Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Genowefa Filipek z Międzyrzecza robi wielkanocne palmy

Dariusz Brożek 095 742 16 83 [email protected]
- Każda moja palma jest inna. Robię je z kwitnących gałązek wierzby, bukszpanu i bibuły - mówi Genowefa Filipek z Międzyrzecza.
- Każda moja palma jest inna. Robię je z kwitnących gałązek wierzby, bukszpanu i bibuły - mówi Genowefa Filipek z Międzyrzecza. fot. Dariusz Brożek
Emerytowana księgowa z Międzyrzecza potrafi wyczarować z bibuły misterne różyczki, tulipany i storczyki. Jej sztandarowym dziełem są jednak palmy.

Palmy Genowefy Filipek to mikrusy przy wysokich na kilka, a nawet na kilkanaście metrów wielkanocnych drzewkach, które są dziełem górali z okolic Rabki. Mają zaledwie pół metra. Zachwycają za to wszystkimi kolorami tęczy oraz finezją połączoną z prostotą.

- Nauczyłam się je robić dobre pół wieku temu od babci i mamy. Bo w naszej wsi wyrobem palm wielkanocnych zajmowały się tylko kobiety - mówi międzyrzeczanka.

Rękodzielniczka jest emerytowana księgową. Wychowała się w niewielkiej wsi Podzamcze koło Wieruszowa. To przysłowiowy rzut beretem od dawnej granicy między Wielkopolską i byłą Kongresówką. Zapewnia, że jej palmy mają jednak wielkopolskie korzenie. Podstawą jest bibuła, którą trzeba pociąć na paski i ponacinać ich boki. Potem owija się nimi wierzbową gałązkę. To żelazna zasada; witka musi być wierzbowa i musi mieć kwiaty, czyli bazie, które w jej wsi nazywano po prostu kotkami. Bo pokryte siwobiałym puchem pąki przypominają małe kociaki.

Łyka kotki na zdrowie

Po poświęceniu bazie mają ponoć uzdrawiające właściwości. Chronią przed chorobami i złymi urokami. Wierzy w to mąż rękodzielniczki Andrzej. Zaraz po przyjściu z kościoła połyka kilka kotków.

- To najlepsze lekarstwo na ból gardła - zapewnia.

A. Filipek pochodzi z okolica Krakowa. W jego rodzinnej wsi wierzono, że wielkanocne palmy chronią przed uderzeniem pioruna. Dlatego podczas burzy gaździny wystawiały je w oknach swych domostw. A przed środą popielcową paliły je w metalowych misach i posypywały popiołem głowy.
- My nie palimy palm. Ale i tak mało która przetrwa rok, bo rozdajemy je znajomych. mamy ich tak wielu, że przed świętami robię nawet kilkadziesiąt palemek - mówi ze śmiechem jego żona.

Zające jak żywe

Kwitnące witki wierzby symbolizują budzącą się do życia przyrodę. Tak jak jajka, którymi zajadamy się podczas wielkanocnego śniadania. Oraz jak zielone gałązki bukszpan, którymi międzyrzeczanka przystraja końcówki palm. Zdobi je także miniaturowymi różyczkami. Z bibuły oczywiście.

Zrobienie jednej palmy zajmuje emerytce kilka godzin. Po co więc zadaje sobie tyle trudu, skoro wielkanocne palmy wileńskie, czy wielkopolskie można kupić w marketach już za kilka złotych?

- Moje mają dusze i każda jest inna. A te z marketów zrobili chyba Chińczycy - komentuje międzyrzeczanka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska