologa.
Raz w tygodniu
W czwartek wojewoda przysłał nam informację, że karty pacjentek są w świebodzińskiej firmie Perfekcja-Achiwum. W piątek to sprawdziliśmy. Są.
- Na oko jest ich około 20 tysięcy - usłyszeliśmy od pracownicy archiwum Agnieszki Błodyko. - Pacjentki mogą odbierać dokumenty za darmo, bo to ich własność.
Archiwum ma swoją filię w Zielonej Górze, przy ul. Zacisze 16a. Jest tam jednak za mało miejsca, by przechowywać tysiące kart. - Dlatego panie zainteresowane odzyskaniem dokumentacji medycznej powinny zadzwonić do nas i podać swoje dane - mówi Błodyko. - Zamówione dokumenty będziemy raz w tygodniu przywozić do Zielonej Góry. Będą do odebrania w naszej filii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?