Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdy rzeka była czerwona od krwi

Janczo Todorow 68 363 44 99 [email protected]
Stanisław Semków i Eugeniusz Zwierz ze Łazami w oczach wspominali tamte, dramatyczne chwile, gdy woda była czerwona od krwi.
Stanisław Semków i Eugeniusz Zwierz ze Łazami w oczach wspominali tamte, dramatyczne chwile, gdy woda była czerwona od krwi. Janczo Todorow
Najstarsi bohaterowie forsowania Nysy Łużyckiej wspominali we wtorek tamte wydarzenia. Wraz z młodzieżą i samorządowcami uroczyście obchodzili 67 rocznicę krwawych walk. Do rzeki wrzucili kwiaty, aby uczcić pamięć tych, którzy zginęli.

Na uroczystości zostali zaproszeni kombatanci, którzy wzięli udział w walkach pod Przewozem: Edmund Kopeć oraz Eugeniusz Zwierz. - Miałem 22 lata, kiedy wcielono mnie do wojska - wspomina E. Zwierz. - Było to w Łukowie, na wschodzie Polski. Szedłem za frontem, w końcu dotarliśmy w okolice Przewozu. Forsowanie Nysy Łużyckiej było planowane na 16 kwietnia o 5.00 rano. Nie udało się, bo Niemcy byli dobrze okopani. Na dodatek artyleria niemiecka ostrzeliwała nas bardzo mocno. Miała nas wspierać artyleria Armii Radzieckiej i oczyścić przedpole dla naszej piechoty. Mieliśmy się przeprawić przez rzekę na pontonach, ale Niemcy strzelali do nas, jak do tarczy. Rzeka była czerwona od krwi - dodaje.

Pan Eugeniusz wciąż przeżywa dramatyczne chwile. - Rosjanie ze swoją artylerią, którzy mieli nas ochraniać, trafili po drodze do gorzelni w Cybince i tam napili się zatrutego przez Niemców spirytusu - kontynuuje. - Co najmniej 600 żołnierzy straciło w ten sposób życie i nie dotarło do nas. Dopiero 21 kwietnia inna jednostka Rosjan przyszła nam z pomocą. Po ciężkiej walce udało nam się przeprawić na drugą stronę rzeki. Niemcy wzięli nas w okrążenie, pojmali naszego dowódcę i rozpruli mu brzuch. Widziałem to na własne oczy, ale udało mi się uciec. Potem z resztą żołnierzy dotarłem aż do Berlina. Po wojnie zamieszkałem w Przewozie. Przez osiem lat byłem dowódcą strażnicy - opowiada E. Zwierz.
Stanisław Semków także dobrze pamięta wojnę i forsowanie Nysy Łużyckiej. - Miałem 17 lat, kiedy zabrali mnie do wojska - wspomina.

- Podczas forsowania rzeki pod Przewozem zginęło ponad 2,8 tys. żołnierzy - mówił obecny na uroczystościach gen. Zbigniew Szura, prezes Organizacji Polskich Pancerniaków. - Był to wynik błędów dowództwa, nie rozpoznano dobrze obrony i Niemcy umocnili się na kolejnych rubieżach.
Wiosenne roztopy uniemożliwiały prowadzenie natarcia szerokim frontem w terenie lesisto-bagnistym, stąd prowadzono je wzdłuż dróg i szos. Idąc za wrogiem, wdzierano się do kolejnych miejscowości.
Obecni na uroczystościach złożyli kwiaty pod pomnikiem poległych. Kompania honorowa 11.Lubuskiej Dywizji kawalerii Pancernej oddała salwę honorową. Kwiaty wrzucono także do Nysy Łużyckiej.

Obchodzenie rocznicy forsowania Nysy stało się tradycją. W miejsca walk zjeżdżają kombatanci, samorządowcy, lokalni politycy. Razem wspominają dramatyczne dni i ludzi, którzy oddali życie za wolność. Uroczystość w świetlicy wiejskiej rozpoczął występ zespołu gitarowego, złożonego z uczniów zespołu szkół. Okolicznościowe przemówienia wygłosili starosta Marek Cieślak oraz wójt Ryszard Klisowski. Następnie obaj zostali odznaczeni Krzyżem Czynu Frontowego II i III Armii Wojska Polskiego przez Rudolfa Dziumagę, sekretarza rady krajowej środowiska żołnierzy polskich oddziałów samoobrony z Kresów Południowo-Wschodnich II RP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska