Ostatnie rodziny, które jeszcze zostały w bloku przeznaczonym do rozbiórki, owszem, otrzymały propozycję przeprowadzki do tymczasowych lokali. Ale dla większości to jest dramat. Wielu z tych ludzi, którzy od kilku tygodni mieszkają w nieogrzewanym bloku, bez cieplej wody, grozi, że się stamtąd nie wyprowadzi. W prawie każdych czterech ścianach dosłownie rozpadającego się w oczach budynku rozgrywają się dramaty.
Załamana swoją sytuacją jest Ewelina Madej, która sama wychowuje 3,5-letnią córeczkę. Jej sytuacja życiowa jest bardzo trudna - została w tym bloku po rozejściu się rodziców, sama z dzieckiem. Jeszcze kilka miesięcy temu sądziła, że gmina przydzieli jej mieszkanie. Teraz jest rozczarowana. Już w sobotę miała się wyprowadzić, ale... do domu samotnej matki.
- Nie wyprowadzę się - zapowiedziała. - Tu mam cały swój dobytek, dorobek mego życia. Do domu samotnej matki musiałabym iść z torebką. Nie chcę, żeby moje dziecko tam żyło.
Pani Ewelina uważa, że to właśnie ona nie dostała lepszej propozycji przeprowadzki z uwagi na to, co się stało kilka miesięcy temu. Jej córka uległa wypadkowi. Wpadła do dziury na korytarzu budynku - między podłogą a ścianą. Po tym wypadku właściciel budynku, ZGM, został zobowiązany do jego zabezpieczenia, bo uznano, że mieszkanie w nim zagraża ludziom. Pani Ewelina przed sądem domaga się od gminy odszkodowania. Złożyła także wniosek w prokuraturze - zawiadomiła o popełnieniu zaniedbania przez gminę, która pozostawiła grupę mieszkańców w niebezpiecznym bloku.
- Prokurator bada tę sprawę i wkrótce podejmie decyzję, czy będzie prowadzone postępowanie - poinformowała Liliana Łukasiewicz, prokurator rejonowa w Głogowie.
- Moja córka jest po wypadku, musi mieć spokój i ciszę, liczyłam na to, że dadzą nam mieszkanie. A chcą nas ukarać - uważa E. Madej.
Dramat przeżywa także Krzysztof Leszczyński, po którego za kilka dni ma przyjść komornik. Skierowano go do przytułki dla bezdomnych w Żukowicach, tak samo jak jeszcze jednego z mieszkających tu samotnie mężczyzn.
- Mieszkałem w tym bloku od pięciu lat - opowiada o sobie. - Skierował mnie tu poprzedni prezydent po tym, jak straciłem rodziców i nie miałem gdzie mieszkać. Byłem przez jakiś czas w domu dziecka, a potem trafiłem tutaj. Jestem zameldowany w mieszkaniu, w którym są już inni ludzie. Teraz kierują mnie do przytułku. Nie pójdę tam, złożyłem już trzy wnioski do prokuratury.
Część mieszkańców, a pozostało w tym bloku prawdopodobnie około 10 rodzin, dostało skierowanie do tymczasowych lokali mieszkalnych przy ul. Osadników, na os. Krzepów. - Byłam tak i jestem w rozpaczy - opowiada jedna z kobiet, która ma się tam przeprowadzić z piątką dzieci. - Grzyb na ścianie, wszystko się sypie. Nie ma łazienki, zimna woda.
Kolejny dramat przeżywa jej sąsiadka, która samotnie wychowuje syna - gimnazjalistę. W ogóle wszystkie dzieci tych ludzi uczą się w szkołach na os. Kopernika. Z ul. Osadników będą miały problem, bo to bardzo daleko. - Syn powiedział mi, że mu zrujnowałam życie - skarży się głogowianka. - Chodzi do klasy sportowej, prawie codziennie ma treningi po lekcjach. Jak go dowiozę do szkoły, jak przywiozę i zawiozę z powrotem na trening? Jak wróci na Osadników o dziewiątej wieczorem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?