- Przede wszystkim mamy się dobrze bawić - przypominała Ewa Statkiewicz, prowadząca rywalizację wszystkich przedszkoli w mieście, gdy po jednym z werdyktów sędziów, kibicujący rodzice zaczęli gwizdać.
Emocji bowiem nie brakowało, choć szło tylko o wspólną sportową rozrywkę przygotowaną dla maluchów z czterech miejskich placówek przedszkolnych. Towarzyszyli im w tym rodzice i to zarówno jako partnerzy w konkurencjach, jak i dopingujący na widowni kibice.
- Syrenę mamy od pana Stasia - wyjaśnił nam Daniel Brodowiak, którego zadaniem było nakręcanie dopingu dla przedszkola "Tęczowa Szóstka", jak i kręcenie archaiczną syreną strażacką zagłuszającą okrzyki konkurencji. Sektor, gdzie siedziały rodziny maluchów z przedszkola nr 6 okazał się najgłośniejszy. Po każdej zwycięskiej konkurencji dawało się słyszeć wycie syreny, buczenie trąbek, a potem zgodne okrzyki skandujących coś dorosłych.
Na koniec okazało się, iż właśnie "Tęczowa Szóstka" wygrała przedszkoolimpiadę. Może dzięki zorganizowanej ekipie kibiców?
Pokazali pazurki
Choć i rywale nie zasypiali gruszek w popiele. "Siódemka szczęśliwa zawsze wygrywa" - mówił transparent rywali zawieszony nad widownią. "Pomarańczowe koszulki pokażą dziś pazurki" - dodawał następny. Informował tym samym, iż w koszulkach koloru pomarańczy startował oddział przedszkolny przy Szkole Podstawowej nr 1.
Pozostałe ekipy też miały swoje barwy. I tak w niebieskim walczyła "Tęczowa Szóstka", w czerwieni "Bajkowe Przedszkole Misia Uszatka" czyli nr 5, na żółto zaś "Muchomorki", a więc przedszkole nr 7. W tych samych kolorach byli oczywiście kibice wypełniający cały parter hali widowiskowej przy ul. Piaskowej i częściowo piętro.
Przerwa na picie
Organizator, czyli Ośrodek Sportu i Rekreacji, przygotował aż 10 konkurencji (patrz ramka) dla dzieci i rodziców. Ponieważ w zawodach główną rolę odgrywały maluchy od sześciolatków w górę, w programie przewidziano punkt, raczej rzadko spotykany na innych olimpiadach, "przerwa pięciominutowa na picie".
W konkurencjach startowało zawsze 10 par, dwie stanowiły rezerwę. Było widać, że każdy zawodnik, niezależnie od wieku, starał się jak mógł. Zdarzały się oczywiście drobne "wypadki", potknięcia, a raz doszło nawet do kolizji prowadzących imprezę z publicznością.
Otóż gdy sędziowie ogłosili swój werdykt po wyścigu gumisiów na widowni rozległy się gwizdy. Wówczas prowadząca E. Statkiewicz podjęła szybką decyzję o powtórzeniu konkurencji. Co było wprawdzie niekonwencjonalnym, ale chyba najlepszym rozwiązaniem.
Wyników końcowych celowo nie podajemy. Chodziło przecież o zabawę. A za rok mały jubileusz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?