Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP Gorzów pokonał GKS Katowice (zdjęcia)

Paweł Tracz 0 95 722 69 37 [email protected]
Pod wodzą Jakołcewicza GKP zdobył 11 punktów w sześciu meczach.

[galeria_glowna]
- Moim zadaniem jest znalezienie się w białej strefie tabeli - powtarzał trener Czesław Jakołcewicz. Od soboty już tam jest, bo nasi wygrali z "Gieksą" i awansowali na 11. miejsce.

Za kadencji obecnego szkoleniowca niebiesko-biali tylko raz przegrali. Czy jest więc cudotwórcą? Nie, ale w niespełna miesiąc z jednej z najsłabszych drużyn w pierwszej lidze stworzył ekipę groźną dla wszystkich. A już dla takich zespołów jak GKS Katowice, nasi nie mają żadnej litości.

Choć na papierze Ślązacy prezentują się przyzwoicie, w sobotę nie pokazali żadnego z walorów. Sił na przypomnienie światu, że "Gieksa" żyje i ma się dobrze, starczyło im tylko na pierwszy kwadrans, gdy mieli zdecydowaną przewagę. Ale trzy "rogaliki" i strzał Szymona Kapiasa nie zrobiły nam krzywdy.

Gospodarze przeczekali oblężenie i od 15 min już niepodzielnie rządzili na murawie. Rozkręcali się powoli, ale jak już przycisnęli, to goście byli w wielkich opałach. Przykłady? W 25 min Paweł Kaczorowski minął na lewym skrzydle dwóch obrońców i zagrał w pole karne.

Tam fatalnie zachował się bramkarz gości Jacek Gorczyca, który tak wypiąstkował piłkę, że ta spadła wprost pod nogi Macieja Malinowskiego. Ten nie zwykł marnować takich prezentów.

.

Przeciwnik jeszcze nie otrząsnął się po starcie gola, gdy pięć minut później Josef Petrik uderzył z 12 m, ale tym razem Gorczyca obronił. Goście odetchnęli z ulgą również po kolejnej akcji i uderzeniu Łukasza Maliszewskiego. Nawałnica trwała i po chwili nasz snajper wyborowy Emil Drozdowicz trafił w boczną siatkę. Tak było przez całą pierwszą połowę.

Po przerwie tempo meczu siadło, ale "Drozdo" i tak dostał swoje pięć minut. W 84 min kibice przy Olimpijskiej po raz kolejny przekonali się, że piłka go po prostu kocha. Goście wykonywali aut. Niedokładne zagranie do stopera z dziecinną łatwością przechwycił wychowanek Spójni Ośno Lub. i pognał na bramkę Gorczycy. Ten próbował ratować sytuację, ale nie dał rady i Drozdowicz zaliczył siódme trafienie w sezonie.

- Jeżeli popełnia się takie błędy, to nie ma co marzyć o korzystnym wyniku - skwitował krótko nowy opiekun katowiczan Adam Nawałka. Nic dodać, nic ująć.

Trzy pytania do Macieja Malinowskiego, napastnika GKP Gorzów

1 Pana występ stał pod znakiem zapytania. Tymczasem nie dość, że pan zagrał, to jeszcze otworzył wynik meczu...
- Wahałem się do końca, a na boisku pojawiłem się tylko i wyłącznie na własną prośbę. Mam problem ze ścięgnem Achillesa i dlatego przez tydzień nie trenowałem. Czułem jednak, że coś strzelę i stąd moja decyzja. Jak się okazało, była słuszna.

2 To poważna kontuzja?
- Operacja nie jest konieczna, wystarczy zabieg. Ten uraz ciągnie się za mną już od kilkunastu miesięcy. Chcę jednak pomóc drużynie w walce o utrzymanie i stąd taka "determinacja", by jednak grać. Odpoczynek przed meczem z "Gieksą" się przydał. Ale po zakończeniu rundy chyba oddam się w ręce lekarzy.

3 Przed wami mecz w Pruszkowie. Będzie pierwsze wyjazdowe zwycięstwo?
- Przydałoby się (śmiech). Wprawdzie Znicz to już nie jest ten sam zespół, co kilka miesięcy temu, gdy bił się o awans, ale u siebie nadal jest groźny. Na pewno pojedziemy w bojowych nastrojach, bo chcemy w końcu wygrać na wyjeździe. Jesteśmy na fali, a czy się uda, zobaczymy.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska