[galeria_glowna]
Kibice dopingowali swoją drużynę również w zielonogórskich pubach. Na zdjęciu od lewej Natalia Rebow, Hanna i Marek Dobrowolscy.
(fot. fot. Krzysztof Kubasiewicz)
To był mecz, który wielu określiło pojedynkiem 20-lecia. Mieli na myśli historyczne i zapomniane już przez młodszych fanów czasy Morawskiego, kiedy świętowaliśmy "majstra". Ta historia może się powtórzyć, ale najpierw nasi musieli awansować. Na drodze stała Polonia z 12-punktową zaliczką. Dużo i mało, jak mówił trener Piotr Żyto i zawodnicy. "Damy radę, odrobimy" - pocieszali kibice.
Osiem biegów grozy
Kciuki fanów bielały przez połowę meczu, bo goście jakoś nie chcieli złożyć broni i starali się znaleźć receptę na przyczepny tor przy Wrocławskiej. Odliczaliśmy: jeszcze 10 po biegu juniorów, w którym przez chwilę prowadziliśmy 5:1. Ale tylko do wyjścia, bo as Polonii Emil Sajfutdinow szybko znalazł ścieżkę pod łokciem Patryka Dudka.
Jeszcze 6, kiedy Protasiewicz udowodnił, że podjął właściwą decyzję i jest po prostu nie do zastąpienia. W II wyścigu wyszedł z Nielsem Kristianem Iversenem jak profesor. Duńczyk popracował łokciami i dołączył do uciekającego przy krawężniku kolegi.
Jeszcze 1 po III gonitwie. Trochę pomogło nam szczęście. Najpierw w taśmę wjechał Antonio Lindbaeck, a później defekt na trasie miał Krzysztof Buczkowski. Ten ostatni prowadził przed Grzegorzem Walaskiem i zabierał się za Lindgrena.
Jeszcze 1 powtarzaliśmy później do VIII wyścigu. Dlaczego? Strasznie męczył się Rafał Dobrucki. Najpierw spalił się na starcie, a później wyszedł dobrze, ale źle przełożony motocykl wyciągnął go na zewnętrzną i "Rafi" musiał się ratować przed upadkiem. Ale problemy mieli też inni. Słabiej spod taśmy wychodzili Iversen i Zengota.
Zrobione, trzeba bronić
Parszywa 12 pękła po VIII biegu. Dobrucki i Grzegorz Zengota nie wystraszyli się duetu Szwedów. Wystartowali po prostu wyśmienicie. Junior był poza zasięgiem Andreasa Jonssona, ale jego starszy kolega poległ na trasie. I od tego momentu Falubaz poczuł bluesa. Na trybunach cały czas trwała dobra zabawa. W parkingu jakby dopiero wtedy pękł balon z adrenaliną. Zobaczyliśmy inne oblicze "Myszy". Miały mord w oczach.
Sygnał do odjazdu dał obolały "PePe". W IX wyścigu powtórzyli scenariusz z pierwszej części zawodów. Koncertowe wyjście i popisowa jazda parą z Iversenem. Ale prawdziwy majstersztyk w następnej gonitwie pokazał "Fred". Trener Żyto mówiło nim później "król Wrocławskiej". Lindgren wyprzedził Jonasa Davidssona po zewnętrznej w pierwszym łuku, a Sajfutdinowowi wszedł pod łokieć w drugim. Walasek poradził sobie w końcu z motocyklami i pojechał śladem kolegi. Mieliśmy już 21 pkt. przewagi.
Czekaliśmy, kiedy pęknie ostateczna bariera. Falubaz musiał mieć na koncie 51 pkt., by już nikt nie odebrał naszym przynajmniej srebrnych medali i miejsca w wielkim finale.
Brawo, brawo, brawo!
Wyczekiwany od 18 lat moment nadszedł w XIII wyścigu (13 września). Wielu ludzi mówi, że to nieszczęśliwa liczba, ale nie dla fanów zielonogórskiej drużyny. Niesamowicie szybki "PePe" oraz "król Wrocławskiej" zdeklasowali rywali i finał stanął przed nami otworem.
Protasiewicz przyznał później, że to zasługa całej drużyny. - Na przykład Rafał pojechał słabiej, ale jego 18 punktów z Bydgoszczy sprawiło, że nie wystartowaliśmy dziś tylko po to, by odjechać mecz - przypomniał.
No właśnie, pięć palców to przecież pięść, która może nam wybić drogę do złota.
Zapis relacji live z meczu:
Falubaz Zielona Góra - Polonia Bydgoszcz, relacja live!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?