Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzów: kampania na ostatniej prostej

Tomasz Rusek 95 722 57 72 [email protected]
Nie ma się co dziwić, że wszyscy kandydaci i ich sztaby biją w Tadeusza Jędrzejczaka jak w bęben - to on jest najgroźniejszym rywalem. Czy mają jednak w zanadrzu coś więcej niż wytykanie błędów urzędującemu prezydentowi?

Kampania wyborcza weszła już na ostatnią prostą. Głosowanie 21 listopada, ale wszyscy kandydaci zaczęli odsłaniać karty. Z tego, co mówią i jak mówią, najłatwiej wyczytać, kto jest liderem wyścigu: zdecydowanie Tadeusz Jędrzejczak. Nawet kursy bukmacherskie stawiają go na pool position. Walka pomiędzy pozostałymi toczy się tak naprawdę o drugą lokatę i wejście do drugiej tury. I dopiero wówczas można liczyć na wyrównany pojedynek z urzędującym prezydentem.

Nic dziwnego

Nic dziwnego, że Jędrzejczak jest taki spokojny. Rozdaje uśmiechy, obietnice, nawet gdy budżet się łamie, a działki, które miały dać miliony, nie znajdują nabywców. Podczas konwencji, na której przedstawiał kandydatów na radych mówił pewnym głosem: ,,wygramy'', ,,osiągniemy sukces''. Żadnych wątpliwości. Nic sobie nie robi z przytyków: że wystawia na listach podległych sobie urzędników, że w komitecie honorowym ma ludzi, których działalność miasto wspiera publicznym groszem. - Nie wdajemy się w negatywną kampanię - ucina krótko szefowa jego sztabu Irena Sancewicz. Takim teflonowym tłumaczeniem łatwo zmyć mocne oskarżenie o stworzenie sitwy, która żywi się miastem.
A szanse po cichu rosną. Gdy zaczynała się kampania, bukmacherzy za zwycięstwo Jędrzejczaka płacili 1,2 zł za jedną postawioną złotówkę. dziś to już tylko 1,07 zł. Można obśmiać taką wróżbę - to przecież ,,tylko'' zakłady. Ale dziwnym trafem one lepiej prognozują wyniki niż badania opinii publicznej!
Według nich na drugim miejscu jest dziś kandydatka PiS Elżbieta Rafalska. Ale to i tak lata świetlne za liderem: na niej za 1 zł można zarobić aż 7,5 zł. W kampanii skupia się na punktowaniu fuszerek i wpadek Jędrzejczaka. Choć ma też swój motyw przewodni: Akademię Gorzowską. Robi z tego wielki projekt, który spaja wszystkie inne pomysły.

Nie będzie miotły

Ostatnio, podczas konwencji, na której reklamował ją sam prezes partii Jarosław Kaczyński, obiecywała gorzowianom lepsze pensje i zakończenie wojenki zielonogórsko - gorzowskiej. Ale to ostatnie pod warunkiem, że w południowej stolicy wygra Jerzy Materna z PiS-u. Sprytnie rozegrała też obawy rzeszy urzędników i miejskich firm. - Nie będzie czystek, jak wygra Rafalska - obiecała. A tajemnicą poliszynela jest to, że takiej właśnie miotły obawia się spora część wyższej kadry urzędniczej. Tym bardziej, że PiS-wiec Marek Surmacz nazywa ich sitwą, której patronem jest obecny gospodarz magistratu.
Za Rafalską bukmacherskie rankingi plasują Krystynę Sibińską z PO. Choć ona sama i jej ludzie nieustannie podkreślają, że punktem odniesienia jest dla nich prezydent, a nie pozostali kandydaci. Tu też walka o głosy na początku polegała na obrzydzaniu gorzowianom głównego rywala. Dobrym pomysłem było rozesłanie po domach 50 tys. ankiet, w których pytano o najpilniejsze potrzeby gorzowian. Problem w tym, że na razie wróciło ich zaledwie 400. A sama kandydatka chyba za bardzo zaczyna zawierzać PR-owskim fajerwerkom. Są więc konta na portalach społecznościowych, filmiki z ogólnopolskimi gwiazdami PO, pozowanie ze złamanym obcasem, rzecznik prasowy. Szkoda, że na razie rzadko korzysta K. Sibińska ze swojego najmocniejszego atutu: naturalności i błyskawicznego skracania dystansu podczas bezpośrednich spotkań z mieszkańcami. Jej taktyka może się sprawdzić, jeśli pociągnie za sobą młodszych gorzowian. Zawiedzie, gdy do urn pójdą starsze osoby. Ile z nich zagląda na Twittera?
Czwartą lokatę wśród ekspertów od zakładów zajmuje przedsiębiorca Artur Radziński (100 zł za postawioną złotówkę). Na razie pracuje po cichu. - Organizujemy sztab, sporo czasu zajęła nam rejestracja list. Poza tym nie chcę bić piany. Jak będziemy gotowi, zaczniemy działać. Stanie się to najpewniej w tym tygodniu. Zaproponujemy konkretne rozwiązania, nie będziemy zwoływać konferencji co dwa dni - mówi kandydat na prezydenta. Na razie o jego programie wiadomo tyle, że ma się opierać na czterech filarach: podniesieniu roli Gorzowa w woj. lubuskim, stworzeniu wyższej uczelni, ożywieniu centrum i wypracowaniu procedur, które uczynią miasto przejrzystym.
Problem w tym, że ambitny przedsiębiorca ma zbyt małe zaplecze. Można to wykorzystać jako atut (,,zobaczcie, jestem spoza ekipy rządzącej'') jednak jest też problemem przy codziennej pracy: ktoś musi prowadzić kampanię, zbierać podpisy itp.

Szary koniec

Na szarym końcu jest kandydat PSL-u Hubert Piotr Beda. 150 zł wypłacone za każdą postawioną złotówkę oznacza, że fachowcy od ryzyka oceniają jego szanse marginalnie. On sam widzi siebie jednak jako czarnego konia wyborów. Jego start bardziej wygląda jednak na próbę wysondowania poparcia dla partii i pokazanie się, niż na przygotowania do autentycznego starcia. Tym bardziej, że większość gorzowian na miesiąc przed wyborami zwyczajnie go nie zna. Dobrym pomysłem było kreowanie siebie na człowieka spoza obecnego od lat układu politycznego. Tylko że w komitecie PSL, który chce wywalczyć też miejsca w Radzie Miasta widać wielu dawnych działaczy, kierowników, urzędników. I czar nowości pryska. Pomysły też nie powalają.
Ciekawie zrobi się dopiero w drugiej turze wyborów. Wtedy jeden kandydat reprezentujący tę część gorzowian, która jest w kontrze do Jędrzejczaka, może zgarnąć zaskakująca liczbę głosów. Ale to tylko pod warunkiem, że... pomylili się spece od bukmacherskich zakładów. A ci rzadko się mylą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska