Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce dla innego

(zka)
Do kardiologa był zapisany na połowę października, przyszedł pod koniec grudnia. Nie zadzwonił, nie uprzedził. - Jak to nie mogę być przyjęty?! - rozkrzyczał się.

Potem były i k..., i ch... Na szczęście w poczekalni był szef agencji ochroniarskiej, to go uspokoił. Dostał nowy termin na marzec, więc pojechał na skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia. Tam był grzeczny. Fundusz zadzwonił, żeby sprawę załatwić polubownie. Dał kilka dodatkowych miejsc, więc pacjenta można było przyjąć. Krzykacz chwalił się potem, że sobie w Funduszu załatwił.

Miejsce dla innego

Opowiadająca o tym Anna Zawadzka-Bandura, kardiolog ze Słubic, nie kryje wzburzenia. - To lekarzowi można nawymyślać od najgorszych, jak samemu nie jest się w porządku? - pyta.
Albo dwa dni po wyznaczonym terminie dzwoni pacjentka i mówi, że nie przyszła, bo była w delegacji. Chce być przyjęta szybko, a miejsc nie ma. Więc pretensje, że przecież płaci składki, że system do niczego.
- System nic nie ma tu do rzeczy - mówi doktor Zawadzka-Bandura. - Chodzi o pewną kulturę. Jak się człowiek umawia, a nie może przyjść, powinien odwołać wizytę, żeby inny chory mógł skorzystać z wolnego miejsca.

Jak szczypiorek

W zielonogórskim Centrum Medycznym Aldemed przełożona pielęgniarek Barbara Gasiewicz pokazuje na komputerze listy pacjentów zapisanych do specjalistów. Na zielono ci umówieni, którzy nie przyszli. Ekran zieleni się jak szczypiorek na wiosnę.
Nie przychodzi co trzeci zapisany. Nie ma na nich sposobu.
- Jak pytamy: Dlaczego pana nie było? - słyszymy: A co to panią obchodzi? To moja sprawa - opowiada B. Gasiewicz.
- Ludzie nie szanują czyjegoś czasu. My uprzedzamy pacjentów, jeśli lekarz nie może przyjmować. Proponujemy inny termin. Pacjenci dzwonią rzadko. A przecież bardzo skróciłoby to kolejki. I lekarze nie czekaliby na darmo.
- Zrobiłem zestawienie za czwarty kwartał ub.r. Okazało się, że nie zjawiło się aż 38 proc. zapisanych osób - opowiada ortopeda Marceli Bogusławski z NZOZ Bogusławski w Zielonej Górze. - W przypadku poradni urazowych to szczególnie kłopotliwe.

Grubą czcionką

W Poradni Kardiologicznej Puls w Zielonej Górze nie zgłasza się co piąta osoba.
- Rocznie to około 2.400 pacjentów, na których niepotrzebnie czekamy w gabinetach - mówi lekarz Krzysztof Palonka.
W Pulsie każdego zapisanego prosi się, żeby telefonicznie potwierdził przybycie. Pacjenci dostają karteczki, na których prośba o poinformowanie o rezygnacji z wizyty wydrukowana jest grubą czcionką.
Dlaczego tylu nie przychodzi? Może rejestrują się w kilku poradniach? No tak, ale w Pulsie czeka się na poradę krócej niż w szpitalach w Zielonej Górze i Nowej Soli. Więc może poczuli się lepiej i zrezygnowali?
- Przyzwoitość i zwykła ludzka solidarność nakazuje uprzedzić o rezygnacji z wizyty - dodaje lekarka Julita Żorawska. - Przecież to nasz wspólny interes.

Bez konsekwencji

Czekanie na pacjentów, którzy nie przychodzą, to dla poradni i lekarzy konkretne straty finansowe. Bo Fundusz płaci za udzielone porady, a nie za czekanie w gabinecie.
- Kontraktujemy określone usługi, mamy limity, planujemy swoją pracę - mówi okulistka z poradni Oculus w Zielonej Górze Małgorzata Małas. - A potem wszystko bierze w łeb, bo bywa, że nie zjawia się nawet połowa zapisanych pacjentów. W tym czasie inni stoją przy okienku, żeby się zarejestrować na wizytę za dwa-trzy miesiące. Gdybyśmy wiedzieli, kto nie przyjdzie tego konkretnego dnia, moglibyśmy w to miejsce przyjąć innych.
To samo mówią inni lekarze. Problem jest powszechny.
- Na Zachodzie pacjent częś-ciowo płaci za niewykorzystane wizyty - stwierdza specjalista laryngolog-foniatra Anna Bogusławska-Wilczyńska z Lubuskiego Centrum Laryngologii. - U nas nie ponosi żadnych konsekwencji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska