Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dopadnij raka i wygraj

Tatiana Mikułko 95 722 57 72 [email protected]
Adam Ostrowski jest starszym asystentem na oddziale onkologii klinicznej z pododdziałem dziennej chemioterapii w szpitalu wojewódzkim w Gorzowie. Jest też kierownikiem Wojewódzkiej Poradni Onkologicznej oraz Poradni Chirurgii Onkologicznej. Ma 40 lat. Żonaty, ojciec dwojga dzieci.
Adam Ostrowski jest starszym asystentem na oddziale onkologii klinicznej z pododdziałem dziennej chemioterapii w szpitalu wojewódzkim w Gorzowie. Jest też kierownikiem Wojewódzkiej Poradni Onkologicznej oraz Poradni Chirurgii Onkologicznej. Ma 40 lat. Żonaty, ojciec dwojga dzieci. Tatiana Mikułko
- Tak, jak na lotnisku samolot ma przed sobą samochód, który ułatwia poruszanie się, tak my prowadzimy pacjentki przez diagnostykę - mówi Adam Ostrowski, lekarz specjalizujący się w dziedzinie onkologii klinicznej.

- Do 2025 roku liczba kobiet chorujących na raka piersi ma się zwiększyć o połowę. To przerażające dane, biorąc pod uwagę, że mamy program profilaktycznych badań finansowany przez NFZ.
- To dane epidemiologiczne zapre
zentowane przez Krajowy Rejestr Nowotworów Złośliwych w Warszawie. Nie są wiążące. Są wynikiem analizy krzywych statystycznych, z których wynika, że jeśli dotychczasowy trend zachorowań się utrzyma, to w 2025 roku nastąpi wzrost zachorowań na raka piersi o ok. 50 proc. w porównaniu z rokiem 2006. Co to oznacza w praktyce? Teraz w ośrodku onkologicznym w Gorzowie rocznie diagnozujemy ok. 250 nowych przypadków zachorowań. W 2025 roku liczba ta wzrośnie do ok. 370. Rak piersi nadal jest najczęstszym nowotworem złośliwym wykrywanym u kobiet. Program wczesnej profilaktyki nie zmniejsza zachorowalności. Pozwala natomiast wykryć chorobę na najwcześniejszym poziomie zaawansowania.

- Dlaczego darmowe badania skierowane są do kobiet po pięćdziesiątce?
- Bo u kobiet po 50. roku życia rak piersi występuje częściej. 70 proc. wszystkich zachorowań dotyczy przedziału wiekowego 50-70 lat. Dlatego panie, które spełniają kryterium wieku, co dwa lata dostają zaproszenie na bezpłatną mammografię. Jeśli badania wykazują zmianę, która budzi wątpliwość, to kierujemy pacjentki do poszerzonej diagnostyki, łącznie z biopsją. Jeśli nie ma zmian, odsyłamy do domu z życzeniami zdrowia i zapraszamy na wizytę za dwa lata. Z punktu widzenia biologii raka piersi, to wystarczający okres, by wykryć go na wczesnym etapie. A jest to bardzo ważne. Pacjentki z pierwszym stopniem zaawansowania nowotworu mają ok. 90 proc. szans na wyleczenie. Pacjentki z czwartym stopniem - tylko niecałe 10 proc.

- W programie profilaktycznym mamy lukę wiekową, czyli kobiety przed pięćdziesiątką i po siedemdziesiątce, których darmowe badania nie obejmują. Co mogą zrobić, by w porę trafić na leczenie?
- Starsze panie, jeśli chorują na nowotwór, to jest on mniej agresywny, często hormonozależny. Często możemy go leczyć hormonami. Wielkim wyzwaniem są dla nas kobiety do 50. roku życia. W poradni onkologicznej prowadzimy obecnie przynajmniej kilkanaście pacjentek w wieku 22-25 lat z rozpoznanym złośliwym rakiem piersi, które mają za sobą pełne leczenie onkologiczne. I oczywiście nie były objęte żadnym programem profilaktyki. Muszą same obserwować swoje piersi. I głównie dla nich wprowadziliśmy w ubiegłym roku w poradni program szybkiej ścieżki diagnostycznej. Kobiety, które mają jakiekolwiek wątpliwości, mogą do nas przyjść i jeśli się one potwierdzą, prowadzimy je dalej w amerykańskim systemie follow me (z ang. podążaj za mną - dop. red.). Tak, jak na lotnisku samolot ma przed sobą samochód, który ułatwia poruszanie się po płycie lotniskowej, tak samo my prowadzimy pacjentki w dość skomplikowanej diagnostyce. To nie kobieta ma iść gdzieś się umówić, to my umawiamy ją na konkretny dzień, konkretną wizytę i badania. Po to, by nie zginęła nam z pola widzenia i by przyspieszyć diagnostykę.

- O ile udało się skrócić czas oczekiwania na potwierdzenie diagnozy?
- Wcześniej w niektórych przypadkach trwało to nawet dwa miesiące. Udało nam się zamknąć ją w niecałych trzech tygodniach. Tyle średnio mija od pierwszej wizyty w poradni do momentu postawienia rozpoznania histopatologicznego. Mamy kilka spektakularnych sukcesów, kiedy po tygodniu od zgłoszenia do poradni pacjentka była na stole operacyjnym. Nie trzeba być onkologiem, by wiedzieć, że nowotwór ma w naturze niepohamowany wzrost. Im szybciej go rozpoznamy i włączymy właściwe leczenie, tym większa jest szansa na wyzdrowienie. Warto podkreślić, że do onkologa niepotrzebne jest skierowanie od lekarza rodzinnego.

- Jaką wiarygodność ma samobadanie czy badanie USG, bo te dwie metody proponuje się kobietom, których nie obejmuje program profilaktyki NFZ?
- Obie metody są bardzo istotne. Z samobadaniem na początku może być problemem, bo piersi nie mają jednakowej konsystencji. Zależy ona od wieku i fazy cyklu miesięcznego. Są bardziej ukrwione, mniej ukrwione. U kobiet młodszych - bardziej gruczołowe, przygotowane do karmienia. U starszych - posiadające więcej tkanki tłuszczowej. Stąd kobieta musi się nauczyć anatomii swoich piersi. Budujące jest, gdy przychodzą do nas pary, i to mężczyzna mówi, że wyczuł zmianę. Takich partnerów życzę każdej kobiecie. Natomiast o co proszę panie: nie obrażajcie się, jeśli lekarz rodzinny proponuje, że zbada piersi. To powinno być rutynowe badanie wykonywane przy każdej wizycie, zwłaszcza u kobiet w grupie ryzyka. Tak samo, jak dobrze by było, żeby w komplecie badań ginekologicznych znalazło się USG piersi. Część ginekologów robi to regularnie i zna się na tym. Natomiast jeśli chcemy bez zlecenia lekarskiego zrobić USG, to tylko u doświadczonego ultrasonografisty, który tego typu badań robi dużo i potrafi je właściwie odczytać.

- Jeśli coraz lepiej potrafimy diagnozować raka piersi, coraz więcej o nim wiemy, to dlaczego do 2025 roku liczba chorych kobiet zwiększy się aż o połowę?
- Jeszcze kilkanaście lat temu amerykańskie firmy chętnie organizowały badania kliniczne zaawansowanego raka piersi w Polsce. Sam pamiętam sytuacje, gdy pacjentki, zwłaszcza starsze, przychodziły dosłownie z piersią w ręku. Miały tak bardzo zaawansowanego raka. Dziś to się zmienia. Coraz szybciej wykrywamy chorobę, ale chorych będzie więcej. Dlaczego? Raz, że dłużej żyjemy, a im jesteśmy starsi, tym zwiększa się ryzyko wystąpienia błędów genetycznych. Dwa, źle się odżywiamy. Zaobserwowano, że osoby z nadwagą mają dwukrotnie większe ryzyko wznowy raka piersi. Wynika to z metabolizmu substancji w tkance tłuszczowej, zaburzeń w gospodarce insuliną i cukrem. Poza tym kobiety coraz rzadziej decydują się na posiadanie potomstwa. A ciąża, poród, jak i karmienie piersią mają działanie ochronne. Przyczyną zachorowań są też zmiany w środowisku. Nie ma prostej recepty, co zrobić, by nie zachorować. Jednakże poprzez badania profilaktyczne i szybką diagnostykę możemy odwrócić tendencję zgonów. I to już widać.

- Załóżmy, że mamy diagnozę: rak piersi. Jakie są możliwości leczenia?
- W walce z rakiem piersi kluczowym słowem jest "praca zespołowa" - w ramach jednego zespołu pacjentkę leczy kilku specjalistów. Podstawą jest chirurgia. Do tego dochodzi leczenie uzupełniające: chemioterapia, hormonoterapia - czasami obie metody równocześnie - terapia biologiczna i radioterapia. Jeśli chodzi o chirurgię, to dysponuje ona szerokim wachlarzem możliwości. Im wcześniej wykryty nowotwór, tym większa szansa na zachowanie piersi. Wycinamy tylko guz i szukamy pierwszego węzła chłonnego, do którego spływa chłonka (płyn tkankowy - dop. red.), tzw. węzła chłonnego wartownika. Jeśli nie będzie w nim przerzutów, nie trzeba wycinać węzłów chłonnych pachwowych. To jest ważne z dwóch powodów: by zachować kształt piersi i uniknąć obrzęku limfatycznego ręki. Zabieg oszczędzający wykonywany jest coraz częściej, pod warunkiem, że mamy do czynienia z małym guzem. W innym przypadku musimy amputować pierś. Czasami mastektomia możliwa jest z równoczesnym podskórnym wszczepieniem protezy. Jeśli nie, to do wyboru mamy chirurgię plastyczną albo protezoplastykę, czyli specjalne staniki i protezy finansowane przez NFZ.

- Czy leczenie uzupełniające zawsze jest potrzebne?
- W większości przypadków tak. Leczenie uzupełniające to np. chemioterapia lub hormonoterapia w postaci tabletek i zastrzyków. Stosowana jest, gdy mamy do czynienia z mało złośliwym nowotworem. Pacjentki się cieszą, że nie dostają chemii, ale hormony też nie są bez wpływu na organizm. Przede wszystkim wprowadzają w stan menopauzy. Niektóre preparaty mogą przyczyniać się do raka trzonu macicy, inne powodują zmiany kostne. Dlatego pacjentki muszą być też pod kontrolą np. ginekologa czy stosować profilaktykę osteoporozy. Leczenie chemią trwa zwykle sześć cykli. Jest to terapia toksyczna, z którą wiąże się szereg skutków ubocznych, np. czasowe wyłysienie. Pacjentkom, które kwalifikują się do programów lekowych Ministerstwa Zdrowia, proponujemy też roczne leczenie preparatem o nazwie herceptyna, czyli białkiem podawanym w kroplówce. Pomimo że to nie chemia, to też nie jest obojętne dla organizmu. Może uczulać i ma działanie kardiotoksyczne, dlatego chore muszą być poddawane kontroli pracy serca.

- Kiedy potrzebna jest radioterapia?
- To kolejny element leczenia uzupełniającego, bardzo istotny. Radioterapia potrzebna jest zawsze po zabiegu oszczędzającym i wtedy, gdy komórkami rakowymi zajęte są więcej niż trzy węzły chłonne pachowe. Promieniowaniem elektronowym naświetla się zwykle bliznę pooperacyjną, czyli pole po mastektomii, i czasem też doły pachwowe. Biorąc pod uwagę, że w leczeniu raka piersi zmierza się do tego, by wykonywać coraz więcej zabiegów oszczędzających, to radioterapii poddawanych będzie coraz więcej kobiet.

- A kiedy można powiedzieć, że pacjentka jest wyleczona?
- Dawniej uważano, że jeśli chory przeżył pięć lat, to znaczy, że jest zdrowy. Wczoraj rozmawiałem z pacjentką, która jest 13 lat po leczeniu raka piersi i ma przerzuty do żeber. Nie znaczy to, byśmy żyli w strachu, czy choroba nie powróci. Trzeba być pod kontrolą onkologa, ale i samemu mieć w sobie czujność onkologiczną, by w razie wątpliwości zwrócić się do lekarza. Poza tym kobiety, które w młodym wieku zachorowały na raka, u których w rodzinie było więcej przypadków nowotworów piersi, macicy lub jajnika, powinny zrobić badania genetyczne w kierunku obecności genu BRCA1, zwiększającego ryzyko wystąpienia choroby.

- W leczeniu choroby nowotworowej ważna jest też terapia psychologiczna.
- Nie jest łatwo poradzić sobie z chorobą, która kojarzy się z bólem, cierpieniem, strachem i śmiercią. Jeśli mówimy o raku piersi, to nasze pacjentki chcą pełnić wszystkie aktywności życiowe, włącznie z aktywnością seksualną. Pojawia się problem, bo z powodu leczenia czują się brzydkie, oszpecone, choć wcale takie nie są. Proponujemy im wsparcie stowarzyszenia Amazonek, a także pomoc psychoonkologa, który jest do dyspozycji na oddziale i w poradni.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska