Działacze Unii Leszno odgrażali się, że przyjadą do Zielonej Góry w młodzieżowym składzie. Druga wersja mówiła, że zabraknie Leigh Adamsa i Juricy Pavlica. Obaj mieli walczyć w lidze angielskiej. I co? Zameldowali się na lotnisku we Wrocławiu około 12.00. Zasłona dymna? Raczej pomruki niezadowolenia po tym, jak komisarz ligi przełożył spotkanie nie na środę, proponowaną przez "Byki", ale na piątek zgłoszony przez Falubaz.
Pojedynki z Unią są z gatunku tych zaciętych od pierwszego do ostatniego biegu. Piekło i to już na wstępie, zgotowali miejscowi fani. Na trybunach pojawiły się płomienie (narysowane na tekturze). Drugi łuk przykryła ogromna sektorówka z demonem, a na pierwszym wirażu kibice rozwinęli miniatury wszystkich zawodników Falubazu w diabelskim makijażu. Później zaczęło się wreszcie wyczekiwane prawie od tygodnia święto.
Cztery wyścigi i aż trzy remisy. Wstęp imponujący, choć na torze nie działo się zbyt wiele. Dwa biegi rozstrzygnęły się na starcie i dopiero w trzecim mieliśmy emocje. Przyjezdni wyszli na 5:1, ale zupełnie pogubili się na wejściu w drugi łuk. Obaj odsunęli się od krawężnika, a lukę bezbłędnie wykorzystali Piotr Protasiewicz i Fredrik Lindgren. "PePe" przedarł się na pierwsze, a "Fred" na trzecie miejsce.
Próbkę waleczności w IV gonitwie dał także Grzegorz Zengota, który starł się o punkt z Juricą Pavlicem. "Zengi" błysnął jeszcze w VI biegu. Na przedzie uciekał Grzegorz Walasek, za nim gonił Krzysztof Kasprzak, a nasz junior sam zmagał się z Damianem Balińskim. Co to była za walka?! Wchodzili w wiraże bark w bark. Atak zielonogórzanina pod deskami i kontra bliżej kredy. Na następnym kole odpowiedź i ostatecznie sukces Zengoty. Młodzieżowiec dowiózł bardzo cenne "oczko", które pozwoliło naszym odskoczyć na 20:16. Temperatura rosła...
Dwa remisy i zwycięstwo naszych 4:2 w IX biegu niewiele zmieniły. Goście utrzymali bezpieczny dystans, a do tego mogli skorzystać z rezerwy taktycznej. Sześć "oczek" przewagi przed długą przerwą nie dawało nam powodów do uspokojenia.
Trener Czesław Czernicki nie czekał dłużej i w XI gonitwie rzucił do walki drużynowych mistrzów świata: Kasprzaka i na taktycznej Jarosława Hampela. Opłaciło się, bo "Byki" pierwszy raz zwyciężyły zespołowo i zniwelowały straty. W następnym wyścigu nerwowo spalił się "Zengi", który wjechał w taśmę. Zastępujący go Patryk Dudek nie liczył się w stawce, a Protasiewicz musiał uznać wyższość Adamsa. Było 37:35 i czekała nas bardzo emocjonująca końcówka.
Remis w XIII wyścigu uratował Lindgren. Dynamicznymi szarżami po zewnętrznej odpierał ataki Hampela. Trzymały się dwa punkty i zostały dwa biegi. Do zwycięstwa wystarczył pierwszy nominowany. Grzegorz Walasek i Lindgren napędzili się po zewnętrznej i załatwili sprawę pod deskami już na pierwszym okrążeniu. A bonus? Pojechał do Leszna na motocyklach Hampela i Adamsa...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?