Do zmiany pracy pan Robert dojrzewał pięć lat. Z wykształcenia jest inżynierem. Przez ostatnie siedem lat pracował w branży chłodniczej na odpowiedzialnym stanowisku. W końcu przyszedł czas, by założyć własny biznes.
- Chciałem robić to, o czym kiedyś marzyłem - wspomina zielonogórzanin. - W decyzji pomogli mi znajomi, którzy w Łodzi prowadzą salon dla pielęgnacji psów. U nich zdobywałem doświadczenie, wiedzę i pewność, że mój pomysł wypali. W Łodzi jest około 30 salonów dla zwierząt i wszystkie dobrze prosperują. Wspiera mnie też rodzina. U nas w domu zwierzęta są obecne od zawsze.
Dyplom po kursie
Pierwszym klientem pana Roberta był cavalier king charls spaniel o wdzięcznym imieniu Deli (bardzo rzadka rasa). Kiedy Joanna Gruszecka kupowała go od hodowcy usłyszała, że to pies krótkowłosy. Okazał się inny. Trzeba strzyc go co dwa miesiące. Inaczej włosami prawie zamiata podłogę, a na głowie robi mu się z sierści kogucik.
Deli od razu trafił na stół. Pan Robert chwycił za maszynkę i rozpoczął strzyżenie.
- Tylko nie za krótko, by mu zimno nie było - prosi pani Joanna. - I ostrożnie przy uszach, bo on bardzo tego nie lubi.
Wiedzę i umiejętności zielonogórzanina potwierdza dyplom ukończenia kursu groomerskiego (pielęgnacji zwierząt), który wisi na ścianie w salonie. Szkolenie kosztowało kilka tysięcy. Wbrew pozorom, strzyżenie psów nie jest takie proste. Trzeba wiedzieć, w jakiej fryzurze dana rasa wygląda najlepiej, co przystoi, a co jest niedopuszczalne, no i mieć podejście do czworonożnych pupilów.
Teraz fundusz unijny
W salonie pana Roberta można psy wykąpać, ostrzyc, poddać trymowaniu (usuwaniu martwych włosów), obciąć im pazury, wyczyścić oczy i uszy. Przyjemność, w zależności od usługi, kosztuje od 40 do 250 zł. Na półkach roi się od kosmetyków (nawet dla zwierząt ze skórną alergią), suszarek i specjalistycznych karm. Można przyjść też kotem.
- Zanim zdecydowałem się na ten zawód, zrobiłem wywiad wśród znajomych, czy salon dla psów się przyda - zdradza pan Robert. - Wyszło, że tak. Ludzie często nie wiedzą, jak pielęgnować ulubieńców, nie potrafią ich ostrzyc, nie mają sprzętu. Poza tym nie chcą brudzić w domu.
W otwarcie salonu pan Robert zainwestował oszczędności, ale myśli już o pożyczce z funduszu unijnego. Chciałbym odbierać i zawozić swoich klientów do domów. Wtedy ich właściciele nie musieliby tracić czasu w salonie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?