Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ech, ci nasi książęta i ich pałace

Eugeniusz Kurzawa
Dawne sanatorium w Trzebiechowie, gdzie swój artystyczny ślad odcisnął Europejczyk Henry van de Velde, to jeden z naszych najlepiej zachowanych skarbów
Dawne sanatorium w Trzebiechowie, gdzie swój artystyczny ślad odcisnął Europejczyk Henry van de Velde, to jeden z naszych najlepiej zachowanych skarbów Mariusz Kapała
Zapraszamy na wędrówkę szlakiem winnic, ale wcześniej obejrzymy kilka pięknych pałaców i posłuchamy historii o książętach. Bardzo ciekawych.

Przyjmujemy, że wczorajszy ranek nad Wapiennikami był pogodny, a degustacje win w kilku winnicach nie będą przeszkodą w dalszej podróży. Dziś będzie dzień pałaców, historii o hrabiach, książętach, a nawet cesarzowej. Na początek zaliczamy pałac w Zaborze. Według legendy, gmach wybudowano w 1667 r. za okup wziętego do niewoli tureckiego paszy. Okup wynosił 10 kwart dukatów. Ile by to by było w złotówkach? Potem w pałacu pojawiły się znane nazwiska, jak Fryderyk August Cosel ("ten od hrabiny Cosel", jej nieślubny syn). Po I wojnie światowej rządziła tym miejscem księżna Hermina von Reuss (Reussowie byli właścicielami Trzebiechowa, do którego wkrótce dotrzemy). Księżnę poślubił owdowiały cesarz niemiecki Wilhelm II. Dziś potężny pałac można oglądać z zewnątrz, gdyż w jego pomieszczeniach mieści się Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży.

Pora na dalszą podróż. Wyruszamy w kierunku Odry, żeby dotrzeć do promu w Milsku - Przewodzie, jednej z atrakcji regionu. Promów na Odrze bowiem mamy w regionie kilka (m.in. w Brodach, Pomorsku). Ta urokliwa jednostka pływająca przewozi nas na drugą stronę rzeki, do gminy Bojadła. W stolicy gminy kolejny piękny, choć na razie nie zagospodarowany pałac - Kottwitzów. Warto obejrzeć. Z nim związana jest postać poetki Anny Luizy Karschin (córki piwowara urodzonej w Świdnicy pod Zieloną Górą). Otóż właściciel pałacu, baron Rudolf von Kottwitz stał się mecenasem poetki i ułatwił jej w 1761 r. wyjazd do Berlina, gdzie bywała na dworze królewskim. Mówiąc językiem współczesnym - zrobiła karierę.
Z Bojadeł podążamy w kierunku Klenicy. To ciekawa z wielu względów miejscowość. Warto zaliczyć (niestety, też tylko oglądając z zewnątrz) pałacyk myśliwski... Radziwiłłów. Tak, tak właśnie na zachodnie krańce dawnej Rzeczypospolitej trafił ten litewski ród.

- To jedyny pałacyk myśliwski na Ziemi Lubuskiej! - fascynuje się zabytkiem Tadeusz Wojter, mieszkaniec Klenicy. Jako miłośnik lokalnej historii prowadzi nas do zabytku, pokazuje park, stawy, otoczenie. Potrafi zajmująco mówić o ciekawej przeszłości swej wioski. Pałac w parku, na uboczu wioski postawił w latach 1880 - 84 Antoni Radziwiłł, przez pewien czas namiestnik Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Po II wojnie w pałacyku działał Uniwersytet Ludowy. I tutaj znaleźli się, jako nauczyciele, państwo Tokarczukowie, rodzice znanej dziś pisarki Olgi Tokarczuk. W klenickiej bibliotece istnieje Klub Dobrej Książki. Panie z Bojadeł i Klenicy zastanawiają się, czy O. Tokarczuk przyjechałaby z nimi podyskutować.

- Trochę się boję czy to nie za trudna lektura na nasz poziom - powątpiewa pani Grażyna, jedna z członkiń klubu. - Dla nas do lektury dobre są takie autorki jak Fox, Kowalewska - dodaje pani Regina. - Choć książki pani Olgi wzbudziły chyba najwięcej emocji podczas naszych dyskusji... - stwierdza pani Teresa. - No bo też nigdzie w swych powieściach nie wspomni o stronach rodzinnych, ani słowa o Klenicy, tylko o miejscowości "koło Sulechowa" - wtrąca Bronisława.

Poza tym Klenica to dawny dom gościnny jezuitów (tzw. stary dwór) i kościół parafialny (największy kościół wiejski w kraju), gdyż miejscowość znana jest już od średniowiecza. Jeszcze przed Radziwiłłami właścicielami tych dóbr był książę kurlandzki Ernest Biron, a potem księżna Dorota Talleyrand. Jest się zatem czym chwalić. Ale my wsiadamy na rower (lub do samochodu) i podążamy do Trzebiechowa. Tutaj kolejny piękny pałac (mieści się w nim szkoła i gimnazjum) należący ongiś do książąt von Reuss. W 1905 r. księżna Aleksandrina zapoczątkowała w pobliżu pałacu budowę sanatorium przeciwgruźliczego. Budynek ten służy ludziom do dziś, a mieści się w nim ośrodek pomocy społecznej. Co jednak najważniejsze - a podaliśmy to przed laty jako pierwsi na łamach "GL" - wnętrza sanatorium zaprojektował wybitny europejski artysta Henry van de Velde.
Jeśli zwiedziliśmy sanatorium opuszczamy Trzebiechów, żeby na nocleg zdążyć do Podlegórza. - Tam znajdziemy rodowy kościół książąt Reuss z bardzo dobrze brzmiącymi organami Sauera i grobowiec rodzinny Reussów - zachęca T. Wojter. Nocleg znajdziemy w hoteliku Polsko-niemieckiego Centrum Spotkań w Podlegórzu.

Mecenas z Bojadeł

Szkoda, że dziś w regionie trudno o takich mecenasów, jak baron von Kottwitz z pięknego pałacu w Bojadłach. W 1760 r. odkrył poetkę Annę Luizę Karschin, córkę piwowara ze Świdnicy, i dzięki jego wsparciu utalentowana dziewczyna mogła wyjechać do Berlina. 11 sierpnia 1763 r. została przyjęta na audiencji przez króla Fryderyka Wilhelma (w 1789 r. władca podarował jej dom w swej stolicy). Zrobiła sporą karierą literacką, poznała Mendelssona, korespondowała z Goethem i Schillerem. Przez współczesnych nazywana była "niemiecką Safoną".

Śladami wielkiego artysty

Osoby zainteresowane artystyczną spuścizną po Henrym van de Velde (czyli zwiedzaniem dawnego sanatorium) powinny się umawiać z kierownictwem Domu Opieki Społecznej, tel. 68 351 41 26 lub 351 41 36, e-mail: [email protected]. Bilety są w cenie 6 zł dorośli, 4,50 zł młodzież szkolna i studencka. Robienie zdjęć lub kręcenie filmów na terenie DPS-u też jest odpłatne (10 zł). Zwiedzający powinni zachować się taktownie, bo w budynku mieszka ok.100 starszych osób. Dodatkowe informacje: www.henryvandevelde.pl.

Zagorzały regionalista

(fot. Mariusz Kapała)

Tadeusz Wojter, mieszkaniec Klenicy, gdzie stoi pałacyk myśliwski książąt Radziwiłłów, ma różne pasje i talenty. Śpiewa i jak trzeba jest konferansjerem. Także aktorem. Sprawdza się jako muzyk i... archeolog. W wakacje z młodzieżą bierze udział w różnych wyprawach historycznych. Ciekawi go historia regionalna. Gdyby ktoś przejeżdżając przez Trzebiechów, gdzie pracuje w domu kultury, miał ochotę poznać lokalne kulisy wielkiej historii wystarczy tam "zabłądzić". Tel. 68 351 41 31.

Pojedynki hrabiów

Nieślubny syn hrabiny Cosel i polskiego króla Augusta II Mocnego, hrabia Fryderyk August Cosel słynął z awanturnictwa, pijaństwa i pojedynków. W 1747 r. doszło w Zaborze do jego pojedynku z markizem Duniver. Poszło o trofeum z polowania. W walce na szpady markiz został ranny, a wkrótce potem zmarł. Na przełomie 1767/68 doszło do konfliktu o miedzę między hr. Cosel a sąsiadem, von Goltzem. Pojedynek odbył się na leśnej polanie, gdzieś między Zaborem z Przytokiem. Hrabia otrzymał wówczas cios w wątrobę. Już nigdy potem nie podniósł się z łoża. Zmarł w wieku 58 lat w 1770 r.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska