Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gębice to wieś świętych krów

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 [email protected]
Grzegorz Godlewski: - Ja do niego nic nie mam, niech nauczy się żyć z ludźmi - zapewnia jego adwersarz
Grzegorz Godlewski: - Ja do niego nic nie mam, niech nauczy się żyć z ludźmi - zapewnia jego adwersarz fot. Paweł Janczaruk
Główna droga, ruiny kościoła, szczątki pałacowego parku, sklep i... wędrująca po wsi rogacizna.

- Najgorsza jest ta z blond grzywką - denerwuje się Henryk Gawron. - Za nią przychodzą inne i robią imprezę.

Gawron wyjmuje plik dokumentów. Nie kryje emocji. Wścieka się przede wszystkim dlatego, że... miało być tak pięknie.

- Gębice wybraliśmy na nasze miejsce na Ziemi - opowiada emerytowany funkcjonariusz straży granicznej. - Wsi się nie bałem, w końcu na podobnej się wychowałem, kilkanaście kilometrów stąd. I na początku było tak, jak miało być. Sielanka.

Tutaj jest jak w Indiach

Grzegorza Godlewskiego poznał szybko. Nie mogło być inaczej. Po pierwsze gospodarzył w obejściu po drugiej stronie drogi. Po drugie był rolnikiem pełną gębą. No i jego brat ma sklepy w okolicy. Słowem jak na podgubińskie warunki to był ktoś.
- Był miły, nawet sporo mi pomógł - dodaje. - Jego żona wpadała na kawkę, z córeczką chodziłem oglądać do niego krowy...

Gdyby znał ciąg dalszy historii rogacizną zainteresowałby się znacznie wcześniej. Bo krowy przyszły wkrótce z rewizytą. Któregoś poranka w ogrodzie pojawiła się jałówka z grzywką blond. Wkrótce dołączyła do niej jej przyjaciółka. I wtedy zorientował się, że krowy Godlewskiego funkcjonują w Gębicach na specjalnych prawach. Po prostu włączają im się tzw. szwędacze i można je spotkać w różnych, najdziwniejszych miejscach.

- Boże, przecież tutaj jest całkiem jak w Indiach - opowiada Gawron. - Kiedyś szedłem z dzieckiem drogą a tutaj, z przeciwnej strony, nadchodzi takie bydlę, ze czterysta kilo. Oczywiście zeszliśmy z drogi, a Godlewski śmiał się i mówił abyśmy uważali, bo to byk. Gdy siałem trawę przed domem on znów ironizował i cieszył, że jego krowy będą miały co jeść.

Gdy rogacizna zdobyła trawniczek wiedział już, że nie był to żart. Jednak prawdziwa wojna wybuchła o ziemię. Gawron wydzierżawił 90 agencyjnych arów. Arów, które wcześniej obrabiał - i brał na nie unijne dopłaty - Godlewski. Ten najpierw urzędników wyzwał od najgorszych i jakby nigdy nic zaczął obrabiać ten grunt. Usunąć go musiała policja.

Ma problem z własnością

Grzegorz Godlewski: - Ja do niego nic nie mam, niech nauczy się żyć z ludźmi - zapewnia jego adwersarz
Grzegorz Godlewski: - Ja do niego nic nie mam, niech nauczy się żyć z ludźmi - zapewnia jego adwersarz fot. Paweł Janczaruk

Henryk Gawron: - Niech zrozumie, że nie ma świętych krów - mówi pierwszy
(fot. fot. Paweł Janczaruk)

Gawron wertuje dokumenty i pokazuje wyroki. O ziemię, o krowy... Jest jeszcze ten o drabinę... Godlewski potrząsał nią i zniszczył.

- Ma problem z poszanowaniem własności i godności innych ludzi - opisuje sąsiada Gawron. - I ma dziwne poczucie honoru i potrzebę udowodnienia, kto jest tutaj najważniejszy. Wyzywa mnie od najgorszych. Na żadnej z rozpraw nie wytrzymał do końca, albo wychodził, albo był wypraszany z sali...

