Gdy cztery lata temu z kompleksu wyprowadzały się ostatnie oddziały szpitalne, Lubuski Urząd Marszałkowski był pewny, że zaraz zarobi na wielkiej działce grube miliony. Ale plany boleśnie zweryfikował rynek, na którym zaczynał się właśnie kryzys. - To nie będzie takie łatwe. Obawiam się, że nie znajdą się chętni - mówił nam wówczas ekspert od nieruchomości Waldemar Jesis.
I miał rację. Urzędnicy z Zielonej Góry nie zobaczyli choćby złotówki z ponad 30 mln zł, jakich chcieli za wielką parcelę w 2007 r. Potem zrobili wiele, by w końcu interes doszedł do skutku. M.in. podzielili teren na mniejsze działki, zamówili ładne wizualizacje przyszłego osiedla, zadbali o to, by na działkach można było zrobić ,,mieszkaniówkę'', potem obniżyli cenę aż o jedną trzecią. Ale przez cztery kolejne lata i osiem przetargów... dalej nic z tego nie wyszło. W międzyczasie marszałek odprawił Państwową Wyższą Szkołę Zawodową, która planowała urządzić tu kampus z salami wykładowymi i mieszkaniami dla kadry. Chciała za darmo, a urzędnicy żądali milionów, bo przecież miliony mieli zarobić...
Czytaj też: Gorzów. Miasto liczyło na 3,5 mln zł. Działki nie udało się sprzedać
Dopiero w tym roku pojawił się pomysł, by dobić interesu z miastem. Rozmowy wymusili radni miejscy, którzy m.in. na naszych łamach przekonywali, że to dla miasta czysta korzyść. Pomysłów na zagospodarowanie było mnóstwo, na to, skąd wziąć na to pieniądze - żadnych.
Co ciekawe z inicjatywą rozmów ostatecznie nie wyszedł prezydent Tadeusz Jędrzejczak tylko marszałek Elżbieta Polak. Spotkanie miało miejsce 27 lipca. Po dwóch tygodniach miasto miało dać odpowiedź. - Jeszcze się nie zdecydowaliśmy - powiedział nam w środę Jędrzejczak.
Punkty sporne? Marszałek chciałaby jednak jakieś pieniądze, magistrat jeśli ma coś przejąć, to za darmo. Bo po wizji lokalnej okazało się, że darmowe przejęcie Warszawskiej i tak oznacza... milionowe wydatki. - Tak, tak. Nie mówimy o tysiącach, ale milionach. Te obiekty są zniszczone, wymagają kapitalnych remontów albo wyburzenia. Na jedno i drugie nie mamy pieniędzy. Przejmowanie ich na zasadzie: hurra, mamy za darmo, bierzmy bez oglądania się na cokolwiek, byłoby niegospodarnością - mówi prezydent.
Dodaje, że ma twardy orzech do zgryzienia. Bo działki... mimo wszystko mają olbrzymi potencjał, a miasto może po przejęciu zmienić dla nich plan przestrzenny i wykorzystać. - Jednak najpierw chcę poznać wnioski radnych, którzy też byli w budynkach i oglądali wnętrza. Niech to będzie przemyślana decyzja, bo ma skutkować na lata. Nie chcę potem słuchać, że coś przegapiliśmy czy zrobiliśmy pochopnie - dodaje prezydent.
Czytaj też: Miasto sprzedało działkę za bezcen i już pięć lat czeka na inwestycję
Jakie są podpowiedzi radnych? Spisał je wiceszef rady Jan Kaczanowski. Według radnych to marszałek powinien - na swój koszt - przygotować porządnie całą nieruchomość do przejęcia, czyli: przeprowadzić inwentaryzację, zbadać stan techniczny budynków i zlecić sanepidowi niezbędne badania.
Pytanie czy urzędnicy z Zielonej Góry pochylą się nad takimi wymaganiami. Bo teoretycznie ciągle mogą sprzedać ziemię. Kolejny przetarg ma być lada tydzień. Jeśli się powiedzie, przejmowanie przez miasto kawałków działek jest bez sensu. - W nadchodzącym tygodniu powinniśmy podjąć decyzję i spotkać się z marszałkiem - mówi Jędrzejczak.
Jest zły, że przed laty, jeszcze z poprzednikami Polak, nie udało się dojść do porozumienia. - Chcieliśmy robić tu miejski szpital, budynki były świeżo po wyprowadzkach, nie było takiego bałaganu, nie byłoby dodatkowych kosztów. Szkoda, że wtedy nie było woli. A dziś, gdy wszystko się sypie, zaczynają się rozmowy - dodaje prezydent.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?