Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorka Naszej Chaty na celowniku

Beata Bielecka
- Po jednym z donosów miałam kontrole z  urzędu wojewódzkiego i nie dopatrzono się, żebym dopuściła się jakiś nieprawidłowości - mówi dyrektorka Naszej Chaty Dorota Łazarczyk.
- Po jednym z donosów miałam kontrole z urzędu wojewódzkiego i nie dopatrzono się, żebym dopuściła się jakiś nieprawidłowości - mówi dyrektorka Naszej Chaty Dorota Łazarczyk. Beata Bielecka
Czy w Naszej Chacie w Cybince rzeczywiście źle się dzieje, jak twierdzi podopieczna domu dziecka i autorzy dwóch anonimów, czy po zmianie dyrektora wciągnięto młodzież w personalne rozgrywki dorosłych? - Na to wygląda - uważa radny Ireneusz Woźniak.

- Powinny się temu przyjrzeć, w trybie pilnym, komisja rewizyjna i komisja społeczna - mówi I. Woźniak. - W Naszej Chacie obserwujemy ostatnio dziwne rozgrywki i to jest bardzo niepokojące, bo to dzieje się kosztem dzieci - dodaje.

Zaniepokojenia nie kryje też dyrektorka placówki Dorota Łazarczyk. I to nie tylko z powodu ciosów, które na nią spadają ostatnio jeden za drugim. - Wiele lat przepracowałam wcześniej i nigdy nikt donosów na mnie nie pisał - mówi.

- Najbardziej niepokoi mnie jednak to, że napięta sytuacja, jaką zastałam w placówce, która wynikała ze sporów mojego poprzednika z kadrą (Mariusza Bursztynowicza - przyp. red.) udziela się dzieciom. Tymczasem naszą rolą jest stworzyć im warunki maksymalnie bezpieczne, bo często dźwigają ogromny bagaż doświadczeń - dodaje.

Podkreśla, że chce wierzyć, że podopieczni Naszej Chaty nie są wciągani w grę dorosłych, ale jak jest - nie wie. Nie wie też, skąd ataki na nią.

Kto za tym stoi?

Najpierw pojawiły się dwa anonimy. Pierwszy w marcu, dwa miesiące po tym, jak dostała fotel M. Bursztynowicza, który musiał odejść, bo urzędnicy wojewody stwierdzili, że nie ma wystarczających kwalifikacji. Kolejny był w kwietniu. Zarzucano jej, że w nienależyty sposób dba o dzieci, że je nierówno traktuje, a w dodatku przychodzi na kacu do pracy. Przeżyła szok, bo mówi, że nic takiego nie miało miejsca.

Po anonimach pojawił się też list, który trafił również do nas. Była to prośba dwóch wychowanek placówki o pomoc, bo ich zdaniem dyrektorka notorycznie łamie prawa podopiecznych.

Zarzucały jej m.in., że na jej wniosek wychowawcy obcinają kieszonkowe za złe zachowanie. - Jest to zgodne z regulaminem. Wcześniej też tak było. Nic nowego nie wprowadziłam - mówi D. Łazarczyk. Dziewczyny chciały też wiedzieć, na co potem idą te pieniądze? - Są to drobne kwoty, 5-10 zł, które przeznaczamy na wydatki mieszkaniowe - odpowiada nam dyrektorka.

- Za czasów pana Mariusza Bursztynowicza, kiedy był Dyrektorem (zachowaliśmy oryginalną pisownię - przyp. red.) wszystkie dzieci chodziły do szkoły i nie było z tym większych problemów. Teraz jest inaczej - twierdziły też autorki listu.

Krótko po tym jedna z nich (uczy się w Zielonej Górze i tylko na weekendy przyjeżdża do Cybinki), wycofała się z oskarżeń. Przeprosiła też D. Łazarczyk, że nie mając żadnych dowodów podpisała się pod listem.

- Nigdy żadna z tych dziewczyn nie zgłaszała wychowawcy, że ma jakieś uwagi - podkreśla szefowa Naszej Chaty. Mówi też, że na temat donosów rozmawiała już z policją w Cybince (tam też został wysłany ostatni list - przyp. red.), bo ma wrażenie, jakby ktoś tym wszystkim kierował. O nazwiskach nie chce jednak mówić.

Trzeba to wyjaśnić

Z naszych ustaleń wynika, że cień podejrzeń pada na Daniela Krawczyka, który kiedyś miał chrapkę na fotel dyrektora. Ponieważ nie spełniał wymogów, musiał się wycofać z konkursu. Został jednak prawą rękę M. Bursztynowicza. Dziś jest tylko wychowawcą.

- Nie stoję za żadnym anonimem i listem - mówi zdecydowanie i przypomina, że za czasów jego kolegi też słano donosy na M. Bursztynowicza.

- Zamęt wśród podopiecznych Naszej Chaty musi siać ktoś z kadry, bo skąd młodzież by wiedziała na przykład, że nowa dyrektorka ma umowę na czas określony? - pyta nasz rozmówca, który chce zostać anonimowy.

Opowiada, że jedna z wychowawczyń słyszała, jak autorka listu mówiła komuś przez telefon, że Łazanka (tak nazywają D. Łazarczyk niektórzy podopieczni) ma umowę do końca lipca. - Radni powinni się przyjrzeć właśnie tym manipulacjom - uważa.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska