Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europejska przejażdżka

ZBIGNIEW JANICKI 068 377 25 91 [email protected]
Na co dzień uczy historii w szkole w podżagańskim Tomaszowie. Jego pasja to rowery, dlatego te wakacje spędził aktywnie. Przejechał na dwóch kółkach połowę Europy i Azji. Na rozgrzewkę zrobił rowerowy rajd nad Balaton.

Na pierwszą dużą wakacyjną wyprawę rowerową Dariusz Klag zdecydował się sześć lat temu. - Namówił mnie kolega Romuald Dołęgowski. Przejechaliśmy wtedy ok. 300 kilometrów - opowiada żagański rowerzysta.
Potem były wycieczki po powiecie żagańskim, albo dłuższe wypady do Czech. W sumie pod koniec sezonu rowerowy licznik zawsze pokazywał 2-3 tys. kilometrów. Ale to był tylko wstęp do tego co miało nastąpić podczas tegorocznych wakacji.

Europejska przejażdżka

W połowie lipca tego roku D. Klag wybrał się na dwutygodniową wycieczkę na Węgry, tym razem z Krzysztofem Dołęgowskim. Razem pokonali ponad tysiąc kilometrów. Początkowo jechali pociągami przez Wrocław, Katowice, do Bratysławy. W stolicy Słowacji przesiedli się na rowery. Pierwszy duży postój zrobili sobie w Wiedniu. - Klimat stolicy Austrii robi wrażenie, zwłaszcza zabytki - opowiadają.
Z Austrii trasa wiodła Węgierskimi drogami i bezdrożami nad Balaton. - Jechaliśmy północnym brzegiem i korzystaliśmy z letniej kąpieli. Ale sławne węgierskie jezioro ma przynajmniej z tej strony strasznie muliste dno - dzielą się wrażeniami.
Za to podróżnikom smakowało pikantne potrawy, no i... tokaj. Po Balatonie przyszła kolej na jazdę promenadami Dunaju. Po zwiedzeniu Budapesztu nastąpił powrót do kraju przez Słowację. - To wyśmienity kraj na turystykę rowerową, zwłaszcza w zróżnicowanym górskim terenie z malowniczymi krajobrazami - opowiada D. Klag i K. Dołęgowski.
Podróżników zachwycił park narodowy. W Słowackim Raju są malownicze skałki, urwiska, koryta strumieni,. Ostatnim etapem podróży było przekroczenie polskiej granicy i zwiedzenie Zakopanego. - Taka wyprawa nie jest kosztowna. Zwłaszcza jak noclegi zorganizuje się w namiotach - podkreślają.

Wyprawa na Syberię

Dla niektórych to wyprawa życia, ale nie dla żagańskiego nauczyciela. Kolejny wyjazd - tym razem odległy Bajkał. Tym razem nasz bohater wybrał się w nieco większym składzie. Pojechał z podróżniczą rodziną Budasów - Karoliną, Edytą, Kamilem i Wojciechem. - Uczyłem Kamila, a do tego trzy lata byłem jego opiekunem, gdy startował w zawodach rowerowych - wyjaśnia D. Klag.
Na pomysł wyjazdu wpadła mama Kamila - Edyta. Do tej paczki został dodatkowo zwerbowany z Gdyni przez internet Łukasz Skuza. Przed samym wyjazdem były cztery miesiące siedzenia w internecie i planowania.
Zapaleńcy syberyjskiej wyprawy mieli przed sobą ok. 17 tys. km. Wyprawa zaczęła się od małego utrudnienia. - Łatwiej było pojechać do Moskwy przez Białoruś, ale my postanowiliśmy zwiedzić Ukrainę. Zwłaszcza Lwów i cmentarz Orląt Lwowskich - opowiada żagański pasjonat podróży.
Potem była doba jazdy pociągiem do Moskwy i cztery następne doby koleją transsyberyjska do Irkucka. Z irkucka należało jeszcze dojechać rosyjskim busem nad Bajkał. Powrót wyglądał tak samo, jak przyjazd, z tym że jeden dzień zajęło zwiedzanie Moskwy.

Nad Bajkałem

W Rosji było 12 dni biwakowania. Najpierw w północno-zachodniej części jeziora koło wyspy Olchon, a potem na południu w wioskach: Studzianka i Listwianka. Zachwycały skaliste brzegi, strome brzegi, piaszczyste i skaliste plaże. Pogoda była zmienna, i to z godziny na godzinę. Raz było ponad 20 stopni ciepła, potem padał deszcz i wiał silny wiatr. - Zachwyciły nas piękne krajobrazy, niepowtarzalna przyroda. A z drugiej strony odstraszały koszmarne ceny - dzielą się wrażeniami podróżnicy.
A ceny były naprawdę kosmiczne. Wypłynięcie na jezioro 60 km łodzią rybacką kosztowało tysiąc dolarów, przejechanie 3 km taksówką - 20 dolarów. Wejściówka do muzeum Rosjanina kosztowała 80, a turystę... 200 rubli. - Świat w tej części Azji jest do tyłu o co najmniej 15 lat. Tam najczęściej używa się jeszcze magnetofonów kasetowych. Ale za to jest bezpiecznie, za sprawą częstych patroli milicji. I ludzie są przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych - opowiada D. Klag.
Najbardziej utkwiła w pamięci podróżnikom nasiadówka u tubylców. Zwłaszcza, że ciekawy był lud Buriatów ze swoimi wyrobami rzemieślniczymi.
Teraz czas do szkoły i powolne planowanie kolejnych wypraw. W jakim kierunku? Tego D. Klag nie chce jeszcze zdradzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska