Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzwonek szkolny dla małego Marcela

Leszek Kalinowski
W przygotowaniu Marcela do szkoły zaangażowana była cała rodzina
W przygotowaniu Marcela do szkoły zaangażowana była cała rodzina fot. Krzysztof Kubasiewicz
Marcel Wojewoda pójdzie dziś do szkoły ze swoją mamą i dwuletnią siostrą. Przygotowania do nowego roku szkolnego rozpoczęły się już trzy miesiące temu.

Psychologowie twierdzą, że większej pomocy niż pierwszaki w pierwszych dniach szkoły wymagają drugoklasiści. Bo oni wiedzą już, na czym polega obowiązek. I to w klasie II zdarzają się kryzysy. Ale Marcel Wojewoda z SP-8 w Zielonej Górze pójdzie dziś to szkoły z chęcią. Bo ją po prostu lubi. A gdyby tak jeszcze więcej wuefu było... Marcel - podobnie jak jego tata - uwielbia piłkę nożną. Trenuje od trzech lat i marzy, by zostać piłkarzem zawodowym.

Najgorsze ranne wstawanie

Co jeszcze chłopczyk zmieniłby, gdyby miał wpływ na system oświaty? Poranne wstawanie. To jedyna rzecz, z powodu której - jak mówi tata Marcin - syn może mieć skwaszoną minę na myśl o szkole.

- Kiedy Marcel ma na 8.00, pobudkę robię o 7.00, bo powoli się rozkręca. Choć do szkoły trzeba przejść jedynie 300 metrów - zauważa mama Agnieszka. - Na śniadanie są zwykle płatki z mlekiem, ale Marcel i tak potrzebuje dużo czasu, by je zjeść.

- Kanapki z białą szynką biorę do szkoły - dodaje drugoklasista.
W ub.r. musiał pamiętać o szkolnej tarczy. Teraz także o dżinsowym mundurku.

Lekcje w salce katechetycznej

Marcel swoją edukacyjną przygodę rozpoczynał na… ruinach, bo we wrześniu ub.r. zburzono starą szkołę i rozpoczęto budowę nowej. Uczniowie dojeżdżali do innych szkół w mieście, jedynie pierwszoklasiści uczyli się w osiedlowej salce parafialnej. Teraz apel odbędzie się już w innej atmosferze.

- Jak zwykle odprowadzę go z córką. Mąż dojeżdża do pracy w Krośnie Odrz., więc szkoła, obiady, odrabianie lekcji jest na mojej głowie - przyznaje pani Agnieszka. I to właśnie ona musiała tak gospodarować domowym budżetem, by wystarczyło na szkolną wyprawkę. A to niemały wydatek. Dobrze że rozłożony w czasie.

- Jeszcze pod koniec roku zapłaciłam 170 zł na podręczniki. Szkoła je zamówiła dla wszystkich. Już samo to plus 48 zł na mundurek, odczuło się w domowej kasie - przyznaje.

Zeszyty, kredki, plastelinę i inne rzeczy potrzebne do szkoły rodzina Wojewodów kupowała po cenach promocyjnych w czasie wakacji, wydając na to kolejne 50 zł.
- Nie kupowaliśmy na zapas, tylko tyle, ile potrzeba na początek, potem dokupimy - zauważa mama Marcela.

Wzmocniony tornister

Dobrze, że tornister w porządnym stanie. Nie trzeba kupować nowego. W ub.r. rodzina wydała na niego 140 zł. Ma specjalne wzmocnienia, by oszczędzać kręgosłup, bo Marcel wysoki i szczupły. Za to pióro chłopczyk dostał nowe. Lepiej nim pisać, bo charakter pisma ładniejszy się wyrabia.
W pierwszych dniach szkoły dojdą inne wydatki.

- Na klasowe potrzeby co miesiąc składaliśmy się po 10 zł, na basen po 30 zł. Zobaczymy, jak będzie teraz - zaznacza A. Wojewoda. - Do tego dojdzie ubezpieczenie, składka na komitet rodzicielski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska