- Prawdę mówiąc, myślałam, że nas nie przyjmą - przyznaje Katarzyna Dąbrowska (47 lat, 83 kg, 158 cm). Wzięcie udziału w akcji miasta i klubu Strefa Formy "Odchudzamy rodziny" to był pomysł jej córki. Aleksandra (17 lat, 64 kg, 163 cm) przekonuje: - Mama jest moją podporą. Poprosiłam ją o wsparcie i motywację.
Pani Katarzyna, mimo że jak sama przyznaje, wszystko w życiu - oprócz pracy - traktuje już na zasadzie luzu, zgodziła się zmienić swoje nawyki. - Córka wkrótce wyjedzie na studia. To jedyna okazja, by pobyć razem - tłumaczy.
U Lisieckich było odwrotnie. Pomysł wyszedł od mamy Katarzyny (38 lat, 96 kg, 165 cm). - Zastanawiam się, skąd wzięłam odwagę. To był impuls. Chcę w końcu schudnąć raz, a dobrze. Stracić kilogramy na lata, pod okiem fachowców. Ale ostateczną decyzję pozostawiłam córce - mówi gorzowianka. Natalia (17 lat, 68,5 kg, 162 cm) ma dosyć noszenia workowatych ciuchów i tego, że nic nie może na siebie kupić. - Zgłoszenie wysłałyśmy ostatniego dnia, cztery minuty po czasie. Ale nas przyjęli. Cieszę się, bo znamy się z drugą rodziną. Ola to moja koleżanka ze szkoły. Szczerze mówiąc, namówiłam ją do tej akcji - zdradza nastolatka.
Od kilku dni obie rodziny tracą hektolitry potu. Trzy razy w tygodniu pod okiem osobistych trenerów (Monika Szot czuwa nad Lisieckimi, a Karol Brzozowski nad Dąbrowskimi) ćwiczą przynajmniej przez godzinę. Bieżnia, rowerek, orbitrek. Oddychają, nie oddychają, spinają się, nie spinają się, nie gadają, wyciskają... - Dawaj, dawaj. Jeszcze trochę. Dasz radę - motywują ich trenerzy. - To taki bat nad nami - mówi Katarzyna Lisiecka. - I proszę napisać, że batem jesteście też wy, dziennikarze. Choć wolałabym, żebyście o nas zapomnieli, dopóki nie będzie efektu - śmieje się druga z Katarzyn, Dąbrowska. Oprócz ćwiczeń z ekspertami, rodziny mogą korzystać, kiedy chcą ze wszystkich zajęć organizowanych w klubie i z basenu. Ile chcą zgubić? - Lekarz powiedział, że muszę przynajmniej 10 kilo - przyznaje Natalia. Jej mama będzie się cieszyć z każdego kilograma. Na strychu czeka na nią letnia czerwona sukienka, którą tak bardzo lubi mąż. Niestety, pani Katarzyna na razie w nią nie wchodzi. Gdyby tak udało się wejść we wrześniu...
Dąbrowskie chcą zrzucić jak najwięcej. - Tyle, żeby na rozpoczęcie roku szkolnego założyć miniówkę - marzy Aleksandra. - Tyle, by skrócić swoje spódnice. Wszystkie mam do kostek - śmieje się mama.
Oczywiście, w głowie pojawia się pytanie, a jeśli się nie uda? W końcu tyle diet już za nimi. Dukan, głodówki, dieta tysiąca kalorii, "mż". Udawało się stracić 10, nawet 15 kilo, ale zawsze wracały i to z dokładką. Bo Lisieckie i Dąbrowskie to ofiary klasycznego jo-jo. Jedzą nieregularnie, o późnych porach, kochają słodycze. Teraz musiały to zmienić, bo są na diecie ułożonej przez Andrzeja Stefanowicza. - Dietetyk pozwolił na razie na małe odstępstwa, czyli puszkę dietetycznej coli raz w tygodniu - ubolewa Natalia, dla której cola była do tej pory napojem podstawowym. Aleksandra zdradza, że razem z mamą pozbyły się z domu słodkości, zwłaszcza nutelli, ptasiego mleczka i milki - mogły to jeść w każdych ilościach i o każdej porze.
A co ich najbliżsi na wyzwanie, którego się podjęły? - Kibicują, wspierają - mówią zgodnie panie. Wiedzą, że inwestycja w ruch zawsze się opłaca. W końcu do wygrania jest zdrowie, piękna figura i fantastyczne samopoczucie. Trzymamy kciuki!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?