- Bo i takie głupoty wygadywali, że trudno było wytrzymać - reaguje Godlewski.
Nie rozumie powodu tego zamieszania. Oczywiście wie, że w tle tego wszystkiego stoi niechęć wszelkich urzędników do niego. Bo się wyróżnia, on i jego brat chcą coś zrobić, o coś mu chodzi. I do sądów nie ma szczęścia. Teraz za krowy, co w szkodę poszły, ma iść na kilkanaście dni do paki. A to dlatego, że urzędnicy nie chcą uznać, że on wykonał wyrok - 20 godzin pracy na cele społeczne. Miał kopać rów. To jako człowiek praktyczny wziął koparkę i robota była wykonana. Przecież on na godziny nie żyje.

- Nie wiem o co Gawronowi chodzi - wzrusza ramionami. - Z ludźmi nie potrafi żyć. Na początku nie powiem, aktywny był, dla wioski chciał dużo robić. Ale potem wplątał się w politykę. Chciał sołtysem zostać. Ale jak to w polityce stronnicy, jak przyszło co, do czego, go opuścili.

Ziemia? Jemu się należała, od lat ją obrabiał, pierwokup był jego. A Gawron tylko ze względów podatkowych ją wziął. Ale urzędnicy się zawzięli. Krowy? Ma gospodarstwo i... pecha. Bo obora w środku wsi. A przecież nie nauczy bydła latać.
- Przed laty w trzydziestu gospodarstwach były krowy i nikogo nie dziwiło, że czasem jakaś wejdzie w szkodę, ale ludzie się dogadywali - opowiada. - Teraz krowy tylko moje i może jeszcze ze dwie. Gdy weszły mu po raz pierwszy do ogrodu, zjadły ze dwa pomidory, to dałem mu cegły...

A też ma telefon

Grzegorz Godlewski: - Ja do niego nic nie mam, niech nauczy się żyć z ludźmi - zapewnia jego adwersarz
(fot. fot. Paweł Janczaruk)

Z tymi nowymi we wsi to tylko kłopot. Jeden wybudował się na łąkach. To i trudno się dziwić, że krowy poszły skrótem...

- A ten zaraz za telefon i policję wezwał - dodaje Godlewski. - To ja też komórkę mam. Jak zobaczyłem, że jedzie do lasu po drewno to ja do straży leśnej. Niech wie. To on jak wyczaił, że traktorem ktoś tnie do lasu też do leśników zatelefonował... Ale się naciął, bo to nie ja byłem. Tylko kolega.

Gawron czuje niedosyt. Niby ma korzystne wyroki, ale czuje, że przegrywa z opłotkowym układem. I poczuciem sprawiedliwości. Uważa, że miejscowi Godlewskiego nie ruszą. Jak ktoś poprze Gawrona, to u brata Godlewskiego na zeszyt nie dostanie.

- To już jest taka mentalność - kiwa głowa Gawron. - Według Godlewskiego wszystko jest albo jego, albo wspólne. Inna forma własności w Gębicach nie występuje.

Starszy pan aż wyszedł na drogę, gdy zobaczył redakcyjny samochód. Wie, że w sprawie krów Godlewskiego, w końcu gazetę czyta. On też myśli o procesowaniu się z Godlewskim. Ze swojej ziemi musiał go przez policję pędzić...
Pani Wanda (rzuciła nam imię na odczepnego) dziabką robiła wiosenne porządki w ogródku.

- Że co? Że krowy w szkodę wchodzą? - odkrzykuje pytania. - To wieś i niech nikt miasta z niej nie próbuje robić. Krowa to boże stworzenie, czego o wszystkich ludziach powiedzieć się nie da.

Czy Gawron i Godlewski mogą "stać" w jednym domu?
- Niech zrozumie, że nie ma świętych krów - mówi ten pierwszy.
- Ja do niego nic nie mam, niech nauczy się żyć z ludźmi - zapewnia jego adwersarz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska