Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Falubaz mistrz, mistrz, mistrz! (wideo, zdjęcia)

Marcin Łada
Jak się ma takiego kapitana jak Piotr Protasiewicz, to można być pewnym zwycięstw. "Pepe” poprowadził Stelmet Falubaz do upragnionego złota wygrywając bezpośredni pojedynek z liderem Unii Leszno Jarosławem Hampelem. Zaczął już w III wyścigu i nie poprzestał do samego końca. No może potknął się w ostatnim biegu, ale wówczas tytuł już należał do "Myszy”.
Jak się ma takiego kapitana jak Piotr Protasiewicz, to można być pewnym zwycięstw. "Pepe” poprowadził Stelmet Falubaz do upragnionego złota wygrywając bezpośredni pojedynek z liderem Unii Leszno Jarosławem Hampelem. Zaczął już w III wyścigu i nie poprzestał do samego końca. No może potknął się w ostatnim biegu, ale wówczas tytuł już należał do "Myszy”. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Kultowy już napis "Brawo KS Falubaz - mistrz Polski" wrócił na trybuny. "Mysia" ekipa wywalczyła w niedzielę tytuł. Po zaledwie roku przerwy złoto ponownie zawitało do Zielonej Góry, a nasi pokonali broniącą tytułu Unię Leszno 52:38.

Falubaz został Mistrzem Polski 2011

Kolega z Leszna kupił przed stadionem... okrągłego pierniczka z lukrowanym żużlowcem i elegancką dedykacją "Falubaz mistrzem Polski". I to za jedyne osiem złotych. Cóż, nie tylko producenci pamiątki, ale ogromna część fanów zielonogórskiej drużyny uwierzyła w złoto grubo przed wczorajszym meczem. Cztery punkty straty z pierwszego pojedynku (47:43) były dla wielu tylko symboliczną różnicą.

Nim o meczu, kilka słów o atmosferze, której nie oddaje telewizja czy radio. Kibice stawili się w komplecie i dopingowali jak zawsze - "fanatycznie". Można różnie o nich mówić, ale dusze zaprzedali Falubazowi, a ich krew jest żółto-biało-zielona. W parkingu wyczuwało się napięcie, ale bez przesady. Greg Hancock i Jonas Davidsson zameldowali się jakieś dwie godziny przed spotkaniem. "Greg" tradycyjnie uśmiechnięty i wyluzowany. Szwed natychmiast wpadł w objęcia łowców autografów. Ale, ale! O wielkim finale przypominało nam podium na murawie, puchary, medale i rządek butelek z szampanem.

Najważniejsze były jednak wyścigi, adrenalina i punkty. Nasi musieli wywalczyć ich 47. Patryk Dudek mówił po pojedynku w Lesznie, że cztery "oczka" można odrobić już w wyścigu otwarcia. On zrobił swoje, ale Adam Strzelec nie wytrzymał na starcie i mogliśmy liczyć najwyżej na remis. W dwumeczu przegrywaliśmy 46:50. Cóż, nerwy udzieliły się także Andreasowi Jonssonowi, który w II biegu wjechał w taśmę. Trener Marek Cieślak zaczął nerwowo przytupywać, a miejsce "Adrenaliny" zajął Dudek. Manewr wypalił, bo junior świetnie wyszedł z drugiego pola, a Grzegorz Zengota orbitował i wyprzedził obu rywali bliżej bandy. Było 51:51 i złoto dla miejscowych.

W III gonitwie o odpowiedni poziom wrażeń zadbali Greg Hancock i Damian Baliński. "Balon" kolejny raz dowiódł, że nie zna strachu. Ostro wchodził pod mistrza świata, a później bronił przewagi. Cały czas w kontakcie i na styk. Chwilę później Piotr Protasiewicz wyjechał za plecami Jarosława Hampela, ale na wyjściu to nasz kapitan dyktował warunki. Strzał i już prowadził z ogromną przewagą. To była esencja żużla, a Falubaz nadal miał złoto.

Szkoleniowiec gości nie czekał i w V wyścigu sięgnął po rezerwę taktyczną. Hampel został "na później", a gonił Baliński. Nic z tego nie wyszło, bo duet Falubazu popisał się po prostu niesamowitym startem. Ale z tego atutu nie można zwykle korzystać przez cały mecz. Unia też się nauczyła, jej liderzy zmienili przełożenia i zaczęło się solidne naciskanie. W VI i VII biegu to przyjezdni lepiej zbierali się spod taśmy. Najpierw poza zasięgiem był Janusz Kołodziej, a później Hampel. Dobrze, że mieliśmy atomowego kapitana i walecznego "Zengiego" bo stracilibyśmy nie dwa, a pięć "oczek". Mimo wszystko "Myszy" miały złoto.

Start Hampela z taktycznej był tylko kwestią czasu. I pojechał w VIII gonitwie, by naciąć się na niesamowicie szybkiego Protasiewicza. Ale to walka na drugim planie bardziej nas interesowała. Tam Dudek odpierał ataki słabiutkiego wczoraj Troya Batchelora. Młodzieżowiec dał radę. Na półmetku prowadziliśmy dziesięcioma punktami w meczu i sześcioma w całym wielkim finale.

Ale "Byki" nie pękały i odrobiły dwa punkty, a w X gonitwie potwierdziło się to, co napisał mi w SMS-ie kolega: "Taśma jest z Leszna". Bo jak inaczej wytłumaczyć falstart (trzeci miejscowych) Davidssona? Naszym jednak strasznie trzęsły się ręce... Ale nie ma tego złego, bo kolejną szansę dostał Dudek. Junior wykonał zadanie i pokonał rówieśnika z Leszna, a na czele uciekał "Herbie". Dla Amerykanina nie było złych ścieżek. Zostało pięć biegów i 12 pkt. do zdobycia. Dużo i mało, ale złoto było na wyciągnięcie ręki.

Wszyscy znali stawkę i zaiskrzyło. W XI wyścigu Kołodziej wjechał między duet gospodarzy, by na następnym okrążeniu naciąć się na kontrę. Protasiewicz pojechał jak w Grand Prix i dwukrotnie przyparł rywala do płotu. "PePe" zostawił miejsce, ale było na styk. Czekaliśmy na ten decydujący cios! I nadszedł. Szybciej niż się wszyscy spodziewali.

Już po XIII biegu Unia była na łopatkach, a Falubaz po roku przerwy znów miał złoto. Wyniki biegów nominowanych nie miały w tym momencie już większego znaczenia. A JA PONOWNIE MOGŁEM NAPISAĆ: FALUBAZ MA MISTRZA POLSKI! To czwarty medal zielonogórzan z rzędu.

Zobacz, jak żużlowcy Stelmetu Falubazu Zielona Góra zdobyli złoty medal

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska