To nowy pomysł na walkę z wyrwami. Bo miasto ma już dość zgłoszeń od kierowców i skarg na uszkodzone zawieszenia. Poza tym łatanie kosztuje (setki tysięcy złotych rocznie). A nowa idea będzie bezkosztowa. Jaki cudem?
To może się udać
Otóż urzędnicy wymyślili, że nie będą łatać dziur. - Skoro łatanie nic nie daje, to nie będziemy łatać tak długo, aż dziury będą na całej jezdni, czyli de facto nie będzie ich wcale, bo będzie nowa droga, taka trochę niższa niż wcześniej - mówi nam jeden z urzędników, który brał udział w międzywydziałowym spotkaniu na ten temat.
Z wyliczeń naukowców, którzy robili ekspertyzę dla miasta wynika, że za około trzy lata wszystkie jezdnie będą jednymi, wielkimi dziurami, czyli w sumie nie będzie już wyrw. - To ryzykowny projekt, ale może się udać. Przy okazji odsłonięte zostaną stare kostki brukowe, dużo bardziej klimatyczne niż nowoczesna masa bitumiczna - ocenia Marian Marianowicz z Katedry Dziur i Wyrw Uniwersytetu Drogownictwa z Tychów.
Pierwsi, ale nie ostatni
Poczynania Gorzowa pilnie śledzą większe miasta: Poznań, Gdańsk, Kraków. Tam wydatki na łatanie są jeszcze większe. Gdyby więc przeszczepić u nich gorzowskie rozwiązanie, oszczędności sięgałyby milionów złotych. Niewykluczone, że dla ochrony prawnej, miasto na wszystkich rogatkach ustawi znaki informujące o nierównej jezdni na długości X (i tu odpowiednia liczba opisująca w kilometrach długość przelotowej trasy od tego miejsca).
Jak udało się nam nieoficjalnie dowiedzieć, idea wcale nie jest taka nowa. Gorzowski magistrat w tajemnicy testuje ten pomysł z powodzeniem od kilku lat na ul. Kostrzyńskiej, Dobrej oraz Warszawskiej. Efekty są więcej niż dobre - na wszystkich trzech ulicach stosunek powierzchni dziurowej do niedziurowej doszedł już do skali pół na pół.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?