Stanisława Czarniak wstaje codziennie po 7.00 i w mieszkaniu ma 10 stopni. Chodzi w kożuchu. Śpi w ubraniu. Mieszkanie ogrzewa farelką. Porządnej zupy Czarniakowa nie jadła od kilku tygodni. - Na chińskich zupkach tu żyję i na kanapkach.
U sąsiadów wcale nie lepiej. Dla przykładu Teresa Chajkowska, też emerytka, nie zdejmuje płaszcza i chusty. Ona na szczęście w jednym pokoju ma piec. A w sercu zastawkę. Drzewa więc nie narąbie. Chodzi po sąsiadach i prosi.
Cztery lata temu, twierdzą ludzie, wszystko się zaczęło. W kamienicy przy Żwirki i Wigóry 28, w której mieszka osiem rodzin, zaczęło śmierdzieć. Ulatniał się gaz. Mieszkańcy twierdzą, że zgłaszali problem i nikt nie reagował. W tym roku, na wiosnę, też zgłosili. Że mieszkają na tykającej bombie. - Latem mieli robić ten gaz, ale nikt nie przyjechał - wspomina Czarniakowa. Z zimna aż nią telepie.
Budynkiem zarządza Przedsiębiorstwo Usług Miejskich. Tam zaprzeczają, że mieszkańcy zgłaszali problem śmierdzącego gazu. Ustaliliśmy, że w ubiegłym roku była jednak kontrola w budynku. Już wtedy wyszło, że rury są nieszczelne, z tym, że lekko. Ale dopiero teraz, gdy nieszczelność się pogłębiła, zaczęto działać. W listopadzie przyjechał ekspert. - No, śmierdzi - orzekł. Zadzwonił do PUM z poleceniem, by natychmiast odciąć dopływ gazu, bo robi się niebezpiecznie. Tym samym odcięto też dopływ ciepła, dopływ energii do kuchenek. Woda w kamienicy też od ponad trzech tygodni leci lodowata.
- Zakręcili gaz bez konsultacji z nami - narzekają mieszkańcy.
Więcej o tej sprawie przeczytasz w środę (4 grudnia) w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Przeczytaj też: Ile będzie kosztował prąd i gaz w przyszłym roku?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
